Sprawa kilkutygodniowego opóźnienia generalskich nominacji przez prezydenta Andrzeja Dudę to był "zaplanowany prztyczek w nos" szefa MON -ujawnia tygodnik "Do Rzeczy". Sprawa zaczęła się od tego, że Macierewicz przesłał Dudzie propozycje nominacji na kilka dni przed zaplanowanymi uroczystościami 11 listopada - tłumaczy jeden z informatorów tygodnika. Według "Do Rzeczy" problemem nie było wyszkolenie kandydatów na najwyższe stopnie oficerskie. Nie chodziło o brak kompetencji oficerów, ale o sposób, w jaki Macierewicz potraktował prezydenta RP - wyjaśnia jeden z działaczy PiS. Z typową dla siebie arogancją Macierewicz uważał, że skoro on coś przesyła do podpisu, to tak się stanie od razu i bezwzględnie, tymczasem prezydent nawet nie miał kiedy się z tymi propozycjami zapoznać i powiedział <nie> - dodaje informator "Do Rzeczy".

Reklama

Otwartej wojny - jak tłumaczą politycy PiS - jednak nie będzie. Mimo, że zwolennicy Antoniego Macierewicza nie wierzą, ze prezydent miałby w niej jakiekolwiek szanse. Gdyby doszło między nimi do otwartej wojny, Dudzie byłoby bardzo trudno w tym sporze przekonać do siebie. W środowiskach prawicowych, w naszym naturalnym elektoracie, Antoni ma większe poparcie niż prezydent - mów jeden z posłów PiS. Według "Do Rzeczy" w tym starciu bowiem szef MON nie mógłby liczyć na wsparcie Jarosława Kaczyńskiego. Relacje między Macierewiczem a prezesem PiS są bowiem bardzo napięte.

Nie jest tajemnicą, że prezes ostatnio kilkukrotnie +potarmosił Macierewicza+. A akcja Dudy też miała Antoniemu pokazać, żeby się nie szarogęsił i znał swoje miejsce w szeregu - tłumaczy tygodnikowi jeden z ministrów. Szef MON musiał się bowiem tłumaczyć liderowi PiS zarówno z afery z Bartłomiejem Misiewiczem, jak i ze swych słów o sprzedaży Mistrali Rosji zez Egipt. Było bardzo ostro. Doszło do mocnej wymiany zdań między Kaczyńskim a Macierewiczem. Mimo że drzwi były zamknięte, słychać było, że temperatura jest bliska wrzenia. Po wyjściu ze spotkania Macierewicz nie opanował emocji. A prezes się o tym szybko dowiedział"- mówi jeden z informatorów tygodnika.