Prokuratura wojskowa ogłosiła, że zgadza się na warunki, jakie stawiał doktor Wiesław Binienda. Śledczy ogłosili, że chcą spotkać się z ekspertem komisji Macierewicza i wysłuchać, co ma do powiedzenia na temat katastrofy smoleńskiej. Co więcej, na rozmowę zaproszą również przedstawiciele ambasady amerykańskiej, o co zabiegał doktor Binienda.

Reklama

Z przykrością muszę powiedzieć, że komunikat prokuratury okłamuje opinię publiczną - stwierdza jednak Antoni Macierewicz w rozmowie z serwisem wPolityce.pl. Poseł PiS tłumaczy, że wysłał zaproszenie do prokuratorów i przez trzy godziny czekał w Sejmie wraz z naukowcem na przybycie śledczych. Bezskutecznie.

Pod koniec oczekiwania prokuratura przysłała pismo, w którym stwierdziła, że nie skorzysta z zaproszenia pana profesora - relacjonował Macierewicz. - Gdy nasz gość już wyjechał z Sejmu poza Warszawę, prokuratura wydała oświadczenie, że przyjmuje propozycję, ale zupełnie inną, gdzieś w jakimś innym miejscu - dodał.

Jak można rozumieć zachowanie śledczych? Poseł PiS wietrzy spisek.

To jest najprawdopodobniej pułapka na profesora - ujawnia w rozmowie z wPolityce.pl. - Chodzi zapewne o zwabienie go do prokuratury, przesłuchanie w charakterze świadka i następnie objęcie wszystkiego co wie tajemnicą śledztwa, by nie mógł więcej podejmować tematu, nie mógł mówić o wynikach swoich prac, nie mógł spotykać się z ludźmi, występować w mediach - przekonuje Antoni Macierewicz.

Reklama