Sformułowanie, że "śląskość jest po prostu pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej" znalazło się w opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie Prawa i Sprawiedliwości o stanie państwa.

Reklama

Potem prezes PiS doprecyzował, że w raporcie jego partia nie wypowiadała się przeciwko śląskości czy kaszubskości. "Twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy za zakamuflowaną opcję niemiecką" - mówił. Zastrzegł jednak, że śląskość i kaszubskość PiS całkowicie "akceptuje i ceni".

W poniedziałkowej rozmowie z PAP lider RAŚ, członek zarządu województwa śląskiego Jerzy Gorzelik podsumował weekendową debatę na ten temat, w tym krytyczne wobec wypowiedzi Kaczyńskiego komentarze polityków innych opcji.

"Większość zaczęła się oburzać, że Ślązakom przypisuje się niemieckość, jakby akceptując to, że niemieckość jest czymś wstydliwym i złym. Ja czuję się oburzony słowami J. Kaczyńskiego na temat zakamuflowanej opcji niemieckiej nie dlatego, że postrzegam niemieckość jako coś złego, ale dlatego, że te słowa stawiają osoby deklarujące narodowość śląską - a do takich się zaliczam - w pozycji jakichś podstępnych tchórzy, którzy boją się wprost powiedzieć, kim się czują i ukrywają się pod wydumanym szyldem śląskości. To jest oburzające, bo nie sądzę, by ludzie deklarujący narodowość śląską cokolwiek ukrywali" - powiedział Gorzelik.

Reklama

"Gdyby czuli się Niemcami, deklarowaliby narodowość niemiecką, która przecież jest oficjalnie uznawaną opcją mniejszościową RP, korzysta z praw przysługujących mniejszościom. Nie ma powodów, by niemieckość ukrywać. Widocznie Jarosław Kaczyński uznaje niemieckość za coś tak wstrętnego i niegodnego, że uważa, iż ludzie, którzy się do niej poczuwają, muszą ją ukrywać" - dodał.

Jego zdaniem, wypowiedzi Kaczyńskiego i innych polityków tej partii sprowadzają się do tego, że "akceptujemy śląskość tylko wtedy, jeśli ona jest formą polskości". "To jest wyrazem filozofii, którą można streścić w haśle: +Polska dla Polaków+" - dodał lider RAŚ.

Jak ocenił, PiS jawi się w tym kontekście jako "niebezpieczni radykałowie". "Na tle PiS RAŚ tym bardziej będzie uchodził za organizację umiarkowaną" - uznał.

Reklama

Jego zdaniem, deklaracje polityków PiS będą miały wpływ na wynik trwającego spisu powszechnego. "Na pewno znacząca część nie tylko mieszkańców naszego regionu na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu zadeklaruje narodowość śląską" - przewiduje. Uchylił się jednak od prognozy, jak duża może to być liczba. Podczas poprzedniego spisu powszechnego w 2002 r. narodowość śląską zadeklarowało 173 tys. osób.



Ruch Autonomii Śląska w ubiegłorocznych wyborach samorządowych poparło blisko 8,5 proc. mieszkańców województwa, co dało ugrupowaniu po raz pierwszy trzy mandaty w 48-osobowym sejmiku. Organizacja weszła do rządzącej województwem koalicji z mającą większość mandatów PO oraz PSL. Za stworzenie tej koalicji śląskich polityków PO krytykowała nie tylko opozycja, ale i prominentni politycy wywodzący się z tej partii, w tym prezydent Bronisław Komorowski.

Lider Ruchu, który jest historykiem sztuki, wszedł do zarządu województwa jako jego członek odpowiedzialny za edukację, kulturę oraz promocję i współpracę z zagranicą. Podczas niedawnego zjazdu wyborczego RAŚ regionalni politycy PO - przewodniczący śląskich struktur poseł Tomasz Tomczykiewicz i marszałek województwa Adam Matusiewicz oceniali pierwsze miesiące współpracy jako udane i komplementowali koalicjanta.

RAŚ od 20 lat propaguje ideę przywrócenia - w nowoczesnej formie - autonomii, jaką region cieszył się w II RP. Ruch chciałby doprowadzić do tego w 2020 r. "Na pytania o to, czy chcemy oderwać Śląsk od Polski, odpowiadam tylko 1 kwietnia. Jeśli natomiast chodzi o ideę autonomii, to każdy, kto zapoznał się z definicją tego pojęcia wie, że oznacza ono pewien zakres samodzielności w ramach większej całości, w tym przypadku w ramach tej całości jaką jest państwo polskie" - powiedział w poniedziałek Gorzelik. Zaznaczył, że jego organizacja zamierza postępować "zawsze zgodnie z literą prawa" oraz posługiwać się "wyłącznie metodami demokratycznymi i pokojowymi".