Przedstawicielki Kongresu Kobiet spotkały się już z marszałkami Sejmu i Senatu oraz szefami wszystkich klubów parlamentarnych. Jednak dopiero wczorajsze spotkanie z prezydentem wzbudziło u nich prawdziwy entuzjazm. "Pan prezydent wyraził pełne zrozumienie dla naszych postulatów i na pewno nie zawetuje ustawy, która wprowadzałaby parytet na listach wyborczych" - mówiła nam po spotkaniu prof. Zielińska. Lech Kaczyński zgłaszał tylko jedno zastrzeżenie. "Wątpliwość jest taka, czy podział miejsc na listach powinien być po połowie" - wyjaśnia prof. Zielińska.

Reklama

>>>Posłowie nie chcą kobiet w Sejmie

Wcześniej podobne wątpliwości w rozmowie z DZIENNIKEIM wyrażała sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka. "Być może wystarczyłoby wprowadzić inne proporcje procentowe" - argumentowała Junczyk-Ziomecka. I tłumaczyła: "W gruncie rzeczy nie chodzi przecież o matematykę, tylko o zmianę świadomości społecznej. Znam wiele kobiet, które rozsadza energia, są pracowite, mają wrażliwość społeczną, ale brak im śmiałości, aby wejść do polityki. Uważają, że nie mają szans, żeby się przebić. Może więc właśnie parytety dodałyby im odwagi i uświadomiły, że szansę mają".

>>>Więcej kobiet w polityce? Już niedługo

Wprowadzenie parytetu to sztandarowy postulat Kongresu Kobiet. Jego działaczki nie kryły, że po spotkaniu z prezydentem wiele oczekują. "Znając sympatię pana prezydenta dla kobiet i biorąc pod uwagę, że w Kongresie bardzo aktywny udział brała małżonka Lecha Kaczyńskiego, mam nadzieję na jego przychylność" - mówiła nam prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, Henryka Bochniarz.

Reklama

Jutro przedstawicielki Kongresu Kobiet będą namawiać do idei parytetów szefa rządu Donalda Tuska.

"To będzie okazja do spokojnej, rzeczowej rozmowy oraz przedstawienia argumentów" - mówi tylko rzecznik rządu Paweł Graś. Wcześniej zdecydowane poparcie dla zagwarantowania kobietom połowy miejsc na listach wyborczych zadeklarował szef kancelarii premiera, Sławomir Nowak. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest też szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Działaczki Kongresu Kobiet szukają politycznego poparcia dla idei parytetów w Polsce, ale zapowiadają już teraz, że same zgłoszą projekt odpowiedniej ustawy. Projekt będzie obywatelski, a to oznacza, że na jesień zaczną zbierać pod nim wymaganych 100 tys podpisów.

Reklama

Parytety funkcjonują od lat w wielu krajach europejskich, m.in Słowenii, Hiszpanii, Szwecji, we Francji i w Anglii.

p

ANNA MONKOS: Dlaczego jest pani za parytetami?
HENRYKA KRZYWONOS*: Bo powinna być równość. I nie zgadzam się, że sprawę załatwi zagwarantowanie kobietom np. trzydziestu procent miejsc na listach wyborczych. Powinno być pół na pół.

Ale politycy, również kobiety, mówią, że to by było nieuczciwe faworyzowanie kobiet. Wciąganie ich na listy "na siłę".
Jakie wciąganie na siłę? To, że kobiety będą na listach, nie znaczy, że trzeba na nie głosować. Jeśli będę wiedziała, że od pani Malinowskiej lepszy jest pan Kowalski, to zagłosuję na Kowalskiego. Proste. Ale wybór musi być.

Kobiety mają do utrudniony dostęp polityki?
Oczywiście. Mają dzieci, mężów, którymi też się muszą zajmować. Prawda jest taka, że kobiety są lepiej wykształcone od mężczyzn, a mimo to jest tak, że kiedy kobiecie coś się udaje, to się mówi: No, coś takiego. Przecież jesteś tylko kobietą.

Mężczyźni zagarnęli politykę?
Jest tak, że przy układaniu list wyborczych to zawsze się kobiety wrzuca ewentualnie na przedostatnie miejsce. "Bo i tak się baba nie dostanie". Ja w wyborach startować nie będę, ale oburza mnie, kiedy słyszę, że tak się traktuje kobiety.

Myśli pani, że politycy boją się, że gdyby do rywalizacji dopuścili kobiety, okazaliby się słabsi?
A dlaczego nie? Jeśli ktoś zna panią Kowalską i wie, że jest to wykształcona i fajna babka i walczy o siebie i o innych, to pewnie by na nią zagłosował. Gdyby się tylko znalazła na liście.

>>>Kwaśniewska składa hołd Krzywonos

Polityka byłaby lepsza, gdyby było w niej więcej kobiet?
Jasne. My jesteśmy bardziej gospodarne. To my prowadzimy domy. Wiemy, jak wydawać pieniądze. Niech pani zostawi jakiegoś mężczyznę na miesiąc samego w domu. Da mu pieniądze i piątkę dzieci, żeby się nimi zajmował. Po tygodniu nie będzie już miał ani grosza, zapewniam panią! I zacznie pożyczać. Nie chcę wchodzić ze skrajności w skrajność, ale prawda jest taka, że to kobiety potrafią zawsze związać koniec z końcem.

*Henryka Krzywonos, działaczka opozycji w okresie PRL