"Premier najwidoczniej coraz głębiej żyje w świecie urojonym. Teraz jednak propaganda sukcesu, którą Tusk sam się zahipnotyzował, brzmi już zupełnie inaczej w uszach Polaków niż jeszcze rok czy dwa lata temu. Społeczeństwo wyczuwa daleko idącą niewiarygodność w zapewnieniach obozu rządzącego" - ocenia na łamach "Naszego Dziennika" ostatni list premiera profesor Krasnodębski. Według niego nawet wyborcy PO odwracają się więc od rządu. =

Reklama

"Tekst w <Gazecie Wyborczej> jest bardzo odległy od rzeczywistości - a wiara szefa rządu w to, co mówi i pisze, powinna napawać nas największym niepokojem. Donald Tusk wierzy głęboko w coś, co ma się nijak do prawdy. Całkowicie nietrafnie diagnozuje stan naszego państwa i sytuację międzynarodową" - dodaje uczony.

A jak naprawdę wygląda nasze państwo? "Ta władza zdemolowała Polskę zarówno w zakresie polityki zagranicznej - mam tu na myśli obniżenie rangi Polski na arenie międzynarodowej, gospodarczej, a także w zakresie polityki historycznej" - pisze socjolog. W liście Donald Tusk nie zajmuje się, zdaniem Krasnodębskiego, ważnymi sprawami - nic nie mówi o długu publicznym, czy Smoleńsku.

"Nie wspomina, że Polska w ciągu trzech lat jego rządów straciła więcej generałów niż w czasie kampanii wrześniowej. Nie mówi w ogóle o katastrofie smoleńskiej. Nie pada ani jedna fraza dotycząca tej strasznej tragedii, która obnażyła przecież słabość, nieudolność i niekompetencje urzędników i instytucji państwowych pod jego rządami." - wyjaśnia

Reklama

Profesor ostro też krytykuje politykę zagraniczną Donalda Tuska. "Dopóki ktoś od nas czegoś nie wymaga, nie mamy żadnego stanowiska. Nie dotyczy to tylko Libii. Ta postawa pasywno-klientystyczna jest charakterystyczna dla całej obecnej polityki zagranicznej" - wyjaśnia. Według niego premier doprowadził do klęski stosunki z Rosją i Niemcami. "To jest rząd, który po prostu zrezygnował z prowadzenia samodzielnej, aktywnej polityki zagranicznej" - grzmi.

Profesor ma też teorię, dlaczego list premiera ukazał się w "Gazecie Wyborczej". " Jest to próba przedwyborczej kontroofensywy i gest pojednania mający na celu przywrócenie jedności" - wyjaśnia. Dodaje, że artykuł to ukłon w stronę środowiska Balcerowicza i "Gazety Wyborczej, które ostatnio atakowało premiera i jest kolejnym, po spotkaniu w sprawie OFE etapem "konsolidacji zwaśnionych frakcji".