1. JAROSŁAW KACZYŃSKI

PREZES PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI

pierwszy raz w rankingu

Niekwestionowany przywódca rewolucji spod znaku „dobrej zmiany”. Demiurg, którego wola ma niezwykłą moc stawania się obowiązującą normą. Ojciec duchowy nowej, alternatywnej teorii prawa, przewartościowującej wiele niekwestionowanych dotąd dogmatów, takich jak zasada podziału władz i pierwszeństwo ustawy przed uchwałą.

Reklama

Choć formalnie nie ponosi odpowiedzialności politycznej za realizację żadnego punktu programu Prawa i Sprawiedliwości, to za pośrednictwem swoich lojalnych namiestników wprawia w ruch tryby legislacyjnej maszynerii i wyznacza tempo jej pracy. Sam zaś zakulisowo pilnuje, aby każde posunięcie prezydenta, parlamentu i premiera było dostrojone do jego wizji naprawy RP. Bo nikt nie ma wątpliwości, że to z ul. Nowogrodzkiej idą wytyczne dotyczące kształtu rządowych i poselskich projektów ustaw, a nawet kolejności ich procedowania i terminów głosowań.

Ostra rozprawa z Trybunałem Konstytucyjnym, ekspresowe przejęcie mediów publicznych i przepchnięcie przepisów de facto likwidujących służbę cywilną są nie tylko zasługą absolutnego autorytetu Kaczyńskiego w partii. To przede wszystkim efekt jego obsesyjnej wiary w to, że III RP nie jest państwem prawa, lecz patologii, a konstytucja z 1997 r. to akt, który petryfikuje postkomunistyczne porządki. Ponieważ PiS nie zdobył większości potrzebnej do jej zmiany, trzeba było zadowolić się półśrodkami: ustawami, uchwałami i nieortodoksyjnymi interpretacjami zasad konstytucyjnych. „Musieliśmy podjąć działania, by przywrócić w Polsce obowiązywanie prawa” – tak Kaczyński uzasadniał batalię toczoną o TK.

W przekonaniu prezesa na polu przewinień i wynaturzeń właśnie wymiar sprawiedliwości ma najwięcej niechlubnych epizodów. Sądy tworzą korporację, która „nie liczy się z poczuciem sprawiedliwości”, a kontradyktoryjność to nic innego jak „negocjowanie kar przez zbrodniarzy”. Dlatego marginalizacja TK stanowi jedynie wstęp do gruntownej przebudowy sądownictwa i prokuratury. Lada moment uchwalone zostaną kolejne sztandarowe ustawy PiS, które podporządkują prokuratorów rządowi i odwrócą reformę procedury karnej. Następnym celem będą sędziowie.

Reklama

2. ANDRZEJ DUDA

PREZYDENT RP

pierwszy raz w rankingu

Shutterstock

Obiecywał w kampanii wyborczej, że będzie prezydentem aktywnym, często korzystającym z inicjatywy ustawodawczej. Po pierwszym półroczu urzędowania nikt jednak nie kojarzy go z rzutkim legislatorem. Ale też dużym uproszczeniem byłoby twierdzenie, że Duda posłusznie wziął na siebie obowiązki notariusza, który bez mrugnięcia okiem przyklepuje wszystko, co służy wypełnieniu woli Jarosława Kaczyńskiego. Jego postawa wniosła bowiem całkiem nową, choć niebezpieczną jakość do polskiej praktyki ustrojowej. Wychodząc poza rolę, jaką wyznacza mu ustawa zasadnicza, Duda ustanowił niebezpieczne precedensy i zwyczaje w relacjach głowy państwa z władzą sądowniczą. W tym sensie to właśnie on jest głównym sprawcą najpoważniejszego kryzysu konstytucyjnego w historii III RP.

Zaczęło się od ułaskawienia byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, zanim ten został prawomocnie skazany. Mimo opinii autorytetów prawniczych zgodnie przekonujących, że oto prezydent uzurpuje sobie kompetencje judykatywy i popełnia delikt konstytucyjny, okazał się nieprzejednany. Zuchwale oświadczył tylko, że postanowił „uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy”.

