Kontrowersje wzbudził spektakl "Nasza przemoc i wasza przemoc" w reż. Olivera Frljicia zaprezentowany w niedzielę na Festiwalu Prapremier, który zorganizował Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy.

Reklama

Nie wydaje mi się, żeby sztuką było jakieś celowe prowokowanie czy obrażanie uczuć religijnych i narodowych. (...) To jest niedobrze, że ktoś próbuje przez jakieś prowokacje zaistnieć - powiedział dziennikarzom wicepremier. Gliński zaznaczył, że nie widział spektaklu, w tym czasie był w Nowym Jorku w związku z inscenizacją Mariusza Trelińskiego "Tristan i Izolda" Richarda Wagnera, otwierającej sezon w Motropolitan Opera. Dodał też, że przedstawienia nie widział też żaden z jego współpracowników, a o sprawie dowiedział się z prasy.

Chciałem wyjaśnić kilka spraw. MKiDN nie objęło patronatem Festiwalu Prapremier i tego wydarzenia na festiwalu. Podobnie jak wiele innych, kilkadziesiąt, co najmniej, festiwali w całej Polsce ten festiwal uzyskał dofinansowanie z MKiDN w wysokości 300 tys. zł, a w zeszłym roku 250 tys. - podkreślił Gliński.

Wicepremier podał, że MKiDK na Bydgoski Festiwal Operowy w Operze Nova przekazało w tym roku dofinansowanie w wysokości 500 mln zł, a na Bydgoski Festiwal Muzyczny w Filharmonii Pomorskiej - 400 tys. zł.

Oczywiście my nie mamy żadnej możliwości sprawdzenia, jakie spektakle będą na festiwalu prezentowane. Tego we wnioskach nie ma i to jest normalne na całym świcie. Trudno, żeby minister ingerował ex ante w takie kwestie. Odpowiedzialność za to, co jest pokazywane na festiwalach, spoczywa na organizatorach - mówił Gliński. Wicepremier zaznaczył również, że MKiDN wystąpiło do organizatora Festiwalu Prapremier o wyjaśnienie, co się stało i wyrażenie opinii.

Reklama

Niestety, z tego oświadczenia (teatru) dość aroganckiego, nie na temat, niewiele wynika - dodał wicepremier.

W wydanym w czwartek oświadczeniu Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy podkreślił, że "uproszczona i zwulgaryzowana krytyka spektaklu w mediach nie ma nic wspólnego z jego artystycznym kształtem i jest niezgodna z wymową sztuki".

"Motywem przewodnim spektaklu Olivera Frljicia, dotyczącego przemocy Europy wobec reszty świata, nie jest Polska ani chrześcijaństwo, a relacje Zachodu i Europy z krajami globalnego Południa, oparte na przemocy, konflikcie i wyzysku" - zaznaczono.

Jak napisano w oświadczeniu, "sam spektakl teatralny jest wielowymiarowym dziełem sztuki, jednym z mocniejszych głosów przeciwko przemocy i hipokryzji działań w obronie rzekomej godności narodu i wiary oraz bezwzględną wiwisekcją europejskich elit. Odebrany został przez festiwalową publiczność niezwykle pozytywnie, gorąco, tak jak na to zasługiwało ważne wydarzenie artystyczne, przy długotrwałym aplauzie po jego zakończeniu".

"Przejaskrawianie opisu scen wyjętych z kontekstu, widzianych w oderwaniu od dramaturgicznych sekwencji, bez uwzględnienia ich tonacji, konwencji i formy, a także bez rozróżnienia pomiędzy wymiarem symbolicznym i metaforycznym a realnym, jest nie tylko działaniem niemerytorycznym, ale też manipulacją opinią publiczną. Jej celem jest wywołanie silnych emocji społecznych, wojny kulturowej, w której nie chodzi o wartości i idee, ale o antagonizację społeczeństwa. Nieprawdziwy obraz spektaklu, wybiórcze opisy, niesłuszne twierdzenia sprawiają, że poruszający i wielowymiarowy spektakl przedstawiany jest opinii publicznej niezgodnie z intencjami i zamierzeniami twórcy" - napisano w oświadczeniu Teatru.

Reklama

W związku ze spektaklem pojawiły się zarzuty m.in. o to, że spektakl epatował pornografią, zawierał sceny obsceniczne i bluźniercze. Zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa złożył wojewoda kujawsko-pomorski, a także troje posłów i troje bydgoskich radnych.