"Chcemy, by pieniądze otrzymywane z budżetu partie wykorzystywały na ekspertyzy, prace prawne, przygotowania projektów ustaw, czyli działalność merytoryczną a nie PR" - mówi nam Zbigniew Chlebowski, szef klubu PO.

Reklama

Według przygotowywanego projektu za najbardziej kosztowne wyborcze reklamy partie będą musiały zapłacić z pieniędzy pochodzących ze składek i darowizn. Ta propozycja od razu napotkała opór politycznej konkurencji.

Opozycja twierdzi, że jeśli ten pomysł wejdzie w życie, to o wyniku kampanii wyborczej będą decydowali nie wyborcy, ale sponsorzy. A to da przewagę Platformie cieszącej się względami biznesu.

"Pod populistycznym hasłem: odcinamy partie od pieniędzy z budżetu, Platforma chce zrealizować scenariusz likwidacji opozycji w Polsce" - krytykuje przewodniczący zarządu głównego PiS Joachim Brudziński. Na pomyśle koalicjanta nie zostawia suchej nitki także PSL.

Reklama

"To bez sensu, bo partie będą w gestii tych, co wyłożą forsę. A ten, co wyłoży, będzie potem partii wystawiał rachunek" - nie owija w bawełnę szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Jednak na inne pomysły zawarte w projekcie ludowcy patrzą już przychylnym okiem.

PO chce wprowadzić limit pieniędzy wypłacanych partiom z budżetu. Jaki? "Dopiero ustalamy, nie ma na razie mowy o szczegółach" - mówi Chlebowski. Ale to nie wszystko. Zlikwidowany ma być przepis o obowiązkowej waloryzacji subwencji wypłacanych partiom w przypadku wysokiej inflacji.

To już drugie podejście Platformy do sprawy finansowania partii politycznych z budżetu. W zeszłym miesiącu wniosła ona pod obrady Sejmu projekt z góry skazany na porażkę za to zgodny z obietnicą daną w wyborach. Przewidywał całkowitą likwidację dotowania partii z pieniędzy podatników. Projekt upadł, a rękę do tego przyłożyli także ludowcy. Politycy PO nie kryli jednak, że porażka wpisana była w koszty.

"Chcieliśmy pokazać wyborcom, że w tej sprawie mamy związane ręce i jedyne co możemy zrobić, to próbować ograniczyć budżetowe finansowanie partii, a nie całkowicie je zlikwidować" - relacjonuje jeden z polityków partii Donalda Tuska. Nowy projekt PO ma jednak szanse w Sejmie. "Część tych pomysłów możemy poprzeć, zresztą zapowiadaliśmy to już miesiąc temu przy okazji odrzucenia poprzedniego" - deklaruje Żelichowski. Poparcie PSL gwarantuje jedynie przejście ustawy przez parlament. PiS liczy, że jeśli zagrozi ona interesom opozycji, to zawetuje ją prezydent.