"Tusk musi zrobić porządek na stadionach, ale pierwszą bitwę już przegrał" – mówi Jan Tomaszewski w rozmowie z portalem Onet.pl. "Prawdziwi kibice Legii i Lecha tylko stracili przez decyzje premiera. Uważam, że wojewodom i mojemu koledze z boiska, Donaldowi Tuskowi, odwaga pomyliła się z odważnikiem" – dodaje.

Reklama

Były piłkarz ma własną receptę na walkę z kibolami, opierającą się po prostu na przestrzeganiu dotychczasowych przepisów, z zakazami stadionowymi włącznie. PZPN powinien nakładać na kiboli kary, np. półroczne zakazy wyjazdów, i zapobiegać brataniu się chuliganów z działaczami klubowymi. Według niego, należałoby też ustawowo zabronić współpracy klubów z klubem kibica.

"Premier powinien ukarać organizatorów, czyli PZPN, a nie Legię i Lecha" – twierdzi były piłkarz. Jego zdaniem należałoby ostatecznie zamknąć "po wsze czasy" stadion w Bydgoszczy, bo to obiekt lekkoatletyczny, a nie piłkarski. Zarzuty powinien usłyszeć zarząd PZPN – i to Związek powinien otrzymać największą karę.

Zamiast tego "premier popełnił karygodny błąd" – uważa Tomaszewski. Jest on gotów świadczyć na rzecz klubów w razie gdyby sprawa decyzji rządu znalazła finał w sądzie. Jednocześnie jednak odrzuca on polityczną motywację działań rządu – zakładającą, że zamknięcie stadionów to rodzaj zemsty za brak sympatii kiboli do władzy. Za to wiele gorzkich słów poświęca PZPN. "Kiedy ministrem sportu był Jacek Dębski i była podobna sytuacja z Dziurowiczem, ówczesnym szefem PZPN, to Dębski pojechał do Paryża, spotkał się z Blatterem i przekazał mu wszystkie nieprawidłowości, jaki dopuścił się PZPN pod zarządem Dziurowicza. Blatter przyjechał do Polski i usunął Dziurowicza" – przypomina, podkreślając że był świadkiem tego spotkania. Tymczasem minister sportu Adam Giersz zachowuje się jak "niemota".

Reklama