Sędziowie, których Sejm wybierze do KRS nie będą szanowani przez ogół środowiska - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" były prezes Sądu Najwyższego, Adam Strzembosz. Trudno szanować ludzi, którzy poszli na tak ewidentną współpracę z władzą. To współpraca agenturalna, można powiedzieć. Bo taki sędzia, który się godzi być wybrany przez organ polityczny, będzie w środowisku traktowany jak agent - dodaje. Uważa też, że sędziowie, wybrani przez Sejm będą odpowiednio dobrani i dyspozycyjni.

Reklama

Zdaniem prof. Strzembosza skutki przejęcia KRS przez polityków będą fatalne i zobaczymy to w krótkim czasie-. Nie chodzi - jak mówi - nawet o przyjmowanie nowych sędziów do sądów powszechnych, tylko o wpływ Rady na Sąd Najwyższy. Wystarczy, że Pis obniży wiek sędziów SN do 65 lat. W ten sposób parędziesięciu sędziów SN zakończy swoją pracę - ostrzega. Przez nową KRS: niewiarygodną, dyspozycyjną, służalczą - nie wstydzę się tych słów - będzie można wybrać na sędziów SN ludzi, którzy mają wymagane dziesięć lat pracy prawniczej, ale nie mają kwalifikacji na sędziów SN - tłumaczy.

Jego zdaniem, stanie się więc dokładnie to, co obecnie dzieje się w TK. Trafiły tam osoby, które z trudem dostałyby się do wyższej instancji. Do Sądu Najwyższego też dostaną się osoby absolutnie dyspozycyjne. Różni dawni adwokaci poszczególnych posłów i senatorów PiS. Ludzie, którzy wykazali się służalczością. I będziemy mieć SN w jakiejś części niewiarygodny i niekompetentny. Taki sąd nie będzie już mógł stanowić ochrony przed łamaniem praworządności - grzmi profesor.

Prof. Strzembosza oburzają też zmiany w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, której absolwenci dostaną etaty asesorów, a minister sprawiedliwości będzie wyznaczał im miejsce pracy. Przecież to jawny powrót do PRL - skomentował były przewodniczący Trybunału Stanu. Z tą różnicą, że w PRL asesorem nie można było być dłużej niż przez 5 lat, a teraz będzie można nim być na czas nieokreślony. Ja mógłbym nawet z nazwiskami przytoczyć przypadki ze stanu wojennego, kiedy użyto asesorów do wydania surowych wyroków w sprawach politycznych. A asesora powoływanego przez ministra sprawiedliwości można musztrować: albo wydasz taki wyrok, albo nie zostaniesz sędzią. I on będzie pod bardzo dużym naciskiem - tłumaczy prawnik.

Reklama

Mamy więc KRS w obecnym kształcie przeznaczony do likwidacji i asesorów powoływanych przez ministra sprawiedliwości. Kaczyński mówi o dekomunizacji, ale on tak naprawdę chce komunizować Polskę - ostrzega profesor.

Jak te wszystkie zmiany wpłyną na zwykłych Polaków? Obywatel, który będzie miał sprawę w sądzie z nową władzą ludową, nie będzie miał jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa. Będzie się zastanawiał, co to jest za sędzia, czy jest z nowego naboru, z kim jest powiązany, kto go mianował? I nawet jeśli przegra sprawę zasadnie, może mieć przekonanie, że wyrok jest wynikiem dyspozycyjności sędziego - podsumował.

Reklama