Premier Donald Tusk już w sobotę zapowiedział, że szczegóły pakietu zostaną zaraz po obradach rządu przedstawione w Stalowej Woli. Dlaczego wybrano to miasto? Ma to pokazać, że rząd wie, gdzie skutki kryzysu są odczuwane najdotkliwiej, i wie, jak z nimi walczyć. "Stalowa Wola jest znakomitym miejscem, aby rozmawiać nie tylko o pomocy dla konkretnej Huty czy miasta, ale też szerzej o całym pakiecie" - mówił Donald Tusk.

Reklama

>>>4 czerwca Solidarność chce ośmieszyć rząd

We wtorek rząd ma przyjąć ustawę przygotowaną przez resort pracy. Znajdzie się w niej sześć spośród trzynastu punktów wynegocjowanych w komisji trójstronnej przez związkowców i pracodawców. Najważniejsze dotyczą wydłużania rozliczania czasu pracy do roku, a także umów pracy na czas określony i tzw. urlopów postojowych.

>>>Solidarność chce zablokować spot PO

Już widać, że w tej sprawie rząd zetrze się ze związkowcami. Gabinet Tuska ma poślizg z przyjęciem ustaw z pakietu. "Premier Tusk nie dotrzymał obietnicy, że od końca maja będzie przedstawione stanowisko rządu do całego pakietu. Taki sposób załatwiania sprawy to dziecinada" - twierdzi szef "Solidarności" Janusz Śniadek.

Reklama

O co chodzi? Gdy w połowie maja Donald Tusk spotkał się z członkami komisji trójstronnej, obiecał, że stanie się to do 26 maja. Dziś tą zwłokę skrzętnie wypomina także OPZZ i jego szef Jan Guz. "My chcieliśmy zajęcia się wszystkimi trzynastoma punktami, bo wtedy każda strona z czegoś ustępowała. A otrzymaliśmy sześć propozycji, z czego cztery niekorzystne z punktu widzenia pracowników. Rząd zajmuje się tylko tymi korzystnymi dla pracodawców" - przekonuje związkowy lider.

Na opóźnieniach krytyka się nie kończy. Z sześciu punktów, które ma przyjąć rząd, w zasadzie tylko urlopy postojowe nie wywołują sprzeciwu związkowców. Co do reszty w większym lub mniejszym stopniu zgłaszają oni wątpliwości. Najwięcej do zmiany warunków umów na pracę na czas określony. Propozycja resortu pracy zakłada, że pracownika nie będzie można zatrudnić w taki sposób na dłużej niż dwa lata. Związkowcy żądają, by te zmiany były wprowadzone tylko na czas kryzysu, a nie na trwałe. "Jeśli cały pakiet ma obowiązywać 24 miesiące, a przepis mówi, że umowy można zawierać maksymalnie na 24 miesiące, to jest śmiech i wystawianie nas do wiatru" - krytykuje Jan Guz.

Reklama

"Solidarność" w ogóle nie chce komentować propozycji. "Uważam za niewłaściwe wchodzenie w szczegóły, gdy nie ma całości pakietu" - wytyka rządowi szef "Solidarności" Janusz Śniadek. Ale na tym nie kończy. Związkowcy z "Solidarności" do 10 czerwca dali czas rządowi na przedstawienie wszystkich propozycji. Jeśli tak się nie stanie, jeszcze w czerwcu może dojść do ogólnopolskiej manifestacji związku.

Na razie Platforma tymi groźbami się nie przejmuje. "Nam zależy przede wszystkim, żeby ten pakiet wszedł w życie. Drugorzędna jest opinia związków zawodowych, bo to pakiet wspierający pracodawców i pracowników w czasach kryzysu, i to przede wszystkim oni mają zyskać" - przekonuje szef klubu PO Zbigniew Chlebowski.

Przyjęte przez rząd rozwiązania mają jeszcze przed wakacjami zostać uchwalone przez parlament i wysłane prezydentowi do podpisu.