Sędziowie, którzy podejmą decyzję o nieuwzględnianiu wyroków TK, mogą mieć nieprzyjemności. Grożą im "odpowiedzialność dyscyplinarna i konsekwencje związane z nieprzestrzeganiem przepisów prawa, które jasno mówią, że sądy i poszczególni sędziowie są zobowiązani stosować się do obowiązującego w Polsce prawa". Tak do informacji z przedświątecznej publikacji DGP odniósł się na antenie radiowej Jedynki minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Także w czwartek pojawiła się informacja, że oświadczenia majątkowe jednego z sędziów wypowiadających się w naszym artykule, Waldemara Żurka, są sprawdzane przez CBA na pięć lat wstecz.
– To tworzenie atmosfery, która ma wywołać u nas efekt mrożący – mówi jeden z sędziów sądów rejonowych. Czy sędziowie po czwartkowych zapowiedziach ministra Ziobry naprawdę mają się czego bać? Z jednej strony tak, bo za swoją postawę mogą zapłacić przeniesieniem do innego sądu, a nawet złożeniem z urzędu. A na ukończeniu są jeszcze prace nad ustawą, która wprowadzi dodatkową karę – obniżenie wynagrodzenia na okres do dwóch lat. Z drugiej strony uprawnienia ministra, jeżeli chodzi o doprowadzenie do ukarania sędziego, są dość szczątkowe. Zasadniczo sprowadzają się do inicjowania postępowań dyscyplinarnych i wnoszenia środków zaskarżenia od rozstrzygnięć wydawanych w ich toku.
I na razie nie może być inaczej, gdyż w Polsce nadzór sprawowany nad sądami przez ministra sprawiedliwości jest nadzorem administracyjnym, a nie judykacyjnym. Innymi słowy, minister może sprawdzać, ile czasu trwają postępowania, ale nie może oceniać wydawanych wyroków. W takim tonie wypowiadał się Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 2009 r. uznał, że "kontrola rozstrzygnięć sądowych i dążenie do ich ujednolicania muszą być ściśle związane z przestrzeganiem zasady niezawisłości sędziów i niezależności sądów. Realizacja tych zadań następuje w wewnątrzsądowych postępowaniach instancyjnych w ramach ściśle rozumianej władzy sądowniczej". Z tego wynika, że merytoryczne decyzje sędziów podejmowane w procesie wyrokowania mogą być oceniane tylko przez sąd wyższej instancji.
Reklama
Ministrowi sprawiedliwości trudno będzie przekonać sądy dyscyplinarne i doprowadzić do ukarania sędziów ignorujących wyroki TK. Takie wnioski płyną z przeglądu orzecznictwa sądów dyscyplinarnych. Bo choć prawo o ustroju sądów powszechnych stanowi, że sędziowie odpowiadają za "oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa", to sądownictwo dyscyplinarne powściągliwie korzysta z tego przepisu. Nie chce bowiem wkroczyć w rejony, które są chronione konstytucyjną zasadą sędziowskiej niezawisłości. Na dowód można przywołać orzeczenie Sądu Najwyższego, w którym stwierdzono, że "przewinienie dyscyplinarne polegające na oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa może dotyczyć jedynie takich przepisów, które nie wiążą się z samym orzekaniem, ale mają na celu zapewnienie prawidłowego i sprawnego toku postępowania".
Reklama
– Rodzi się więc pytanie, czy wypowiedzi ministra nie miały na celu jedynie wywołania pewnego efektu medialnego, co zresztą mu się doskonale udało – zastanawia się jeden z sędziów. Efekt taki z całą pewnością wywołała również informacja, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zajęło się oświadczeniami majątkowymi sędziego Żurka. Biuro pytane przez DGP potwierdziło, że takie analizy są przeprowadzane, ale i zaznaczyło, że toczą się one w ramach standardowej analizy podejmowanej wobec sędziów sądów powszechnych. Według CBA procedura trwa od połowy listopada.
– Chciałbym wierzyć, że to, iż informacja o takich działaniach CBA podejmowanych w stosunku do mnie wypłynęła akurat w czwartek (dzień ukazania się tekstu, w którym pisaliśmy o możliwości ignorowania orzeczeń TK przez sądy – red.), to tylko zwykły przypadek – mówi sędzia Żurek. I dodaje, że dziwi go, iż do tej pory nie został o niczym poinformowany. – Tak jak każdy obywatel chciałbym mieć świadomość, że służby państwowe prowadzą względem mnie jakieś działania. Gdy urząd skarbowy przeprowadza kontrolę zeznań podatkowych, to przecież informuje o tym podatników – argumentuje sędzia. – Rozliczam się u licencjonowanego doradcy podatkowego, niczego nie zataiłem, nie zawierałem żadnych umów mogących rodzić jakiekolwiek wątpliwości – przekonuje.