Ostatnio przy Wiejskiej z dużym natężeniem krążyły historyjki o Waldemarze Pawlaku - przypomina "Polska the Times". Któryś z polityków przywołał taką: rzecz się ma przed wyborami, pytają wtedy jeszcze szefa ludowców, kto je wygra, a ten z pokerową miną odpowiada: - Jak to kto? Nasz koalicjant!.

Reklama

Warto w tym momencie przypomnieć, że Polskie Stronnictwo Ludowe ma w zwyczaju wchodzić w koalicje ze zwycięzcami wyborów. Przed sojuszem z PO trwało w koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, który wygrał wybory do Sejmu w 2001 roku.

Ale jest też anegdota bliższa ostatnim wydarzeniom. Po zjeździe PSL, na którym wybrano Janusza Piechocińskiego przewodniczącym partii, Waldemar Pawlak spotkał się na sejmowym korytarzu z Leszkiem Millerem, szefem SLD. Ten spytał: - Waldek, a co ty teraz będziesz robił? Na to Pawlak ponoć odpowiedział: - A wiesz co, wreszcie się będę opierdalał.

Legendą obrosły słynne przerwy ogłaszane przez marszałek Ewę Kopacz podczas głosowań - czytamy w "Polsce". Na początku swojego marszałkowania Ewa Kopacz ich nie robiła, a kiedy chciała zapalić, a wiadomo, że nie jest wolna od tego nałogu, zastępował ją Cezary Grabarczyk. Jak głosi anegdota, pewnego razu, kiedy wyszła "na dymka", Platforma przegrała głosowanie nad ustawą wartą parę milionów złotych. I wprawdzie, jak opowiada poseł Zbigniew Girzyński, odkręciła sprawę w Senacie, ale od tamtej pory Ewa Kopacz podczas głosowań nie daje się zastępować, a co dwie, trzy godziny urządza przerwy.

Reklama

Niektórzy politycy opowiadają, że Andrzej Lepper nosił w kieszeni garnituru pokrojone kabanosy, i kiedy tylko miał chwilę - podgryzał. Jarosław Kaczyński ssie ponoć za to tik-taki. O prezesie PiS krąży zresztą przy Wiejskiej mrożąca krew w żyłach opowieść, której jednak ten stanowczo zaprzecza. Podobno na początku lat 90. w sejmowej windzie - jak pisze "Polska the Times" - Kaczyński miał wyciągnąć z kieszeni pistolet, wycelować w Donalda Tuska i stwierdzić: - Dla mnie zabić ciebie to jak splunąć.

Historię tę opowiedział w czasie jednej z przedwyborczych debat Donald Tusk, prezes PiS podkreśla jednak, że nie miał wtedy pistoletu, a cała historia jest zmyślona. Jak było naprawdę, wiedzą jedynie Tusk i Kaczyński.