"Zgodnie z prawem musimy zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na niszczeniu lub ukrywaniu dokumentów, za co grozi kara do dwóch lat więzieni" - mówi "Polityce" prezydencki prawnik, minister Krzysztof Hubert Łaszkiewicz.

Reklama

Doniesienie, które ma trafić na biurko śledczych, będzie efektem wielomiesięcznego audytu, przeprowadzonego przez emerytowanego sędziego Sądu Najwyższego i specjalistę w dziedzinie prawa karnego. Badał on sprawę ułaskawienia Adama S. w czerwcu 2009 roku, po trwającej zaledwie cztery miesiące procedurze. Tygodnik podkreśla, że był to rekordowo krótki czas, gdyż takie sprawy ciągnęły się zazwyczaj co najmniej rok.

S. skazany w 2008 r. za oszustwo i sfałszowanie dokumentów, dzięki którym wyłudził dotację z PFRON, ma być dobrym znajomym Marcina Dubienieckiego, zięcia nieżyjącego już prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mąż Marty Kaczyńskiej miesiąc przed wydaniem aktu łaski założył z Adamem S. spółkę.

Audyt prowadzony w kancelaryjnym biurze ułaskawień pokazał wiele nieprawidłowości w tej sprawie. W niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła część dokumentów, zawierających m.in. uzasadnienie ułaskawienia Adama S. Mimo wielu tygodni poszukiwań, papierów nie udało się odnaleźć. Próbując odtworzyć obieg dokumentów, ustalono, że miały one trafić na biurko ówczesnego ministra Andrzeja Dudy. Nie udało się jednak dojść, czy prezydent Lech Kaczyński miał możliwość zapoznania się z tymi dokumentami. Sam były minister nie chciał rozmawiać z tygodnikiem.

Reklama

By upewnić się, że zaginięcie dokumentów nie miało związku z przypadkiem, skontrolowano kilka innych spraw dotyczących ułaskawienia, które przeprowadzano w tym samym czasie. Tu jednak nie było żadnych zastrzeżeń, dokumenty były na miejscu.



"Gubimy się w przypuszczeniach, dlaczego zginęły te papiery i trudno nam znaleźć sensowną odpowiedź, poza tą, że prawdopodobnie ktoś chciał zatrzeć ślady swej aktywności w tej sprawie. Ale kto i dlaczego, nie mamy pojęcia. Mamy nadzieję, że prokuraturze uda się to wyjaśnić" - mówi rozmówca "Polityki" z Kancelarii Prezydenta.

Reklama

Poza doniesieniem do prokuratury, dokonano także zmian personalnych. Dyrektor biura ułaskawień został przeniesiony do innego biura, na niższe stanowisko, a jego zastępca odszedł z pracy.

O ile są zastrzeżenia co procedury ułaskawienia, o tyle - co podkreśla tygodnik - samo ułaskawienie jest aktem niepodważalnym i obowiązującym.