Choć z dzisiejszej perspektywy wydaje się to dziwne, to największy niepokój wejście do Unii budziło na wsi: z powodu obaw o wykup ziemi, znacznie mniejszych dopłat niż w państwach „starej” UE i wreszcie regulacji rynku cukrowego czy mlecznego. Do tego spora część PSL była eurosceptyczna, dlatego szef ludowców i ówczesny wicepremier Jarosław Kalinowski znalazł się pod potężną presją i nie chciał ustąpić. Z kolei Miller obawiał się, że zbyt twarde stanowisko w tej sprawie zaburzy całe negocjacje. Dlatego między liderami koalicyjnych partii w przerwie negocjacji z UE także odbyła się ostra rozmowa.
Jeden siedział na schodach, drugi stał nad nim, a reszta obserwowała z boku. Nie było dla nas wtedy pewne, czy Kalinowski nie machnie ręką na negocjacje i nie wróci do Polski, zrywając przy okazji koalicję - relacjonuje Jan Truszczyński, główny negocjator z UE.
Tłumaczyłem Kalinowskiemu, że została tylko kwota mleczna i czy zamierza z tego powodu rozbijać unijny szczyt i koalicję w Polsce. Był w ponurym nastroju - opowiada Miller. Rozmowę przerwał telefon od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który także był zaniepokojony, bo wcześniej zadzwonił do niego Kalinowski. Kwaśniewski powiedział Millerowi, by zaangażować w rozstrzygnięcie sporu autorytet, który uznają ludowcy. - Powiedziałem mu, że to dobry pomysł. I dodałem z przekąsem, że najlepiej byłoby, gdyby z Kalinowskim porozmawiał Witos. Na to Kwaśniewski: już o tym myślałem, ale nie mam do niego komórki - relacjonuje Miller.
Reklama
W Magazynie DGP również o:
Reklama

Strachy na Lachy, czyli co się sprawdziło z eurosceptycznych haseł