W sieć zastawioną przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego wpadli dwaj współpracownicy lidera Samoobrony, a nie on sam. Prokuratura stara się dociec, kto ostrzegł Andrzeja Leppera przed planowaną operacją Biura Antykorupcyjnego.

W ubiegły piątek CBA chciało zrealizować scenariusz, który przygotowywany był od wielu tygodni. Wyglądał tak: o 12.30 w gabinecie Leppera miał się pojawić Piotr Ryba, jeden z pośredników w łapówkarskim procederze. W tym samym czasie powinno rozpocząć się spotkanie Andrzeja Kryszyńskiego, wspólnika Ryby, z agentami CBA. Funkcjonariusze w jednym z warszawskich hoteli chcieli mu dać do przeliczenia pieniądze. Następnie po posiedzeniu kolegium w Ministerstwie Rolnictwa Ryba miał odebrać dokument z decyzją o odrolnieniu działki i dołączyć do Kryszyńskiego. Wtedy mieli dostać łapówkę. CBA chciało monitorować, do kogo trafią pieniądze. Funkcjonariusze liczyli się z tym, że przesyłka z banknotami trafi do wicepremiera.

Plan nie wypalił. Ktoś uprzedził o akcji Leppera, a potem Rybę i Kryszyńskiego. Lider Samoobrony w rozmowie z DZIENNIKIEM twierdzi, że dostał ostrzeżenie przez telefon i od anonimowej osoby, która pojawiła się w biurze jego partii w piątek rano. "Ktoś tutaj przyszedł, jeszcze nie było ze mną funkcjonariuszy BOR. Powiedział mi, że zostanę załatwiony" - powiedział DZIENNIKOWI.

Przeciek zamieniał się w powódź. Przed południem Ryba odebrał telefon z sekretariatu Leppera i został poinformowany, że spotkanie z Lepperem się nie odbędzie i że ma zakaz wstępu do ministerstwa. Także Kryszyńskiego, który w piątek od godziny 13 liczył pieniądze, ostrzeżono telefonicznie. Po chwili pospiesznie opuścił hotelowy pokój. Według nieoficjalnych informacji to Ryba ostrzegł Kryszyńskiego. Sam Ryba - według informacji gazety - dostał sygnał przez pośredników od samego Leppera.

Kto mógł wiedzieć o planowanej przez CBA akcji? Oprócz oficerów biura także prokurator generalny Zbigniew Ziobro i premier Jarosław Kaczyński. Poza nimi o prowadzonych operacjach specjalnych wie także kilkanaście opiniujących je osób, w prokuraturach, Ministerstwie Sprawiedliwości oraz w sądach.







Reklama