Po tekście z czerwca 2017 roku, w którym "Gazeta Wyborcza" opisała zachowania senatora Waldemara Bonkowskiego, jego żona zwróciła się do redakcji z chęcią opowiedzenia o mężu. Jej relację opisuje teraz "Duży Format" w tekście "Miłość w czasach miesięcznic".

Reklama

"Wydawało nam się, że w każdej chwili może kogoś zabić"

Żona senatora przytacza historię, z której wynika, że ten miał zaatakować podczas Bożego Narodzenia w 2013 roku. Najpierw złapał swoją matkę i "zaczął ją na siłę wyprowadzać do jej pokoju", potem "zamachnął się i chciał uderzyć siostrę żony senatora z otwartej dłoni w twarz". Uchyliła się, ale gonił za nią dokoła stołu, opisuje też gazeta.

Reklama

Kiedy z kolei rodzina miała zacząć zbierać się do wyjścia, Bonkowski - jak opowiada - powiedział: "K..., ja was tu wszystkich zaraz wyprowadzę" i wybiegł z pistoletem w ręku. Z relacji żony wynika, że broń najpierw przystawił siostrze, potem 17-letniemu bratankowi. – Wydawało nam się, że w każdej chwili może kogoś zabić – mówi. Zadzwoniła na policję, okazało się, że pistolet był na gaz.

"Mąż odpisał, że zaczyna być zazdrosny o prezesa"

Reklama

– Mąż ma dwa oblicza. Głosi swoje piękne hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna i Rodzina". Tą rodziną miałam być ja, ale on uczynił z partii rodzinę. A potem pojawiła się ona, M. – znajoma spod smoleńskiego krzyża – mówi też Hanna Bonkowska. M. miała być przyjaciółką senatora, której wyznał miłość.

Żona Bonkowskiego śledziła ich konwersacje na Facebooku. – Pisali do siebie niemal codziennie. Po którejś z miesięcznic M. dzieliła się z Waldkiem wrażeniami: o tym, jak przemawiała do mikrofonu przed mszą i po mszy. A potem stała blisko, na wprost prezesa, a on przez długą chwilę patrzył jej w oczy – opowiada. – Napisała też, że mogłaby robić Jarkowi masaż stópek. Na co mój mąż odpisał, że zaczyna być zazdrosny o prezesa.

Zgaduje też, że polityk poznał M. w marcu 2012 rok, gdy pojechał z ekipą ludzi z PiS na Węgry, skąd "wrócił zakochany".

"Opowieści niezrównoważonej emocjonalnie kobiety"

Bonkowska mówi też w "Dużym Formacie", że mąż "zrobił z niej chorą psychicznie": – Waldek raz przywiózł mi trzy opakowania tabletek. To były leki na receptę. Przestraszyłam się, bo w ulotce było napisane, że są silnie uzależniające. Zaczął mówić, że mnie ubezwłasnowolni i wywiezie w kaftanie bezpieczeństwa do wariatkowa.

Senator miał też opowiadać znajomym, że żona jest psychopatką, ma napady gniewu, robi awantury, zarzuca mu, że ma kochankę, "a przecież żadnej kochanki nie ma". Miał ją też ostrzec, by nie próbowała o tym pisać do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, "bo on i tak o wszystkim wie". Odejść jej jednak nie pozwolił: – Nie chciał plotek, że żona go zostawiła. Wszyscy mieli go uważać za krystalicznego katolika, człowieka sukcesu i milionera.

Żona senatora zdecydowała się odejść w lutym 2014 roku; po kolejnej miesięcznicy. Wcześniej wynajęła prywatnego detektywa. Ten wyśledził, że senator 10-ego miesiąca po mszy i marszu pod Pałac Prezydencki jeździł do M., gdzie nocował.

Co na to wszystko senator? – Sama ode mnie odeszła, wyprowadziła się. Nie stosowałem żadnej przemocy – to są absurdalne argumenty. Same kłamstwa. Opowieści niezrównoważonej emocjonalnie kobiety – ucina dalsze pytania.

We wtorek "Gazeta Wyborcza" podała, że senator nasyła teraz na żonę prokuratora. "W zawiadomieniu napisał, że został zniesławiony, a jego żona dopuściła się pomówienia, które >ma go poniżyć w oczach opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do sprawowania mandatu senatora

- Absurdalne były te zarzuty. Nie stosowałem przemocy, moja żona podaje w większości półprawdy i zmanipulowanie informacje Nigdy nie miały miejsca takie rzeczy jak przykładanie broni komuś do serca - mówi.