Informacja, że Andrzej Hadacz był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa daje nam pogląd, jaka była rola komunistycznych służb specjalnych w wydarzeniach politycznych mających miejsce ponad 20 lat po upadku systemu komunistycznego w Polsce - powiedział Adam Bielan w programie "Gość Wiadomości" na antenie TVP Info.

Reklama

Byli współpracownicy SB pojawiają się choćby pod Sejmem, na demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji, (...) są w świecie politycznym, to jest oczywiste - skomentował.

Zdaniem wicemarszałka Andrzej Hadacz to "osoba, która pojawiała się w wielu kluczowych wydarzeniach politycznych w ciągu ostatnich kilku lat, która prowokowała do zajść pod Pałacem Prezydenckim w gronie obrońców krzyża, która później występowała w spotach Platformy w kampanii w 2011 roku, i która prowokowała Andrzeja Dudę tuż przed kluczową debatą prezydencką do bójki przed wejściem do studia w telewizji publicznej przy ulicy Woronicza".

Odnosząc się do ujawnionej w 2015 roku przez tygodnik "wSieci" informacji o kulisach prowokacji wymierzonej w kandydata PiS na prezydenta, stwierdził: - Wiemy, że osoba z otoczenia sztabu Bronisława Komorowskiego prosiła Andrzeja Hadacza o to, żeby przyszedł pod (...) studio, gdzie była organizowana debata po to, żeby sprowokować Andrzeja Dudę.

Reklama

Odnosząc się do roli Hadacza w życiu publicznym powiedział, że jest to "zadanie przede wszystkim dla służb specjalnych, żeby wyświetliły te wszystkie związki, bo mamy dzisiaj sytuację postawioną na głowie".

W żadnym demokratycznym kraju nie może być tak, że były tajny współpracownik SB przed debatą telewizyjną, kluczową dla wyniku wyborów, prowokuje jednego z kandydatów. Sprawa ta nie jest wyjaśniona do końca, wszystkie osoby, które miały jakikolwiek związek z panem Hadaczem z waszego sztabu wyborczego (słowa kierowane do posła PO Jana Grabca - przyp. red.) powinny być pociągnięte do odpowiedzialności - dodał.

O współpracy Andrzeja Hadacza ze Służbą Bezpieczeństwa poinformował portal wpolityce.pl. Według portalu w Instytucie Pamięci Narodowej mają się znajdować materiały, z których wynika, że Hadacz, wówczas noszący nazwisko Dobosz, został pozyskany do współpracy "na zasadzie współodpowiedzialności obywatelskiej" jako TW "Matka". Wpolityce.pl pisze, że Hadacz donosił na swoich kolegów z Kopalni Węgla Kamiennego w Jastrzębiu Zdroju. 6 grudnia 1988 roku miał być wyeliminowany jako tajny współpracownik "z powodu popełnienia przestępstwa".

Reklama

Andrzej Hadacz pytany o tę sprawę przez "Wiadomości" TVP1, dementował doniesienia wpolityce.pl, mówiąc: - To są skandaliczne informacje, które ktoś gdzieś powiela, być może w Internecie. Nic takiego nie miało miejsca. (…) Przestępstwo? Żadne przestępstwo nie miało miejsca!