Czwartkowe posiedzenie Sejmu poświęcone procedurom podjętym przez władze po katastrofie smoleńskiej Czernecki porównał do niesławnego Sejmu Niemego z 1717 roku.

Po trzystu kilkudziesięciu latach Marszałek Sejmu III RP chciała uniemożliwić zadawanie zwyczajowych pytań do ministra sprawiedliwości - czytamy na blogu europosła w Onet.pl.

Reklama

- To spektakularny dowód na ograniczanie demokracji w Polsce i traktowanie Sejmu wyłącznie jako maszynki do głosowania, miejsca, gdzie wciska się przyciski, ale gadać za dużo nie wolno - dodaje.

Ostatecznie Marszałek Sejmu zezwoliła na zadawanie pytań. Ale Czarnecki mimo to ostro skrytykował Ewę Kopacz.

Zmiana planów. Jednak będą pytania o pochówki>>>

Reklama

- Oczywiście, że marszałek Kopacz broni minister Kopacz, czyli siebie. To ona przecież kłamała w żywe oczy, łgała jak najęta, że po 10 kwietnia 2010 sekcje zwłok ofiar i ich identyfikacje były przeprowadzone bez zastrzeżeń i że Rosjanie zrobili wszystko, aby było OK - rzuca oskarżenia Czarnecki.

Na koniec europoseł PiS dodał, że jeśli chodzi o rolę parlamentu w naszym kraju to jesteśmy coraz bardziej odlegli od Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji, a coraz bliżej nam do Białorusi, Ukrainy i Rosji.