Jacek Sasin, polityk Prawa i Sprawiedliwości uważa, że bycie eurodeputowanym nie przeszkodzi Andrzejowi Dudzie w prowadzeniu kampanii wyborczej. Obecność Dudy w Parlamencie Europejskim uznał za jego atut przy kandydowaniu na prezydenta. - Warto wskazywać takich kandydatów do najwyższego urzędu w państwie, którzy potrafią się również poruszać po zagranicznych, europejskich salonach i którzy nabierają doświadczenia w polityce międzynarodowej - dodał Sasin.

Reklama

Z kolei rzecznik PiS Marcin Mastalerek powiedział w radiowej Trójce, że Andrzej Duda to polityk, który będzie godnie reprezentował Polskę. Mimo młodego wieku ma duże doświadczenie - był wiceministrem w rządzie, pracował w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jest wykształcony, zna języki obce - chwalił go rzecznik. - Na jego tle będzie widać wszystkie wady Bronisława Komorowskiego - mówił Mastalerek.

Zbigniew Ziobro chowa polityczne ambicje do kieszeni i poprze Andrzeja Dudę. Lider Solidarnej Polski, mimo wcześniejszych deklaracji, że zamierza wystartować w wyścigu o fotel prezydenta, zaznaczył w Krakowie, że w wyborach udzieli poparcia kandydatowi PiS. - W polityce ambicje osobiste czasem trzeba mieć na dalszym planie. Liczą się wyższe cele, jak dobro Polski i zmiana rządzących - podkreślał. Zbigniew Ziobro zaznaczył, że w umowie koalicyjnej między PiS, Polską Razem i Solidarną Polską, jest zapis mówiący o tym, że to największa partia wyznaczy kandydata na prezydenta Polski.

Prezydent Bronisław Komorowski tylko krótko odniósł się do do nominacji Andrzeja Dudy. - Wczoraj, gdy dotarła do mnie ta wiadomość pomyślałem sobie, że coś tu jest nie tak, bo ja mam w Pałacu gościa (...) przewodniczącego Solidarności Piotra Dudę. Rozumiem, że chodzi o kogo innego - powiedział Komorowski.

Reklama

Andrzej Duda nie budzi w Platformie emocji - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska. Posłanka PO uważa, że kandydat PiS nie ma szansy na zwycięstwo, ale był potrzebny, po to, by było na kogo pracować. Jej zdaniem, prezes PiS nie chciał podjąć wyzwania, a dodatkowo w jego otoczeniu jest coraz mniej wyrazistych polityków. - Duda ma doświadczenie, pracował przecież z Lechem Kaczyńskim, ale praca przed nim jeszcze bardzo duża - podkreśliła Kidawa-Błońska. Według niej, PiS ma ostatnio problemy i stąd nerwowy ruch. W poniedziałek Komitet Polityczny PiS usunął z partii za kombinacje związane z rozliczaniem delegacji służbowych trzech posłów. Z ugrupowaniem pożegnali się Adam Hofman oraz Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki.

Lider SLD Leszek Miller uważa, że PiS podało nazwisko swojego kandydata na prezydenta po to, by odwrócić uwagę od afery samolotowej. Według Millera jest komiczne, że PiS startuje do nowej kampanii wyborczej, zanim nie skończyła się obecna. - Kandydatura pana Dudy ogłoszona w tym czasie to przejaw paniki - ocenił lider Sojuszu. Jego zdaniem, szefom PiS chodziło o to, by chociaż na chwilę temat "trzech muszkieterów", którzy byli w Prawie i Sprawiedliwości, zniknął z mediów.

Plan odwrócenia uwagi opinii publicznej, zdaniem lidera Sojuszu, częściowo się udał, ponieważ wszyscy rozmawiają o tym, kim jest Andrzej Duda. - To polityk, w stosunku do którego nie ma wielu zastrzeżeń - dodał Leszek Miller.

Reklama

Wskazanie Andrzeja Dudy jako kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta ma przykryć "aferę madrycką" - ocenił dr Błażej Poboży. Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczył, że europoseł z Krakowa, w przeszłości współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ma poprawić mocno nadszarpnięty wizerunek PiS. - W perspektywie krótkookresowej, w wymiarze kampanii samorządowej to zniwelowanie negatywnego efektu jakim była "afera madrycka", a w perspektywie nieco dłuższej to pokazanie, że w PiS istnieje pokolenie młodych polityków nie obciążonych tego typu zarzutami - zaznaczył dr Poboży. Uważa on, że najgorszym rozwiązaniem dla Jarosława Kaczyńskiego byłby jego start w wyborach prezydenckich. Zdaniem politologa, oznaczałoby to ograniczenie jego wpływów politycznych: w wypadku kolejnej porażki musiałby liczyć się z odejściem ze stanowiska prezesa partii; w przypadku wygranej przeszedłby do Pałacu Prezydenckiego i naturalnie straciłby wpływy w PiS.

Z Andrzejem Dudą PiS celuje w wygraną, ale w wyborach prezydenckich za 6 lat - tak wskazanie europosła skomentował dr Olgierd Annusewicz. Zdaniem specjalisty od marketingu politycznego, Duda nie ma szans na wygraną z Bronisławem Komorowskim w najbliższych wyborach. - To budowanie przyczółku do kolejnych wyborów - podkreślał. Ekspert przyznał, że dzisiaj rozpoznawalność i popularność Andrzeja Dudy w porównaniu z Komorowskim jest właściwie nieistniejąca.

Ale mamy 7-8 miesięcy kampanii wyborczej i potem kolejnych 5 lat, które można wykorzystać na to, aby zbudować sobie w ramach partii osobę, która będzie w stanie rywalizować o fotel prezydenta w 2020 roku - dodał Annusewicz. Zdaniem politologa, jedyną osobą, która obecnie jest w stanie rywalizować z Bronisławem Komorowskim jest Jarosław Kaczyński. Ekspert nie był jednak zaskoczony, że prezes PiS nie chce kandydować, ponieważ jego zdaniem boi się konsekwencji ewentualnych kolejnych przegranych wyborów. Annusewicz zgodził się, że termin ogłoszenia kandydatury Andrzeja Dudy nie jest przypadkowy i ma odwrócić uwagę od "afery madryckiej".

Andrzej Duda ma 42 lata. Jest doktorem nauk prawnych, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PiS, pracował też w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Działacz harcerski, były poseł z Krakowa, były członek Trybunału Stanu, a obecnie deputowany do Parlamentu Europejskiego.