"To za ich rządów zlikwidowano najwięcej szkół w całej historii. To za ich rządów w szkołach panowała atmosfera zastraszenia i programy nawołujące do braku tolerancji" - podkreślił rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji Narodowej Grzegorz Żurawski.

Reklama

"Uczniom życzymy mimo wszystko udanych wakacji, dużo słońca i uśmiechu. Mamy nadzieję, że już jesienią, po zmianie rządu, pani minister nie będzie mogła dalej psuć polskiej szkoły" - powiedział w środę na konferencji prasowej w Sejmie szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Po południu w internecie na Salonie24 pojawił się wpis prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego "z okazji zakończenia roku szkolnego", w którym stwierdził on, że "sytuacja w szkolnictwie daleka jest od ideału". Prezes PiS napisał m.in. o "wadliwej podstawie programowej, niskiej jakości podręczników, zachowaniach patologicznych i braku bezpieczeństwa w szkołach" i "degradacji prestiżu zawodu nauczyciela".

W ocenie Kaczyńskiego, sytuacji nie poprawiają wprowadzane przez rząd zmiany, takie jak nowy System Informacji Oświatowej, "zakładający gromadzenie danych wrażliwych o uczniach". Prezes PiS przypomniał, że jego partia pracuje nad wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy nt. SIO.

Reklama

Na konferencji prasowej posłowie klubu PiS przygotowali Hall cenzurkę, podobną do tych, które otrzymały w środę uczniowie - formularz świadectwa z polskim godłem wydrukowany został na specjalnym sztywnym papierze.

"Zdaniem nie tylko opozycji, ale rodziców, nauczycieli, związków zawodowych pani minister - jako pierwszy nauczyciel RP - nie uzyskuje promocji" - powiedział Sławomir Kłosowski (PiS).



Reklama

Dodał, że Hall otrzymała naganną ocenę z zachowania m.in. za 94-procentową absencję na posiedzeniach sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, a także za "arogancję" i "lekceważenie" związków zawodowych czy rodziców.

Jak napisano na świadectwie, Hall dostała ocenę niedostateczną za spadający poziom bezpieczeństwa w szkołach publicznych, brak miejsc w polskich przedszkolach i zły - zdaniem PiS - stan szkół podstawowych oraz nieprzygotowanie ich do kształcenia sześciolatków.

"Jedynkę" na świadectwie Hall dostała też za sytuację w gimnazjach (według PiS, lawinowo wzrasta tam poziom przemocy) oraz zbyt wczesne - zdaniem PiS - profilowanie w liceach ogólnokształcących.

Najniższą możliwą ocenę PiS wystawiło Hall ponadto za upadające - zdaniem tej partii - szkolnictwo zawodowe.

PiS skrytykowało też Hall za problemy polskich szkół za granicą, pozbawienie kompetencji nadzoru pedagogicznego oraz brak środków na doskonalenie nauczycieli.

Minister otrzymała jedną ocenę celującą. Dostała ją jednak - jak napisano na świadectwie - za ogromną liczbę zlikwidowanych szkół.



Rzecznik prasowy MEN Grzegorz Żurawski powiedział, że PiS w pierwszej kolejności powinno uderzyć się w pierś. "To za ich rządów zlikwidowano najwięcej szkół w całej historii. To za ich rządów w szkołach panowała atmosfera zastraszenia i programy nawołujące do braku tolerancji" - podkreślił.

Przytoczył m.in. dane z raportów programu "Szkoła bez przemocy" z lat 2006 i 2011, które pokazują, że poprawiły się odczucia uczniów związane ze szkołą. "Około dwa razy więcej uczniów uważa, że +w szkole naprawdę się rozwija i czuje, że idzie naprzód+, +w szkole czuje się docenionych+ oraz deklaruje, +że lekcje ich interesują+" - przypomniał Żurawski.

"Mimo stale obecnej w debacie publicznej krytyce obniżenia wieku szkolnego, rośnie liczba rodziców dobrze oceniających przygotowanie szkół na przyjęcie 6-latków. W badaniach CBOS z roku 2009 i 2011, udział rodziców uważających, że szkoły w ich miejscu zamieszkania są odpowiednio przygotowane do tej zmiany wzrósł z 30 proc. do 42 proc. w miastach i z 49 proc. do 58 proc. na wsiach" - powiedział.

Jego zdaniem, duża w tym rola rządowego programu "Radosna szkoła", który pomaga w tworzeniu bezpiecznych placów zabaw przy każdej szkole. "Do dziś zbudowano około tysiąca takich placów, a 80 proc. szkół podstawowych jest już wyposażonych w sprzęt do rekreacji ruchowej najmłodszych uczniów" - poinformował rzecznik MEN.

"Nigdy w historii nie było w Polsce więcej dzieci w przedszkolach niż obecnie" - ocenił Żurawski. Przywołał dane, z których wynika, że w grupie dzieci w wieku 3-5 lat odsetek chodzących do przedszkoli wzrósł od roku 2006/2007 o 20 proc. do 64,6 proc., w tym wśród dzieci 5-letnich o 25 proc. i wyniósł aż 81 proc.