Na nagraniach słychać głosy: ówczesnego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego; b. rzecznika rządu Pawła Grasia; byłego już wtedy szefa Biura Ochrony Rządu, generała Mariana Janickiego; biznesmena Jerzego Mazgaja i księdza Kazimierza Sowy.

Ks. Kazimierz Sowa mówi na nagraniu m.in. o ministrze skarbu w latach 2007-2011 Aleksandrze Gradzie: "a wiecie o tym, że Grad skończy ostatecznie na szefie Tauronu, pół roku, wiesz, to będzie takie rozłożone, on się teraz zakręcił na radzie". Z relacji Sowy wynika, że Grad miał mu mówić:

Reklama

Spokojnie, w styczniu jeszcze się, wiesz, wymiksuję. A jak usłyszałem jeszcze, że jest rezygnacja, no pewnie, nawet mu wysłałem smsa "Olek in progres", on mi odpowiedział "tak" - mówił też Sowa.

Według TVP Info rozmowa odbyła się najprawdopodobniej 7 lutego 2014 r. 31 stycznia, tuż po przyjęciu przez rząd programu Polskiej Energetyki Jądrowej, Grad zrezygnował z szefowania spółką PGE EJ1, powołanej do przygotowania i budowy elektrowni atomowej. Od 1 lutego zasiadał już w radzie nadzorczej Tauronu.

Reklama

W dalszej części rozmowy Sowa powiedział, że "do wakacji będziemy mieli gościa, który będzie, wiesz, na południu Polski, bo to nie jest tylko Małopolska, to masz Tauron, to masz gościa, którzy rządzi główną spółką energetyczną na południu".

10 lutego 2014 r. Aleksander Grad został delegowany z RN do zarządu Tauronu, natomiast 17 marca po upłynięciu trzyletniej kadencji, zmianie uległ zarząd spółki. W nowym składzie Grad został wiceprezesem ds. korporacyjnych. Ten zarząd Tauronu pracował do 1 października 2015 r., kiedy to trzech członków zostało odwołanych, a dwóch złożyło rezygnację. Powodem był konflikt z ministerstwem skarbu, kierowanym wówczas przez Andrzeja Czerwińskiego, wokół kopalni Brzeszcze. Zarząd Tauronu nie chciał przejąć kopalni na warunkach, jakich oczekiwało MSP.

Reklama

Ks. Sowa na nagraniu pytał też ówczesnego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego: "O kogo chodziło co on mówił, że PSL-owcy nie wiedzieli, że mieli w zarządzie swojego człowieka, bo rozumiem, że on go odp… ale kogo Ty, kogo, kogo". Karpiński odpowiedział "nie wiem, nie znam się".

Sowa mówił natomiast dalej:

chodziło o kogoś, kogo Włodek zdymisjonował, a on nie wiedział, że… PSL-owcem on się okazał jak go wyj… Nagle przylatuje i wszyscy: "nasz człowiek". Zaraz, jak to wasz człowiek, on tu chodził pod tytułem "jestem nikim", czyli nikt go nie rozpoznawał.

W lutym 2014 r. media opisały Krakchemie S.A., firmy zajmującej się obrotem artykułami chemicznymi. Przewodniczącym rady nadzorczej spółki jest Jerzy Mazgaj. Sekretarzem rady nadzorczej był ks. Kazimierz Sowa, a Marian Janicki członkiem zarządu.

Sakiewicz chce komisji śledczej ws. słów o "zniszczeniu" Gazety Polskiej

Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz chce powołania komisji śledczej po opublikowaniu w TVP Info kolejnych nagrań z podsłuchu restauracji "Sowa i Przyjaciele". Na nagraniu słychać rozmowę, w której - według Sakiewicza - jest mowa o "zniszczeniu" jego gazety.

W części opisanych przez TVP Info nagrań redakcja przytacza fragment dialogu między biznesmenem Jerzym Mazgajem i ks. Kazimierzem Sową. Według oświadczenia Sakiewicza z tych nagrań wynika, że umawiano się na "zniszczenie" jego tytułu.

