frajerami. Ja szanuję biznesmenów, a nie frajerów. Jeśli zaproponowaliśmy już w połowie sierpnia instrument wycofania z rynku, w którym za jabłka proponujemy 27 groszy, a frajerzy wiozą jabłka na przetwórstwo po 12-14 groszy ich wybór. Wolny kraj, demokracja. Każdy korzysta z tego co uważa za bardziej stosowne - tak o rolnikach, którzy nie chcą zniszczyć swojej produkcji, tylko wożą ją do skupu mówi w rozmowie z portalem mpolska24.pl minister rolnictwa, Marek Sawicki.

Reklama

W ostrych słowach szef resortu mówi też o tym, że pośrednicy zarabiają fortunę, a rolnicy dostają grosze. Trudno żałować frajerów, którzy dają się oszukiwać. To nie jest tylko problem Europy, to problem światowy. W pierwszej części wypowiedzi, ja mówiłem, że proponuję przetwarzanie w małych i średnich gospodarstwach rolnych i sprzedaż bezpośrednią to niech Ci ludzie zaczną produkować kiełbasę, dżemy i sprzedawać konsumentom nie po 4,5 jak obserwujemy dobre jabłka w supermarketach ale po 2,5 - stwierdza polityk PS.

Zapytany zaś dlaczego rolnicy sprzedają jabłka po 12 groszy, a z kolei niemieccy farmerzy płacą po 7,5 euro za godzinę zbiorów, a za kilogram jabłek dostają złotówkę, użył równie mocnych słów. Jabłka niczym się nie różnią. Nasze są lepsze od niemieckich, natomiast nasi producenci są od niemieckich głupsi i albo zaczną podpatrywać i to samo stosować, albo ciągle narzekać i oczekiwać, że minister za nich to rozwiąże - powiedział dziennikarzowi portalu.

Dziennikarze TOK FM postanowili zapytać resort rolnictwa o wyjaśnienie słów Marka Sawickiego. Minister miał na myśli nie to, że rolnicy poszkodowani przez embargo są frajerami, tylko że - jeżeli za wycofanie z rynku mają propozycję rekompensaty 27 groszy, a oddają do skupu za 10 groszy - jest to sytuacja niezrozumiała - stwierdzili urzędnicy.

Reklama

ZOBACZ TAKŻE: Rolnicy wycofują wnioski o rekompensaty. "Zbyt niskie stawki zaproponowane przez Brukselę">>>