Barbara Sowa: Kłótnie, taśmowe afery, odejścia posłów, spadek notowań. Czarne chmury zbierają nad Ruchem Palikota.

Wanda Nowicka*: To, co się dzieje w partii, zupełnie mnie nie dziwi. Ruch jest kolosem na glinianych nogach. Brakuje mu solidnych podstaw - instytucjonalnych i kadrowych - do tego, by stać się poważną formacją polityczną. Od początku współpracy z klubem czułam niepokój związany z tym, że przywództwo Ruchu nie doceniało struktur terenowych. Wprowadzono system oparty na konflikcie między posłami z danego okręgu, a przewodniczącymi tych okręgów, bo w PR poseł nie może być przewodniczącym w regionie.

Reklama

Na czym ten konflikt polegał?

Gdy ma się posła w Sejmie, z pozycją i aspiracjami do przywództwa w regionie, który we własnym okręgu szefem być jednak nie może, to musi prowadzić do konfliktów na poziomie lokalnym. Jeszcze zanim członkowie zaczęli odchodzić z partii, bez przerwy słyszeliśmy o tym, że jakiś poseł pokłócił się z przewodniczącym, bo np. jeden z nich wprowadził do partii swoich ludzi, tzw. martwe dusze, żeby mieć przewagę w głosowaniu. Taka struktura wydawała mi się chora. Gdy jeździłam po kraju zdarzyło mi się usłyszeć skargę od przewodniczącego regionu, że o mojej wizycie dowiedział się dzień wcześniej, bo poseł z jego okręgu zataił przed nim tę informację. Zataił, bo stwierdził, że mój przyjazd, to jego event, a nie przewodniczącego.

Reklama

W Ruchu Palikota budowało się strukturę na założeniu dziel i rządź. Ludzie na dole mieli być podzieleni, słabi i skonfliktowani. Mieli szukać arbitrażu w centrali. Sęk w tym, że “na górze” nie było ani serca dla problemów w terenie, ani zainteresowania nimi. Wszelkie nabrzmiewające konflikty wewnętrzne były odsyłane, rosła frustracja, więc działacze zaczęli odchodzić. Problemem były też finanse. Działacze i działaczki, którzy chcieli coś zorganizować, musieli wyszarpywać każdy grosz.

A co z programem? Posłowie, którzy odeszli z RP, narzekają na odejście od pierwotnych założeń partii, na rzecz “bezmózgiego antyklerykalizmu” i zwykłego chamstwa.

Rzeczywiście sposób artykułowania problemów przez władze RP nie prowokował dyskusji, a jedynie budził niechęć. Sama jestem zwolenniczką rozdziału Kościoła od państwa, ale w tym kontekście padały tak niestosowne słowa, że zamiast skupiać uwagę na merytoryce, wywoływały dyskusje na temat zasadności obraźliwego mówienia o problemie.

Reklama

Wielu posłów i posłanek nie czuło się komfortowo, gdy musieli się tłumaczyć ze słów lidera, który niby mówił o słusznej sprawie, ale cały czas grał na kontrowersyjność. Nie było w partii pogody na racjonalne działania, wszystko było nastawione na tzw. źle pojętą medialność.

Ten kolos wkrótce się zawali?

Powstała partia, która nie ma fundamentów. Rośnie frustracja działaczy i nie widać na górze woli rozwiązania problemów wewnętrznych. Ale nie życzę Ruchowi klęski. Uważam, że jest przestrzeń dla inicjatywy politycznej, podejmującej kwestie światopoglądowe. RP wprowadził do debaty takie tematy, których nikt inny by nie podjął - ani PO ani SLD. Jest więc miejsce dla Ruchu, ale nie wiem czy dla takiego.

To byłaby ogromna porażka, gdyby ta partia miałby być zjawiskiem jednego sezonu politycznego. Zwłaszcza, że tak wiele osób uwierzyło w idee i w samego Janusza. Wielu do tej pory wierzy, choć widzą, że to się sypie. Na razie widzę równię pochyłą. Czy można to zatrzymać, albo odwrócić spadkowy trend? Szanse są niewielkie.

Może Ruch powinien postawić na innego lidera?

Ale na kogo?

Chociażby na Panią...

Ja nie aspiruję do przewodnictwa Ruchowi, choć zgłaszały się do mnie osoby w tej sprawie. Uważam, że te problemy panowie - bo niestety w tej chwili to partia zdominowana przez mężczyzn - powinni rozwiązać sami. Nie mam misji ratowania Ruchu.

To jaką pani ma teraz misję?

Czuję się osobą wolną w polityce. Wreszcie nie muszę się za nikogo tłumaczyć. Buduję coś, co mam nadzieję w ciągu najbliższego czasu stanie się nową inicjatywą polityczną

To nowa partia? Partia kobiet?

Nie. Za wcześnie by o tym mówić. Poza tym nie ma miejsca na polskiej scenie politycznej na partię tylko kobiecą. Jest za to miejsce na partię z „prokobiecym” programem. Chodzi o inicjatywę, w której ton nadawać będą kobiety.

Mówi pani o inicjatywie, ale unika słowa partia.

To nie ten etap. Partii nie tworzy się samodzielnie. Jeśli znajdzie się grupa osób zainteresowanych współtworzeniem partii, to będziemy o tym mówić. Teraz jest na to za wcześnie. Najpierw trzeba stworzyć warunki do odpowiedzialnego budowania partii. Nie jestem polityczką od fajerwerków, żeby ogłaszać coś, kiedy nic się jeszcze nie zadziało.

A co się do tej pory zadziało? Z kim pani rozmawiała?

Oczywiście aktywnie współpracuję z Kongresem Kobiet, ale też z innymi środowiskami. Na pewno chciałabym skorzystać z potencjału Partii Kobiet. Rozmawiam też z indywidualnymi ludźmi. Niektórzy do mnie piszą: “Pani założy partię, to ja się zgłoszę”, a ja kolekcjonuję wszystkie kontakty, żeby się do nich w odpowiednim momencie zgłosić.

A posłowie, którzy odeszli z Ruchu Palikota? Oni też są w kręgu pani zainteresowań?

Akurat oni wywodzą się ze skrzydła RP, które stawiało na przedsiębiorców. Politycznie to nie jest moja bajka.

Kto ich zatem zagospodaruje. Zasilą szeregi PO?

Rzeczywiście najbliżej im do PO i pewnie są otwarci na zaproszenia od Donalda Tuska.

*Wanda Nowicka jest wicemarszałkiem Sejmu