Sprawę caracali formalnie przesądziło Ministerstwo Rozwoju, a nie MON, bo w resorcie obrony była ona już sfinalizowana. Berczyński najpewniej złamał dobre obyczaje i naruszył autorytet państwa, lansując się w rozmowie z DGP na sędziego i decydenta w sprawie śmigłowców. Trudno będzie jednak wykazać, że w jakimś miejscu złamał prawo on albo jego szef Antoni Macierewicz.

Dlaczego Berczyński interesował się nie tym, za co mu płacono?

Ani resort obrony, ani koncern Airbus nie ujawnił dokumentów dotyczących oferty offsetowej. Tak więc Polacy mogą się tylko domyślać, czy 13,4 mld zł brutto, jakie mieli zapłacić, były wydatkiem korzystnym, czy nie. Nieoficjalnie obie strony (Airbus i rząd) przyznają, że nie chcą odkrywać kart, by nie osłabiać swoich szans w ewentualnym procesie sądowym. Co jednak istotne, ministerstwo najpierw ofertę offsetową przyjęło, a później – po zmianie kierownictwa – zmieniło zdanie.
Reklama
Decyzja ta z formalnoprawnego punktu widzenia pogorszyła i tak słabą pozycję procesową polskiego rządu – mówi nam osoba znająca kulisy sprawy (Airbus sugerował, że zaskarży zerwanie rozmów). Dodaje, że jest to przesłanka, na podstawie której koncern może przekonywać o prowadzeniu rozmów w złej wierze. Ciekawostką może być to, że na wcześniejszym etapie, gdy postępowanie było jeszcze w Inspektoracie Uzbrojenia podlegającym MON, zdesperowani nagonką medialną wojskowi poprosili wszystkie trzy firmy o zgodę na ujawnienie ofert offsetowych. Airbus się zgodził, jeśli zrobią to także jego konkurenci. Przeciw były jednak zarówno Leonardo, jak i Lockheed Martin (oferenci maszyny AW 149 i Black Hawk).
Reklama
Wacław Berczyński uzyskał dostęp do dokumentów dotyczących postępowania na śmigłowce prowadzonego przez Inspektorat Uzbrojenia (nie umowę offsetową prowadzoną przez resort rozwoju). Na początku 2016 r. szef Centrum Operacyjnego MON płk Kazimierz Bednorz formalnie wystąpił o przekazanie całej dokumentacji w kilka dni. Inspektorat Uzbrojenia zaczął ją kopiować i przesłał do MON (kilkanaście tysięcy stron dokumentów; cała dokumentacja tego postępowania liczy ponad 100 tys. stron). Ostatecznie zainteresowany dokumentami Wacław Berczyński zmienił zdanie i interesowały go tylko wybrane dokumenty.
Mówi nasz informator: „Berczyński tak naprawdę nie orientował się w temacie, oglądał te dokumenty zupełnie po omacku”.
Jednak to, że nie orientował się w temacie, nie oznacza, że np. dokumenty nie zostały skopiowane i komuś przekazane. Takiej gwarancji nie ma. W końcu z jakiegoś powodu dokumenty MON w tej sprawie były opatrzone klauzulą „zastrzeżone”.

Dlaczego SKW długo podejmowała decyzję?

Dopytujemy, na jakiej podstawie Berczyński mógł oglądać zastrzeżone dokumenty. Minister obrony może udzielić dostępu do informacji osobie bez wymaganego poświadczenia od Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jeśli jest to „niezbędne do wykonywania obowiązków”. To praktyka stosowana często. Szczególnie przy nowych pracownikach. Zdobycie odpowiedniego poświadczenia zazwyczaj długo trwa. Jednak warto pamiętać, że Berczyński zajmował się oficjalnie badaniem katastrofy w Smoleńsku, a nie postępowaniem na śmigłowce. W związku z tym dostęp do tej dokumentacji nie był mu potrzebny do wykonywania obowiązków. Do wyjaśnienia jest zatem, po co mu była taka wiedza. Czy chodziło o śmigłowcową pasję, czy interesy (przypomnijmy, że Berczyński pracował przez 20 lat dla Boeinga)? Kolejne wątpliwości budzi to, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego odpowiednie poświadczenie o dostępie do informacji wydała Berczyńskiemu dopiero w marcu 2017 r. Proces sprawdzania – mimo że zajmuje czas – powinien być krótszy. Pytaniem otwartym pozostaje, z jakiego powodu SKW tak się ociągała z wydaniem poświadczenia. Jakie wątpliwości miał wojskowy kontrwywiad?

Czym zajmuje się prokuratura w kontekście śmigłowców?

Prokuratura regionalna w Szczecinie od 24 października 2016 r. prowadzi śledztwo, które obecnie odnosi się do trzech głównych obszarów. – Obejmuje ono kwestie badania prawidłowości przetargu na śmigłowce wielozadaniowe, jak również odstąpienia od przetargu – wyjaśnia prokurator Iwona Chrobak-Farquharson. Sprawdzany będzie również ewentualny udział dr. Berczyńskiego w postępowaniu dotyczącym zamówienia publicznego. Ze względu na charakter sprawy i jej rozległość trudno określić czas zakończenia postępowania.