Świadek tłumaczył w środę, że jego współpraca z Amber Gold miała miejsce w lipcu 2012 r. i trwała cztery tygodnie. - Była to praca radcy prawnego udzielającego pomocy prawnej spółce w ramach prowadzonej przeze mnie kancelarii prawnej - mówił Kunachowicz.

Reklama

- Absolutnie byłem przekonany o tym, że to jest przedsiębiorstwo, które rozrosło się do znacznych rozmiarów i że potrzebuje wsparcia prawnego, ale nie miałem żadnej wiedzy i informacji, bądź jakiegoś konkretnego dowodu, że prowadzi jakąkolwiek działalność nielegalną - przekonywał.

Kunachowicz zwracał jednocześnie uwagę, że formalnie nigdy nie był członkiem rady nadzorczej Amber Gold, jak jest to często podawane publicznie. - Nie wymaga wielkiego wysiłku, żeby sprawdzić dokumenty spółki Amber Gold. Żeby stwierdzić, że w umowie spółki nie ma przewidzianej rady nadzorczej. Na dzień, w którym ja pracowałem, na te cztery tygodnie, w których pracowałem dla Amber Gold nie było rady nadzorczej. Ta koncepcja dopiero miała powstać w ramach przygotowania ładu korporacyjnego. Trzeba wiedzieć o tym, że w spółce z o.o. rada nadzorcza nie jest obligatoryjna, jest fakultatywna. Żeby powstała, musi być zapis w akcie notarialnym, w umowie spółki- tłumaczył.

Reklama

- Żadna z tych czynności prawnych nie została wykonana w okresie, w którym ja byłem zaangażowany w prace dla Amber Gold - podkreślił.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Reklama

Jak trafił do Amber Gold

Świadek tłumaczył komisji, że kontakt z Amber Gold nawiązał poprzez swojego kolegę, b. doradcę zarządu tej spółki Emila Marata. - Spotkałem się z zarządem Amber Gold (spotkanie umówił b. dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski - PAP), na tym spotkaniu została przedstawiona potrzeba uporządkowania korporacyjnych aspektów spółki. Jako specjalista od prawa handlowego podjąłem się działania, które miało na celu stworzenie ładu korporacyjnego, przedstawienia koncepcji, jak tę spółkę i grupę spółek uporządkować korporacyjnie - relacjonował.

- Finalnie przygotowałem prezentację i koncepcję ładu korporacyjnego. To wszystko było oparte o warunek, który przedstawiłem, a mianowicie taki, że chciałbym, aby finanse firmy zostały sprawdzone przez biegłych. Żeby biegli wypowiedzieli się i audytowali przepływy finansowe całego tego przedsięwzięcia - mówił.

Kunachowicz zaznaczył, że od Marcina P. dostał zapewnienie, że takie analizy i opinie biegłych są w trakcie realizacji i że lada dzień to zostanie przedstawione zarządowi oraz jemu. - Tak się nigdy nie stało. Finał jest tego taki, że w momencie kiedy sam sprawdziłem w firmie audytorskiej, że takiego zlecenia w ogóle nie było złożonego na realizację analizy i opinii biegłych, wówczas podjąłem decyzję, że moja praca w ramach tej usługi prawnej się skończyła. Wypowiedziałem swoją umowę i złożyłem taką informację na biurze podawczym i również przekazałem P. - opisywał świadek.

Później dodał, że miało to miejsce 5-6 sierpnia 2012 r. i wtedy ostatni raz rozmawiał z Marcinem P. Po tym terminie - zeznał - nie miał kontaktu ani z Marcinem P., ani z Katarzyną P.

O współpracy z Marcinem P. i pieniądzach

Świadek zapewnił też komisję, że podejmując współpracę z Marcinem P., nie miał świadomości, że była to osoba karana. Pytany, kiedy zrozumiał, że pracuje z przestępcą, odparł, że jego zrozumienie tej sytuacji nastąpiło wtedy, gdy zadzwonił do audytora i dowiedział się, że nie ma żadnego bilansu i żadnego audytu.

Członkowie komisji wskazywali jednak, że Kunachowicz zainkasował za czterotygodniową współpracę z Amber Gold 177 tys., mimo że usługa finalnie nie została wykonana. Świadek tłumaczył, że to nie on otrzymał wynagrodzenie, tylko kancelaria prawna, w której pracowało wtedy 12 osób. - Ja osobiście nie otrzymałem żadnych pieniędzy, pieniądze zostały przelane na konto firmowe, na konto kancelarii - mówił. Jak dodał, w tej sprawie toczy się odrębne postępowanie cywilne, czy usługa na rzecz Amber Gold została wykonana i czy zapłata wynagrodzenia była zasadna.

O znajomości z Jackiem Cichockim

Członkowie komisji śledczej dużo uwagi poświęcili znajomości Kunachowicza z ówczesnym szefem MSW Jackiem Cichockim. Świadek zeznał, że znał go, bo był razem z nim w jednej drużynie harcerskiej - Czarnej Jedynce. - W tym harcerstwie było wielu ludzi w różnych funkcjach i ta łączność Czarnej Jedynki jest taka, że tych ludzi się traktuje, jak porządnych, uczciwych i mających zaufanie - podkreślił.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) przywołał sms-a Emila Marata do Marcina P. z lipca 2012 r. dotyczącego ABW, w którym jest mowa o znajomości świadka z Cichockim. - Nie wiem, czy Paweł panu mówił, Paweł jest kolegą ministra Cichockiego, oni byli razem w drużynie harcerskiej i to chyba ten czas, żeby do niego - cytował Zembaczyński.

- Ja pana Jacka Cichockiego znałem 30 lat temu, byliśmy razem w harcerstwie i z przykrością stwierdzam, że przez ostatnie 30 lat nasze drogi się nie spotkały - skomentował świadek. Dopytywany, kiedy ostatnio rozmawiał z Cichockim, odparł, że "30 lat temu".

Zembaczyński pytał, dlaczego zatem Marat w wiadomości do P. wspomina o znajomości świadka z Cichockim. - O to trzeba zapytać pana Emila - odpowiedział. - Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek powoływał się na znajomości z panem ministrem Cichockim - zapewniał Kunachowicz.

- Natomiast też sobie tego do końca nie przypominam, ale wyobrażam sobie, że mogła mieć miejsce moja rozmowa i dywagacja z panem Maratem na temat tego, że w sytuacji, w której jakby spotykamy się z narracją o tym, że jakieś służby państwowe działają nielegalnie wobec przedsiębiorstwa, które istnieje, i któremu nie są postawione żadne formalne zarzuty, że trzeba coś z taką sytuacją zrobić i zastanawialiśmy się głośno, co z tym zrobić - zaznaczył.

- Oczywiste jest to, że w takiej sytuacji należy to zgłosić do prokuratury, ponieważ sprawa nam przedstawiona wyglądała na grube działanie, że wymaga skontaktowania się z szefem służb specjalnych i ewentualnie mu tego przedstawienia. Natomiast ja za każdym razem powtarzałem, że można to uczynić w momencie, kiedy istnieje na to realny, prawdziwy dowód. Ja takiego dowodu nigdy nie otrzymałem - dodał Kunachowicz.

O operacji "Ikar"

Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) pytał z kolei świadka o to, co wie nt. operacji "Ikar". W lipcu 2012 roku Marcin P. otrzymał drogą mailową od Pawła M. rzekomą notatkę ABW dot. spółki. Za przywiezienie jej P. zapłacił M. ok. czterech tysięcy złotych. Agencja poinformowała, że notatka została sfałszowana i zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa "posłużenia się sfałszowanym dokumentem".

"Dowiedziałem się o tzw. akcji +Ikar+ (...) od pana P., że jest prowadzana jakaś szczególna operacja przeciwko spółce Amber Gold" - zeznał Kunachowicz.

Następnie Rzymkowski pytał świadka, czy zna nazwisko Pawła M. Świadek powiedział, że P. poprosił go i Emila Marata, by spotkali się z M. w celu weryfikacji notatki, którą rzekomo P. otrzymał od M.

Rzymkowski przywołał sms-a od świadka do Marcina P. z lipca 2012 r. - Facet jest z Wrocławia, ma mi pokazać dokumenty, które sprawdzimy u mego człowieka, do którego mam zaufanie, może będę musiał do niego polecieć do Wrocławia. Na razie jestem z dystansem i nie ma powodu do niepokoju, ale chcę sprawdzić ten wątek, na razie robimy swoje i dbamy o rozwój korporacyjny spółki - cytował Rzymkowski.

Polityk Kukiz'15 poprosił, by świadek powiedział, o jakiego człowieka, do którego ma zaufanie, mowa i "czy nie jest to czasem pan minister Cichocki".

- (...) nie potrafię się do tego odnieść, nawet nie wiem, czy to jest mój sms - odpowiedział Kunachowicz. Rzymkowski zapewnił, że to sms świadka zabezpieczony przez ABW. - Nie przypominał sobie tego. Nie wiem, o kim myślałem, mówiąc coś takiego - odpowiedział świadek.

Pytany dalej przez Rzymkowskiego, przyznał, że rozmawiał telefonicznie z Pawłem M. Dopytywany dodał, że przedmiotem rozmowy cały czas było to samo, "że istnieje jakaś notatka w ABW i, że powinienem ją zobaczyć".

Na pytanie czy spotkał się z M., Kunachowicz odparł, że nie. Dopytywany, dlaczego nie doszło do spotkania, skoro był we Wrocławiu z Emilem Maratem, odparł, że to M. nie chciał się spotkać. Zapytany, co było powodem rezygnacji M. ze spotkania, powiedział: "Myślę, że nie zdążył przygotować tej notatki".

Następnie Rzymkowski zapytał, skąd świadek wiedział - o czym poinformował Marcina P. - że 30 lipca mogą się pojawić funkcjonariusze ABW w siedzibie Amber Gold. "Ja w ogóle czegoś takiego nie informowałem (...) ja nie posiadałem od nikogo żadnej wiedzy a propos tego, że ma nastąpić jakiekolwiek wejście ABW " - podkreślił świadek.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka, czy powoływał się w stosunku do Marcina P. na wpływy w ABW i informacje z Agencji. "Nie mam żadnych wpływów w ABW, więc nie mogłem się to powoływać" - zapewnił.

Podczas posiedzenia komisji Krzysztof Brejza (PO) chciał odtworzyć nagranie z podsłuchów dotyczące świadka, w którym jest mowa o jego znajomości z Cichockim z harcerstwa. Przewodnicząca powiedziała, że może dojść do takiego odsłuchania, ale jeśli będzie to technicznie przygotowane przez sekretariat komisji.

Brejza pytał też świadka, czy Marcin P. wspominał o założeniu spółki na Cyprze. Świadek odpowiedział, że nie. Twierdząco odpowiedział natomiast na pytanie, czy była mowa o zakupie banku, nie pamiętał jednak, czy chodziło o bank polski czy zagraniczny.

O OLT i LOT

Komisja pytała też Kunachowicza, czy podczas rozmów z przedstawicielami Amber Gold i zależnych linii lotniczych OLT poruszany się wątek LOT-u. - Przewijała się taka narracja o tym, że Amber Gold jest atakowane przez to, że jest właścicielem OLT, a OLT stanowi konkurencję dla LOT-u. A LOT jest po nieudanych próbach prywatyzacji i w związku z powyższym takie domniemania o tym, że ten LOT działa w jakiś sposób na szkodę całego tego przedsięwzięcia, to taka narracja się przewijała - zeznał świadek.

Poinformował jednocześnie, że podejmując pracę w Amber Gold, nie wiedział, że z OLT Express współpracuje syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał. Dowiedział się o tym już w trakcie pracy - "bardziej później niż wcześniej", podczas jakiejś ogólnej rozmowy.