900 mln zł - to kość niezgody między resortem finansów a Narodowym Funduszem Zdrowia. Tyle bowiem, zdaniem funduszu, budżet powinien przeznaczyć na pokrycie kosztów leczenia osób, które same nie opłacają składek zdrowotnych. Chodzi m.in. o bezrobotnych czy korzystających z pomocy społecznej.
NFZ sprawy nie komentuje. Andrzej Troszyński, rzecznik funduszu, wyjaśnia jedynie, że zgodnie z przepisami jeżeli plan zaakceptowany przez sejmowe komisje zdrowia oraz finansów publicznych nie zostanie podpisany do 14 sierpnia przez ministrów zdrowia oraz finansów, obowiązuje ten przygotowany przez prezesa NFZ. Problem w tym, że plan podpisał tylko jeden minister. – Takiej sytuacji jeszcze w historii funduszu nie było – komentuje Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Dodaje, że działanie Rostowskiego dziwi. – Czyżby z finansami publicznymi było tak źle, że szuka oszczędności, nie biorąc pod uwagę ani skutków społecznych swojego działania, ani tego, że budżet ma obowiązek pokrywać koszty leczenia niektórych grup osób – zastanawia się Tomasz Latos.
Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia, twierdzi, że uwagi resortu finansów do planu NFZ na 2014 r. są właśnie analizowane.
– Zdaniem ministra Rostowskiego wyliczenia NFZ kosztów leczenia osób nieubezpieczonych na 900 mln zł są zawyżone – informuje wiceminister zdrowia.
W porównaniu z wydatkami na ten cel w poprzednich latach ta kwota faktycznie może wydawać się wysoka. NFZ zakładał wtedy, że na sfinansowanie świadczeń zdrowotnych nieubezpieczonych potrzebuje rocznie ok. 250 mln zł. Tyle że wtedy wyliczenia te były wzięte z sufitu. Dopiero uruchomienie w tym roku elektronicznego systemu, który umożliwia weryfikację prawa pacjentów do leczenia, pokazał prawdziwą skalę problemu, czyli to, ilu Polaków nie opłaca samodzielnie składek zdrowotnych.
Zdaniem wiceministra zdrowia brak podpisu Rostowskiego na przyszłorocznym planie NFZ nie zagraża procesowi kontraktowania świadczeń zdrowotnych.
Komentarze (30)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePytam bo różne prawicowe pokręty, tak się wypowiadają, że można odnieść takie wrażenie, iż w PIS mógłby być taki Gowin?
ludzie z nowotworami czekaja na terapie pół roku!!!
Jeszcze trochę i ten obywatel UK który panoszy się w polskich finansach ... i będzie po problemie. Ciekawe dlaczego obywatel obcego państwa jest ministrem w polskim rządzie.
A co cię to dziwko interesuje, rozstawiaj dalej nogi do dymania Gargamelowi.
nie słucha opozycji,
hi,hi,hi...
a niby co opozycja proponuje?
Znasz te sprawy z źródeł, czy tylko kwaczesz, bo to siEM należy ministrowi, a i spodoba się prezesupanu. ...zbaw zwanemu
dlaczego pacjentów z list odsyła się do prywatnego leczenia popołudniu???o co tu chodzi??? o czyj biznes???Pora z tym skończyć.
księgowy ograniczy wydatki z budżetu na finansowanie KK.?
i prezes J. Kaczynski ( ZBAW) ale nie mowia co trzeba robic zeby bylo lepiej...!
Ile % zdobyl rywal JaroZbawa?
co pisowcy i gdzie ten rywal jest?
hmmm...
..w PiSie rzadzi genialny strateg, najwiekszy z Polaków i tam nikomu nawet nie przyszloby do glowy glosowac na kogos innego bo
jak mozna zmieniac kogos kto jest najlepszy? Na gorszego? "
Czyżbyś fiutku zaPOmniał, że POdszywanie się POd cudze nicki, trolowanie i spamowanie są karalne.
W Syrii wojna - musi znów do Jerozolimy wysłać
większą sumkę na wczasy, bo MOSAD musi sarinu
u Obamy dokupić !!!
Albo ten caly Latos urwal sie z zyrandola, albo udaje durnia.
Polska znajduje się na skraju bankructwa.
Tak przynajmniej twierdzi główny ekonomista SKOK-ów Janusz Szewczak. Twierdzi on, że wirtualny budżet ministra Rostowskiego to "wielka lipa", "czary mary", a bardziej dosadnie mówiąc rozpaczliwe "zaklinanie rzeczywistości".
Wydaje się, że niestety Szewczak ma rację, a budżetowe wyliczanki księgowego czarodzieja, sztukmistrza z Londynu (magistra Vincenta Rostowskiego) to wielki szwindel, czyli kreatywna księgowość, która ostatecznie pogrzebie wirtualny domek z kart zwany "ustawą budżetową 2013". Polski budżet to "dojna krowa", która właśnie... zdycha.
Po sześciu latach "dożynania watah", "walki z faszyzmem", fascynacji "odcinkowanej mamci Madzi", twór zwany III-cią RP znalazł się na krawędzi bankructwa. Przeciętny Polak nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Jedyne co jest w stanie dostrzec, to postępujący rozpad polskiej państwowości, bankructwo samorządów lokalnych, bizantyjską arogancję władzy, erozję więzów społecznych, postępującą biedę i oficjalną korupcję. Niestety, ale przyszłość maluje się w coraz to bardziej ponurych barwach, a ludzie, którzy "na papierze" powinni być odpowiedzialni za Polskę, są zainteresowani pomnażaniem kont osobistych i dojeniem krowy, która już prawie zdechła.
Oligarchiczni decydenci – traktujący Polskę jak prywatny folwark – już czują fetor śmierci "dojnej krowy", dlatego nerwowo "chapają" ile tylko można i co tylko można jeszcze "zachapać". Już im nie straszne sondaże, ani prokurator. Czasu zostało naprawdę mało, a w głowach tłucze się natarczywe pytanie: kiedy zatonie Tuskanik i ile uda się do tego czasu ukraść?
A Polska? Polska umiera (co skrzętnie ukrywają mainsreamowe, prorządowe media).
Na koniec.
To nie blef. Ta arogancka, nieudolna władza zadłuża obecnie państwo w historycznie rekordowym tempie, 10 miliardów złotych miesięcznie - 300 milionów złotych dziennie!!!
Zastanówcie się. Czy naprawdę stać nas na podtrzymywanie tej ekipy za 300 milionów dziennie nowych długów i nasze oszczędności emerytalne, które ci panowie właśnie zamierzają bezczelnie zgarnąć?