Głosowanie w sprawie ostatecznej nazwy przeprawy nad Brdą zaplanowano na środę. Dziś Prawo i Sprawiedliwość ma z kolei zorganizować "protest w sprawie obrony mostu im. Lecha Kaczyńskiego". Na rozdawanych w Bydgoszczy ulotkach przypomina, że zmienić nazwę chcą ci sami radni, którzy w 2010 roku głosowali za jej przyjęciem.

Reklama

Od Kaczyńskiego do Puchatka

- Koalicja PO-SLD chce zmienić uchwałę. Chodzi wyłącznie o wojnę na symbole i pokazanie, że zwolennicy PiS w dyskursie publicznym się nie liczą - mówi Kosma Złotowski z PiS, pełnomocnik okręgu bydgoskiego. I przekonuje, że pamięć o Lechu Kaczyńskim należy zostawić w spokoju, a po drugie, raz podjętej uchwały nie należy zmieniać.

Rada miasta uchwalę przyjęła jeszcze w 2010 roku. W cztery dni po katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku zdecydowano, że most będzie nosił imię Lecha Kaczyńskiego. Nikt nie był przeciw, jedna osoba się wstrzymała, a trzy w ogóle nie wzięły udziały w głosowaniu.

Reklama

Ale im więcej czasu mijało od smoleńskiej katastrofy, tym więcej pojawiało się kontrowersji. - Co Kaczyński zrobił dla Bydgoszczy? - pytali jedni. Inni odpowiadali: - A co zrobił marszałek Foch, a co Mickiewicz? Podczas jednego z pełnych emocji spotkań padło nawet stwierdzenie, że jeżeli nazwa ma być niekontrowersyjna, to może im. Czekoladki lub Kubusia Puchatka. - Wszyscy lubią czekoladki, a i Kubuś Puchatek ma dużą grupę zwolenników - przekonywał Łukasz Schreiber z PiS.

Ucieczka do przodu

Propozycje zmiany nazwy zaczęły gonić jedna drugą. Solidarna Polska, która początkowo chciała Mostu Pokoju, potem poparła jednak wniosek Młodzieży Wszechpolskiej, by patronem mostu został generał Aleksander Karnicki.

W słanych do urzędu pismach przekonywano, że powiązania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Bydgoszczą są zbyt małe, aby upamiętniać go w tak podniosły sposób. Poza tym, jak pisali, znajdzie się dla niego inne miejsce, godne pamięci nie tylko samego prezydenta, jego małżonki Marii, ale także pozostałych, 94 ofiar katastrofy rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem.

Reklama

Dziś Tomasz Popowski z Solidarnej Polski przyznaje, że była to ucieczka do przodu. - Uznaliśmy, że jeśli miałoby dojść do zmiany nazwy mostu, to chcieliśmy mieć dla bydgoszczan alternatywę, zależało nam na naszej własnej ofercie - mówi. Dziś jest zdania, że początkowa nazwa w ogóle nie powinna być zmieniana.

"Pochodzi z parszywej Bydgoszczy"

Innego zdania byli z kolei radni PO i SLD. U przewodniczącego rady miasta złożyli projekt uchwały zakładający zmianę nazwy przeprawy na… most Unii Europejskiej, a potem także Most Uniwersytecki.

- Uznaliśmy, że nazwa mostu powinna łączyć, a nie dzielić, a kontrowersje wobec dawnej nazwy cały czas narastały. Tymczasem "most Unii Europejskiej” wydawał się bezpieczny, bo działania unijne widać w każdym mieście i na każdym kroku - wyjaśnia Łukasz Chojecki z SLD.

Przekonuje także, że odejście od patrona pozwoliło uniknąć niepotrzebnej dyskusji o tym, który z nich był lepszym Polakiem.

- Dla każdej innej nazwy zawsze znajdzie się grupa przeciwników. Nazwa "Uniwersytecki" budzi najmniej kontrowersji. Most mieści się przy Trasie Uniwersyteckiej, a poza tym to już zwyczajowa nazwa używana przez mieszkańców - mówi Anna Mackiewicz z SLD; w 2010 roku jako jedyna wstrzymała się od głosu.

Paweł Olszewski z PO podkreśla także, że uchwała w 2010 roku została podjęta pod dyktando polityków i na kanwie bardzo silnych emocji. - A poza tym Lech Kaczyński nic znaczącego nie zrobił dla miasta. Wręcz przeciwnie; zasłynął powiedzeniem, że minister Sikorski pochodzi z parszywej Bydgoszczy - przekonuje.

"Jestem za zmianą nazwy"

Ale propozycje zmiany nazwy zgłaszały miastu nie tylko partie polityczne.

Wpływały one także od organizacji pozarządowych. I tak np. Stowarzyszenie Bydgoski Wyszogród w liście otwartym do prezydenta miasta wskazało na króla Zygmunta III Wazę. To właśnie za panowania Zygmunta III Wazy Bydgoszcz przeżywała okres największego rozkwitu i znaczenia, szeroko słynęła ze spływu drewna, handlu zbożem, a także dzięki królewskiej mennicy, jak przekonywał Robert Szatkowski, prezes stowarzyszenia.

Z czasem spór o nazwę bydgoskiego mostu przeniósł się także do Facebooka. Na profilu "Budowa mostu im. Lecha Kaczyńskiego w Bydgoszczy. Jestem za zmianą nazwy" internauci proponowali kolejne własne pomysły. Wśród nich są m.in. most im. Mariana Rejewskiego, Jana Czochralskiego czy też np. Łuk Bydgoski. Profil śledzi teraz ponad dwa tysiące użytkowników.

Radni wycofują się rakiem

Ostatecznie Platforma Obywatelska i SLD zdecydowały, że most w Bydgoszczy powinien nosić miano Uniwersyteckiego. Z kolei do radnych PiS, którzy przypominali, że przeprawa ma już swoją nazwę - zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta RP - na przełomie października i listopada dołączyła Solidarna Polska.

- Nie chciałem wywarzać otwartych drzwi i zależało mi na uniknięciu kolejnych konfliktów. Wcześniej musiałem się grubo tłumaczyć, z tego, że prawicowe ugrupowanie odeszło od matecznika. A chciałem tylko, żeby Solidarna Polska była utożsamia jako alternatywa tak dla PO, jak i dla PiS - wyjaśnia Szymon Dankowski, pełnomocnik Solidarnej Polski dla miasta Bydgoszcz.

Ale jak zauważa Tomasz Lenz, polityk Platformy Obywatelskiej z pobliskiego Torunia, sytuacja nadal jest bardzo niezręczna, i to dla każdej ze stron. - Radni przyjęli w przypływie emocji po dramacie smoleńskim decyzję o patronacie dla budowanego mostu. Dzisiaj, gdy emocje opadły, wycofują się z tego rakiem - mówi. - Wbrew temu, co PiS na czele z Macierewiczem i - o zgrozo bratem zmarłego Lecha Kaczyńskiego - zrobili z dramatem wszystkich Polaków, nie wycofywałbym się z poprzednio podjętej decyzji - kwituje.

Pierwsi kierowcy mają przejechać Trasą Uniwersytecką mniej więcej w połowie grudnia.