O tym, że kryzys konstytucyjny stał się faktem, a jego skutki – nieodwracalne, zadecydował moment, kiedy Andrzej Duda odmówił zaprzysiężenia sędziów TK wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji, a następnie przyjął ślubowanie od pięciu sędziów popieranych przez PiS. Mimo że podobno bardzo dotknęła go krytyka społeczności akademickiej, nie złamał się nawet wtedy, gdy pracownicy wydziału prawa jego macierzystego Uniwersytetu Jagiellońskiego zarzucili mu naruszenie zasady podziału i równowagi władz. Podobnie zignorował wyrok TK, który nie pozostawił wątpliwości, że niezwłoczne zaprzysiężenie trzech sędziów wybranych przez posłów PO i PSL jest jego obowiązkiem. Ekspresowe podpisanie nowelizacji ustawy o trybunale uchwalonej przez PiS było już więc spodziewanym finałem i kolejnym dowodem na to, że prezydent będzie wiernym sojusznikiem prezesa Kaczyńskiego przy reformowaniu wymiaru sprawiedliwości.

Na tym tle własna aktywność legislacyjna Dudy przedstawia się marnie, a na dodatek nie zawsze jej po drodze z polityką rządu. Szczególnie kłopotliwe mogą się okazać przygotowane przez prezydencką kancelarię projekty ustaw o kwocie wolnej i wieku emerytalnym, gdyż oba oznaczają ograniczenie wpływów budżetowych. Oba też grzęzną na razie w komisjach sejmowych.

3. WOJCIECH ŁĄCZEWSKI

SĘDZIA SĄDU REJONOWEGO DLA M.ST. WARSZAWY

pierwszy raz w rankingu

Agencja Gazeta / Fot. Bartosz Bobkowski Agencja Gazeta

Skomplikował plany samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Sprowokował prezydenta Andrzej Dudę do balansowania na granicy prawa. Nieomal wyeliminował Mariusza Kamińskiego z życia publicznego. Ten sędzia, jak nikt inny w tym roku, utarł nosa politykom. A całemu społeczeństwu uzmysłowił, jak wielka władza spoczywa w rękach każdego z 10 tysięcy prawników noszących togę z fioletowym żabotem.

Wyrok trzech lat pozbawienia wolności dla funkcjonariusza publicznego wywołał szok. Łączewskiemu zarzucano, że wydał go na zamówienie ówczesnej partii rządzącej i że kara była tak drakońska, bo Mariusz Kamiński związany jest z PiS. Sam sędzia przyznawał, że kara do łagodnych nie należy. Dodawał jednak, że niższa lub mniej dolegliwa sankcja wywołałaby wrażenie, iż pewne osoby ze względu na pełnione przez nie funkcje mogą działać poza prawem – a to byłoby bardzo niebezpieczne.

Ostatecznie decyzję o wtrąceniu Kamińskiego za kratki przekreślił prezydencki akt łaski. To jednak tylko pozornie oznacza, że w starciu świata polityki ze światem paragrafów warszawski sędzia poniósł klęskę. Łączewski udowodnił bowiem wszystkim swoim kolegom, że można sądzić w zgodzie z własnym sumieniem, nie oglądając się na polityczne konsekwencje takiego działania. Co więcej, sprowokował obecny obóz rządzący do gry w otwarte karty. Po skazaniu Kamińskiego PiS miał bowiem do wyboru albo zrezygnować ze swoich politycznych celów, albo złamać, a co najmniej nagiąć, kilka zasad prawnych. Wybrał wariant nr 2.

4. STANISŁAW PIOTROWICZ

PRZEWODNICZĄCY SEJMOWEJ KOMISJI SPRAWIEDLIWOŚCI I PRAW CZŁOWIEKA

Agencja Gazeta / Fot. Sławomir Kamiski Agencja Gazeta

5. ANDRZEJ RZEPLIŃSKI

PREZES TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO

Agencja Gazeta / Fot. Adam Stpie Agencja Gazeta