Natomiast to, co zafundował PiS aż prezes Kaczyński się złapał za głowę, jak zobaczył te spadające drzewa, to jest zupełnie coś innego. Wycina gdzie się da, co się da i obrazki z Polski, które nadchodzą, pokazują, że może intencje były dobre, wyszło jak zawsze PiS - mówił w Radiu ZET o ustawie o wycinaniu drzew były szef MON, Tomasz Siemoniak. Jednocześnie polityk PO wcale nie jest pewny, że mimo ostrych słów prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wcale nie jest powiedziane, że prawo zostanie zmienione. Zobaczymy czy się wycofają. Bo Jarosław Kaczyński mówi jedno, a już pan min. Szyszko drugie. Jarosław Kaczyński już mówił o Misiewiczu i Macierewicz się z tego nie wycofał - mówił.

Reklama

Dlatego też PO przygotowało test intencji. Wczoraj zebraliśmy podpisy pod naszym projektem, który natychmiast uchyla tę chorą ustawę pisowską o drzewach i zobaczymy, czy PiS na tym posiedzeniu ją wprowadzi i poprze. Tam też pamiętajmy pisowski senat i prezydent Duda ochoczo przyłożył swój długopis do wycinki drzew - zauważył.

Siemoniak tłumaczy też, jak wyglądały przeloty VIP-ów wojskową CASĄ za czasów PO. Donald Tusk leciał raz CASĄ, ale lecieliśmy do jednostki wojskowej - mówił. A po krytyce lotów embraerem zaczął jeździć samochodem. I przez lata jeździł samochodem do siebie, do Gdańska - dodał. Wyjaśniał też, że także Ewa Kopacz nie korzystała ciągle z przelotów wojskowym samolotem do domu.

Reklama

Były szef MON dodaje, że w sprawie transportu Beaty Szydło wcale nie chodzi o instrukcję HEAD. Bezpieczeństwo pani premier było oczywiście w CASIE zapewnione, zadbaliśmy o to jeszcze kiedyś, gdy CASY latały do Afganistanu i zdarzało się, że prezydent i premier nimi latali, chodzi o to, że ponad 50 razy na trasie Warszawa - Kraków - Warszawa, premier Szydło latała na weekendy do domu, zabierając trzy wojskowe samoloty do tego, mając do dyspozycji embraer, mając do dyspozycji inne środki komunikacji - stwierdził. Zgodnie z instrukcją head dwa muszą przylecieć do Warszawy żeby był zapasowy i trzeci z załogą czeka w Krakowie. To oznacza, że wojsko nie ma trzech samolotów transportowych. CASY nie służą do transportu VIP. Może tak być w jakiś nadzwyczajnej sytuacji, gdy nie ma embraerów, bo jest to kosztem wojska - wyjaśnił.

To się nie broni. Oczywiście tutaj można mówić o instrukcjach head, nie broni się latanie wojskowymi CASAMI do domu, wożenie trzech samochodów, którymi potem pani premier jedzie, nie wiem czemu, wypadek, jedzie na sygnale, pod prąd, spiesząc się do domu. To się nie broni. I tutaj można tysiąc razy wymienić słowo head, to się nie broni - mówi. Natomiast ja widzę w tym taki stosunek do wojska, w którym wojsko staje się taką firmą do obsługi, a to świętą figurę ma wojsko przewieźć, a to będzie grochówkę u ojca Rydzyka podawało, a to będzie rozwoziło pisowskich polityków do domu na weekend. Nie powinno tak być - krytykował dalej postępowanie polityków PiS Siemoniak.

Reklama

Zapytany o to, czy trudno jest recenzować postępowanie Antoniego Macierewicza w resorcie obrony, były szef MON odpowiedział, że znacznie trudniej będzie być jego następcą i sprzątać tę ruinę, którą po sobie pozostawi. Zapewnił jednak, że on nie szykuje się, by w przyszłości zastąpić Macierewicza. Byłem najdłużej urzędującym ministrem obrony i to mi daje wielką satysfakcję. Natomiast widzę, jak rujnuje armię Macierewicz, to są Misiewicze, Mistrale, odejścia generałów, wszystko to, co się dzieje - zauważył.

On produkuje tyle skandali, że u nas w Platformie już jest cały zespół do tego żeby śledzić to, co złego on robi. To prawda. Ale to mi nie daje żadnej przyjemności, że każdego dnia Macierewicz coś robi i to co gorsze jest tak, że on coś powie, a po paru dniach powie, że on tego nie powiedział, że to się nie zdarzyło, tak jak jest ze zwróceniem się do NATO w sprawie katastrofy smoleńskiej. Trzeba inaczej niż wczoraj min. Soloch, który nie wychwycił momentu wycofania się Macierewicza, trzeba być czujnym i co godzinę sprawdzać, co aktualnie Macierewicz robi i mówi - stwierdził.

Siemoniak tłumaczył też, dlaczego lider PO nie jest wysoko w rankingach zaufania. Objął Platformę w bardzo trudnym momencie, po przegranych wyborach i patrzmy na notowania całej Platformy - powiedział. Jego zdaniem, PO odrabia jednak straty. Idziemy do góry. Ja sądzę, że od tego poziomu, gdzie byliśmy ledwo ponad 10, jesteśmy już z dobrą 20. I ja myślę, że akurat Paweł Kukiz, czy Ryszard Petru zamieniliby swoje te badania zaufania, czy poziom zaufania na notowania Platformy. A o to chodzi liderowi żeby partia weszła. Ja pamiętam Jacka Kuronia, świętej pamięci, który miał genialne notowania i nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich - powiedział.

Nie są celem obecności w polityce genialne notowania, znam wiele przypadków, gdy te genialne notowania spadały na łeb na szyję. Ja patrzę notowania Platformy i ufam, że pod przewodnictwem Schetyna, całą tutaj grupą, która przewodzi Platformie doprowadzimy do zwycięstwa w 2018 do samorządów, w 2019 do parlamentu - podsumował.