Na niedawnym spotkaniu ministrów obrony NATO w Brukseli przedstawiono raport poświęcony ewentualnemu zagrożeniu atomowemu ze strony Rosji. Sojusz niepokoi zaniżanie progu możliwości użycia broni atomowej przez Rosję.

Reklama

Takie raporty są cyklicznie przedstawiane ministrom obrony NATO, które zawsze musiało uwzględniać, że Rosja dysponuje bronią atomową. Niewątpliwie wzrost napięcia w relacjach Zachodu z Rosją uwypukla znaczenie potencjału jądrowego naszych sojuszników jako czynnika odstraszania – mówi w rozmowie z dziennik.pl i DGP wicepremier i szef MON Tomasz Siemioniak.

– Należymy do państw bardzo zainteresowanych utrzymaniem tego potencjału, oczywiście najbardziej dotyczy to zdolności USA. Zwłaszcza gdy Rosja nie waha się demonstrować swojej gotowości w tym obszarze – dodaje.

Jak pisaliśmy niedawno w dziennik.pl doradca Kremla w 2008 roku, po szczycie NATO w Bukareszcie, kreślił scenariusz, w którym opisane jest zdetonowanie ładunku nuklearnego nad Prypecią, niedaleko polskiej granicy. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>>

Reklama

Igor Dżadan był wówczas ekspertem „ze stajni” Gleba Pawłowskiego, który doradzał Kremlowi. Prezentował hipotetyczną operację wojskową pod kryptonimem „Mechaniczna pomarańcza”. Jej celem było zajęcie Krymu i Donbasu. Wymieniano konkretne jednostki wojskowe, które miałyby w tej operacji wziąć udział (wiele z nich rzeczywiście zostało zaangażowanych do zajęcia Krymu i budowania Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej).

Jak pisał Dżadan trzecią fazą „Mechanicznej pomarańczy” (po Krymie i Donbasie) miał być marsz na Kijów. Na tym etapie wskazywał na konieczność zdetonowania w stratosferze nad ukraińską Prypecią ładunku nuklearnego. Celem takiej demonstracji miałoby być zniechęcenie NATO do ewentualnego militarnego wsparcia Ukrainy.

W grudniu ubiegłego roku wojskowi proponowali wpisanie do doktryny wojennej zapisu o warunkach prewencyjnego użycia przez Rosję broni atomowej. Ostatecznie taki zapis nie znalazł się w dokumencie. Rosja zastrzega sobie jednak prawo do jej zastosowania w razie ataku nuklearnego ze strony któregoś z państw lub w sytuacji „ataku konwencjonalnego, który zagraża istnieniu państwa”.

Pełna treść rozmowy z szefem MON Tomaszem Siemioniakiem w poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.