W dzisiejszej konferencji - poza samym premierem - udział wzięli także ministrowie. Zabrakło wicepremiera Waldemara Pawlaka, który jest na szczycie energetycznym w Pradze.

Premier, który niedawno wrócił z tygodniowej podróży po Ameryce Południowej, przez prawie dwie i pół godziny opowiadał o osiągnięciach, porażkach i planach rządu. Mówił o wszystkim - od specsłużb, po żywność modyfikowaną genetycznie. Ale okazało się także, że nie na każdy temat ma opinię - nie był w stanie powiedzieć, czy referendum w sprawie wprowadzenia w Polsce euro byłoby dobrym pomysłem.

Reklama

Po pierwsze gospodarka
Premier, podsumowując półrocze rządu, skupił się na gospodarce. Wyliczał rosnące płace, coraz większe zatrudnienie w przedsiębiorstwach i malejące bezrobocie. Wśród zasług swojego gabinetu wskazał także utrzymanie stabilności finansowej kraju, obniżenie deficytu budżetowego i przyjęcie ośmiu ustaw, które mają ułatwiać życie przedsiębiorcom.

Ale wspomniał także o niepokojąco wysokiej inflacji. "To zadanie dla nas - by ceny nie dogoniły podwyżek płac" - deklarował. Tłumaczył się także z odsunięcia w czasie cięć podatków i późniejszego wprowadzenia podatku liniowego. "W 2010 roku, pod koniec kadencji chyba bylibyśmy w stanie tę reformę przeprowadzić" - wyliczał. Dlaczego akurat wtedy? Bo teraz pomysł popiera tylko koalicja. "Nie chcemy utopić idei prorodzinnego podatku liniowego, który był oprotestowany przez prezydenta, PiS i lewicę" - tłumaczył szef rządu.

Reklama

Polityka miłości cd.
Donald Tusk obiecywał także kontynuowanie polityki dialogu. "Moim zadaniem nie jest szukać wrogów za wszelką cenę. Naszym zadaniem jest łagodzenie i eliminowanie konfliktów tam, gdzie to jest możliwe" - tłumaczył.

Jako swój sukces określił m.in. porozumienie i podwyżki dla nauczycieli. "To był dialog, a nie kapitulacja" - podkreślał. Nie odniósł się jednak do ostatnich planów pedagogów, którzy właśnie szykują się do strajku.

Zagranica - jest dobrze
Ocenę polityki zagranicznej premier zaczął od... relacji z prezydentem. "Podejmujemy wysiłki, aby szukać pomostów, by polityka zagraniczna znów stała się spójna. Staramy się pomagać tam, gdzie prezydent tego oczekuje" - przekonywał. A na dowód przypomniał jego ostatnie spotkanie z Lechem Kaczyńskim przed szczytem energetycznym w Kijowie.

Reklama

Poza tym same sukcesy. Relacje z Rosją się poprawiły, podobnie z Niemcami. Mamy też - jak mówi Tusk - silniejszą pozycję w Unii Europejskiej.

"Za sukces uważam postawienie sprawy tarczy antyrakietowej w zgodzie z interesem narodowym Polski" - przyznał szef rządu, choć dodał, że może to brzmieć kontrowersyjnie. A co z ostatnimi zapowiedziami USA, że za unowocześnienie armii będziemy musieli jednak zapłacić sami? "Poważnie traktujemy zapowiedzi prezydenta Busha i sekretarz Rice" - odpowiedział dyplomatycznie Tusk. I podkreślił: tarcza stanie w Polsce tylko wtedy, kiedy nasze bezpieczeństwo zostanie wzmocnione.

Szef rządu przyznał także, że ma dość nietypowy pomysł, by polepszyć kontakty z zagranicznymi politykami. "Jestem w gorszej sytuacji niż minister Sikorski, bo nie mam takiego dworku" - żartował, nawiązując do wizyty szefa niemieckiego MSZ w domu polskiego ministra spraw zagranicznych. Zamiast tego Tusk jest gotów zaprosić polityków z zagranicy na herbatę do swojego mieszkania w Sopocie. "Może ktoś przyjmie zaproszenie. To 60 metrów w starej czynszówce, ale Sopot jest bardzo ładny" - zastanawiał się.

Dróg nie ma, ale będą
"Nie możemy się pochwalić wielką liczbą kilometrów oddanych dróg. Jest mi przykro, że nie zbudowaliśmy autostrad w pół roku, tak jak przez ostatnie 30 lat" - przyznał Donald Tusk. Ale zaraz potem zaczął się tłumaczyć: zrobiono audyt, podjęto decyzje personalne. "Kilka z nich było błędnych, ale potem je zmieniliśmy" - wyjaśniał. I obiecywał: "Latem podpiszemy umowy, które odblokują budowy autostrad. Będzie to 500 kilometrów dróg".

Szef rządu zapowiedział, że dzięki wysiłkowi jego rządu podejmowanie decyzji w sprawie budowy dróg będzie trwało dziesięć razy krócej. "Nikt przed nami nie odkrył tych miejsc, gdzie urzędnicy blokują budowę dróg" - chwalił się. "Mam tutaj czyste sumienie" - dorzucił.

Tłumaczył też, dlaczego zamiast autostrad w wielu miejscach mają być budowane drogi ekspresowe. Poszło o koszty budowy, które ustalili właściciele koncesji. Rząd stwierdził, że są za wysokie. Dlatego zagroził: albo niższe stawki, albo zamiast autostrad drogi ekspresowe. A to oznacza, że koncesję dostanie ktoś inny.

Rząd dzieciom
Premier szeroko mówił także o tym, co rząd robi albo chce zrobić dla dzieci. Wspomniał o programie "komputer dla każdego ucznia", dzięki któremu laptop ma zastąpić tornister z książkami i zeszytami. Wyliczał plany dotyczące ulepszenia systemu dożywiania najmłodszych. Zapowiedział też, że rząd będzie myślał, jak zapobiegać przemocy wobec dzieci.

Koalicja bez zgrzytów
"Relacje w koalicji uważam za wzorowe" - wyznał premier pytany o kontakty PO z PSL. Tak samo - wzorowo - ocenił sposób rozwiązywania konfliktów i relacje z ludowcami. Zapowiedział także, że projekt reformy KRUS - jedna z kości niezgody - poznamy w przyszłym tygodniu.

"Naprawiamy zrujnowane służby specjalne"
Premier skomentował także zamieszanie wokół akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w domu członka komisji weryfikacyjnej WSI Piotra Bączka. Agenci przeszukali dziennikarzy TVP i zabrali im kamerę.

"Służby specjalne nie są od dawania satysfakcji, wręcz odwrotnie" - bronił ABW premier. I stwierdził wprost: akcja Agencji była udana. A potem dodał: "90 procent energii mojej i Jacka Cichockiego, szefa kolegium ds. specsłużb, jest naprawa służb specjalnych zrujnowanych w wielu miejscach przez poprzedników".

W rządzie bez zmian?
DZIENNIK napisał dziś, że wbrew zapowiedziom Donalda Tuska, w sierpniu w rządzie nie będzie żadnych zmian personalnych. "Fala spekulacji medialnych zaszła tak daleko, że zaczęła paraliżować pracę ministrów, którzy mieliby być odsunięci" - tłumaczył DZIENNIKOWI ważny polityk Platformy.

Pytany o to premier uchylał się od odpowiedzi. W końcu wyznał, że najmniej zadowolony jest z siebie i nie czuje satysfakcji z ostatniego półrocza. "Wszystko można zrobić lepiej i szybciej" - dodał. Przyznał, że zgodnie z zapowiedziami, w sierpniu oceni pracę poszczególnych ministrów. "Ale jeśli ktoś będzie źle wykonywał swoją pracę, będzie żegnał się ze stanowiskiem, niezależnie od pory roku" - zagroził.