Najwyżsi przedstawiciele rządzących elit w czasach Platformy Obywatelskiej, minister skarbu, rzecznik rządu, szef jednej ze służb specjalnych, w obecności jednego z finansjerów, kasjerów tej formacji i księdza, którego brat jest posłem Platformy Obywatelskiej umawiają się, że trzeba zniszczyć "Gazetę Polską" - stwierdza Sakiewicz.

Trzeba ją zniszczyć dlatego, że publikuje niewygodne dla nich informacje. Określenie zniszczyć jest dwukrotnie użyte. "Zniszczyć, nie polemizować" - to są słowa księdza (Kazimierza - PAP) Sowy, które wszyscy akceptują - pisze Sakiewicz. W jego ocenie "co gorsza widać potem szereg działań na poziomie różnych instytucji państwowych, które prowadzą do destabilizacji naszego środowiska, rozbicia go, zniszczenia finansowego".

"W tej sprawie powinna być powołana komisja śledcza. Powinniśmy ustalić, jakie realnie podjęto działania, żeby wykończyć nasze środowisko i inne media" – powiedział Sakiewicz w oświadczeniu umieszczonym na stronach GP.

Na opublikowanym przez TVP Info nagraniu słychać fragment dialogu dwóch osób - według TVP Info są to biznesmen Jerzy Mazgaj i ks. Kazimierz Sowa - którzy mówią o publikacji "Gazety Polskiej" dotyczącej biznesmena i jego wizyty w Baku. "Jurek nie polemizować... zniszczyć naprawdę, tu uważam, że nie ma się wiesz ... żadnych" - mówi m.in. ks. Sowa.

Ks. Sowa: Na nagraniu emocjonalnie odniosłem się do artykułu o Jerzym Mazgaju

W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” ks. Kazimierz Sowa podkreślił, że ujawnione przez TVP Info nagrania pochodzą z jego prywatnych spotkań z ludźmi, których zna od lat 90.

Prywatne spotkanie znajomych ma inny charakter niż relacje polityczne. A jeśli ktoś jest czynnym politykiem, to oczywiście może rodzić pewne kłopoty - mówi Sowa.

Zaznaczył, że mówiąc o „Gazecie Polskiej” nie miał na myśli doprowadzenia jej do upadku, tylko obronę Jerzego Mazgaja po atakującym go artykule. - W tym przypadku chodziło nie o to, żeby kogoś zniszczyć w sensie fizycznym, tylko w sensie jakiejś obrony, kiedy ktoś pisze nieprawdę. I to jest ten kontekst - wyjaśnił. - „Gazeta Polska” ani mi brat, ani swat. Nie uważam, że to medium, od którego zależą losy kraju czy świata. To byłoby strzelanie z armaty do wróbla. Na nagraniu emocjonalnie odniosłem się do artykułu o Jerzym Mazgaju - dodał duchowny w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zgodził się natomiast z oceną, że ujawnienie takich rozmów księdza z politykami jest niekorzystne wizerunkowo. - Oczywiście, zawsze jest zgrzyt, jeśli jest taki temat publiczny i dotyka osób publicznych, to jasne. Tu nie ma się co oszukiwać - przyznał ks. Kazimierz Sowa.

"Sowa & Przyjaciele"

O restauracji "Sowa & Przyjaciele" stało się głośno w związku ze sprawą nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. We wrześniu 2015 r. do sądu trafił akt oskarżenia ws. trzech osób: biznesmena Marka F. dwóch kelnerów Konrad Lassoty i Łukasza N oraz współpracownika F. Krzysztofa R.

W grudniu F. został skazany nieprawomocnie na 2,5 roku więzienia bez zawieszenia, kelner Konrad L. i Krzysztof R. na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Sąd odstąpił od ukarania drugiego z kelnerów, który pomagał śledczym. N. zeznawał, że to Marek F. za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów.