Decyzja o przeniesieniu części potencjału 34. Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania do 1. Brygady Kawalerii Pancernej stacjonującej w Wesołej nie była motywowana politycznie, lecz została podjęta na podstawie racjonalnych przesłanek wynikających m.in. z nowej sytuacji bezpieczeństwa spowodowanej konfliktem na Ukrainie oraz niewystarczającego potencjału obronnego ulokowanego w poprzednich latach we wschodniej części kraju – napisało MON na stronie internetowej, odpowiadając w ten sposób na materiały ukazujące się w mediach.

Reklama

Decyzja ta poparta była rekomendacjami Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz innych wysokich rangą oficerów posiadających krajowe oraz międzynarodowe doświadczenie w dowodzeniu dużymi zgrupowaniami pancernymi i zmechanizowanymi, włączając w to ówczesnego inspektora Wojsk Lądowych – zapewnił resort.

MON zapewniło, że przed podjęciem tej decyzji minister Antoni Macierewicz "zapoznał się uważnie z wszystkimi opiniami w tej sprawie, włączając w to punkt widzenia gen. broni Mirosława Różańskiego".

Resort argumentuje, że "trafność decyzji o przeniesieniu części potencjału pancernego spod granicy polsko-niemieckiej do rozwijającej wysoką gotowość" brygady w warszawskiej Wesołej potwierdziło największe od lat ćwiczenie dowódczo-sztabowe Zima-17. Według resortu jego scenariusz był "po raz pierwszy realistyczny" – ćwiczący nie znali zamiarów przeciwnika, "w związku z tym wnioski operacyjne płynące z ćwiczenia mają charakter obiektywny, nie ocenny czy propagandowy".

Reklama

Podjęta uprzednio błędna decyzja o dyslokacji całego najbardziej wartościowego pancernego potencjału - w postaci czołgów Leopard 2A5 w Żaganiu, przy zachodniej granicy Polski, 500 kilometrów od Warszawy - została podjęta wbrew ówczesnym rekomendacjom SG WP – napisało MON.

Dodało, że mieli w niej udział (będący już poza wojskiem – PAP) generałowie Mirosław Różański i Waldemar Skrzypczak – byli dowódcy 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, w której skład wchodzi 34. Brygada z Żagania.

Reklama

MON argumentuje, że 34. Brygada Kawalerii Pancernej z Żagania do wiosny 2014 r. była bardzo nisko ukompletowana, będąc od 2010 r. najsłabiej rozwiniętą brygadą ogólnowojskową w polskiej armii.

Według resortu po decyzji o zakupie Leopardów 2A5 "poprzednie kierownictwo sztucznie zwiększyło ukompletowanie tej jednostki poprzez przeniesienie do niej batalionu czołgów z 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie (również należy do 11. Dywizji) rozkompletowując ją i powodując utratę przez nią zdolności operacyjnych".

Ministerstwo nawiązało też do wątpliwości związanych z umieszczeniem w warszawskiej brygadzie czołgów różnych typów, wymagających różnego zaplecza logistycznego.

W pełni zgadzając się ze stwierdzeniami, że zapewnienie infrastruktury oraz zaplecza remontowego ma fundamentalne znaczenie dla sprawnego funkcjonowania każdej jednostki, zwracamy uwagę na to, że dotychczasowa odległość między zapleczem logistycznym dla 34. Brygady Kawalerii Pancernej a prawdopodobnym regionem wystąpienia konfliktu zbrojnego to kilkaset kilometrów i liczne przeszkody terenowe, co w połączeniu z niskim poziomem jej ukompletowania może utrudniać prowadzenie skutecznej operacji obronnej – napisano w oświadczeniu.

MON zapewniło, że przy podejmowaniu decyzji o wzmocnieniu potencjału obronnego wschodniej części kraju kierownictwo resortu zapewniło dodatkowe nakłady na "na szkolenie oraz pełną infrastrukturę dla nowych jednostek".

O zamiarze przesunięcia batalionu najnowocześniejszych czołgów w polskim wojsku - Leopard 2A5 – do Wesołej szef MON poinformował w grudniu po rozmowach z dowódcą amerykańskich wojsk lądowych w Europie gen. Benem Hodgesem w Żaganu, gdzie na początku bieżącego roku zostały rozlokowane pododdziały amerykańskiej brygadowej pancernej grupy bojowej, wysłanej dla wzmocnienia wschodniej flanki w ramach operacji Atlantic Resolve.

Zamiary przesunięć wojsk pancernych, w tym batalionu czołgów Leopard z Żagania do Wesołej, krytykowali ówczesny dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Różański i były dowódca Wojsk Lądowych gen. Skrzypczak. Różański argumentował, że na współczesnym polu walki działania skupiają się wokół miejsc o strategicznym znaczeniu i nie ma wyraźnych frontów, a wojsko powinno przede wszystkim rozwijać zdolności manewrowe. Gen. Skrzypczak przestrzegał przed przed osłabianiem najsilniejszej polskiej dywizji.