Zdaniem większości naszych rozmówców wystawienie kandydatury Mateusza Morawieckiego to strategicznie dobry ruch ze strony Jarosława Kaczyńskiego. - Przypomina to taktykę z kampanii wyborczej. Najpierw prezes PiS konsolidował swój elektorat, by potem wykonać wyraźny ruch w kierunku centrum. Teraz jest to samo. Pierwsze pół kadencji to były sprawy społeczne, pójście na ostro, wystawienie do pierwszej linii Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Ziobry. Teraz wchodzimy w fazę odwilży i próby przekonania do siebie elektoratu centrowego - twierdzi jedno z naszych źródeł zbliżonych do partii rządzącej.

Reklama

Przedstawiciele PiS sami potwierdzają tezę o "przestawieniu wajchy". Po pierwsze, w drugiej połowie kadencji rząd chce inaczej rozłożyć akcenty. - Dziś potrzebne jest otwarcie nowego etapu, postawienie na gospodarkę, przyspieszony rozwój i innowacje - stwierdził Jacek Sasin z PiS na antenie Radia Zet. Po drugie, chodzi o poprawienie nadszarpniętych relacji z Brukselą. - Dajemy jasny sygnał. Mateusz Morawiecki jako człowiek, który ma szansę pozytywnie prezentować obraz Polski na salonach europejskich - dodał Sasin.

Szydło odchodzi i zostaje

Z PiS płyną wyraźne sygnały - potwierdzone zresztą z mównicy sejmowej przez samą zainteresowaną - że Beata Szydło zostanie w rządzie. Prawdopodobnie jako wicepremier ds. społecznych. Spekuluje się także, że może otrzymać fotel marszałka Sejmu. Tak czy inaczej, ma to być ruch uspokajający elektorat PiS, który nie rozumie rezygnacji premier, cieszącej się w sondażach dużym poparciem społecznym. W dodatku odwołanej przez kierownictwo PiS chwilę po tym, jak wybroniono ją przed wnioskiem opozycji o wotum nieufności dla rządu.

Reklama

Nowi w rządzie

Część naszych informatorów uważa, że duże szanse na wejście do rządu - być może nawet jako minister finansów - ma Zbigniew Jagiełło, prezes zarządu PKO BP. - To absolutnie najbliższy człowiek dla Morawieckiego, znają się jeszcze z czasów studenckich. Poza tym ufa mu sam Jarosław Kaczyński - twierdzi nasz rozmówca. Nawet jeśli padnie jakaś propozycja, Jagiełło może się jednak nie zdecydować na objęcie stanowiska rządowego. - Ostatnio miał spore problemy ze zdrowiem. Ale teraz ponoć jest lepiej - mówi nam osoba zbliżona do PiS.

Wygląda na to, że wraz z nominacją Mateusza Morawieckiego wzrosły notowania jego zastępcy w resorcie rozwoju, Jerzego Kwiecińskiego. Spekuluje się, że nowy premier zdecyduje się powierzyć mu stery w ministerstwie (zwłaszcza jeśli Morawiecki postanowi jako premier dalej kierować resortem finansów). - W PiS nie ma drugiego takiego urzędnika jak Kwieciński, który po pierwsze jest biegły w tematyce funduszy unijnych, a po drugie ma dojścia w Brukseli i jest dobrze postrzegany przez europejskie elity - mówi nam osoba z Ministerstwa Rozwoju.

Jerzy Kwieciński już cieszy się szczególną pozycją - nie dość że jest wiceministrem, to jednocześnie jest członkiem Rady Ministrów i pełnomocnikiem rządu ds. funduszy unijnych. Na jego korzyść przemawia także fakt, że nie stanowi on politycznego zagrożenia dla nowego premiera. - Morawiecki nie pozwoli sobie na to, by w jego włościach pojawił się ktoś, kto może wyrosnąć ponad kapelusz. A Kwieciński taki nie jest, on woli działać w cieniu i nie angażować się w polityczną jatkę. Z tego powodu wiceminister nie jest jakoś szczególnie politycznie obudowany, a w tym momencie działa to na jego korzyść - ocenia nasz rozmówca z MR.

Reklama

Starcie frakcji

W PiS wyodrębnić można cztery ścierające się ze sobą frakcje: ziobrystów (w opozycji do Morawieckiego i jego ludzi), gowinowców (blisko związanych z nowym premierem), zakon PC (który na fotelu premiera widziałby raczej Jarosława Kaczyńskiego) oraz grupę wspierającą Beatę Szydło.

W tej układance wkrótce może dojść do poważnych roszad. Zdaniem naszych źródeł, wraz z awansem Mateusza Morawieckiego niepewna staje się pozycja Zbigniewa Ziobry. Już mówi się o nadchodzącej, kolejnej odsłonie wojny na linii Morawiecki-Ziobro o wpływy w państwowych spółkach (zwłaszcza PZU czy PKO). Co więcej, ziobryści lada moment mogą stać się zbędnym balastem dla PiS, którego trzeba się będzie pozbyć lub przynajmniej ograniczyć jego wpływy. - Jarosław Kaczyński trzymał Ziobrę na stanowisku ministra sprawiedliwości głównie na potrzeby trudnej reformy sądów. To zadanie się właśnie finalizuje, więc Ziobro staje się zbędny - wskazuje nasze źródło. Poza tym, jak dodaje, także prezydent Andrzej Duda nie chce w rządzie Zbigniewa Ziobry, jak również Antoniego Macierewicza i Jana Szyszki. Ich dymisja może być elementem politycznej umowy między Pałacem a Nowogrodzką. - W zamian za to prezydent podpisze ustawy o SN i KRS, a jego bliski współpracownik Krzysztof Szczerski pójdzie do MSZ - przekonuje nasz rozmówca.

Ale zdeprecjonować pozycję ziobrystów będzie trudno. Ich atutem - przynajmniej w kontekście przyszłorocznych wyborów samorządowych - jest Patryk Jaki, szefujący komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji. Niewykluczone, że będzie on kandydatem Zjednoczonej Prawicy na fotel prezydenta stolicy. Ewentualnie zostanie wystawiony w tandemie z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim. W obozie PiS istnieje więc obawa, że wskutek spodziewanej rywalizacji na linii Morawiecki-Ziobro, może dojść do wyniszczającej wojny między sojusznikami.

Ministrowie walczą o przetrwanie

Potencjalnie zagrożeni ministrowie już starają się walczyć o względy nowego premiera. Minister cyfryzacji Anna Streżyńska właśnie wyszła z inicjatywą stworzenia "Konstytucji dla Cyfryzacji". Inicjatywa wyraźnie nawiązuje do jednego z flagowych projektów Mateusza Morawieckiego, czyli "Konstytucji dla Biznesu" (inicjatywy dotąd hamowanej przez ekipę Beaty Szydło). - Chcemy umówić się na rozwiązania w dziedzinach takich, jak edukacja, administracja, kultura i dziedzictwo Polski, innowacyjność i biznes, Twoje zdrowie, nauka, inteligentne miasta, europejska solidarność cyfrowa - informuje resort cyfryzacji. Dodatkowo Streżyńska przyjęła sposób działania podobny do tego, na który zdecydował się Pałac Prezydencki w przypadku referendum konsultacyjnego w sprawie nowej ustawy zasadniczej. Planowany jest więc cykl debat, na który zaproszone zostaną wszystkie zainteresowane środowiska. Wciąż trwają prace nad harmonogramem spotkań.

O swoją pozycję walczy też minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk. Spekuluje się, że to dlatego niespodziewanie zagrał ostatnio kartą pt. rewolucja w systemie e-myta. Choć od ponad roku GDDKiA prowadzi postępowanie przetargowe na nowego operatora systemu viaTOLL, ministrowi nie przeszkodziło to w podjęciu decyzji, by przetarg unieważnić (co naraża państwo na roszczenia ze strony uczestników postępowania), a prawa właścicielskie do systemu przekazać inspekcji transportu drogowego (krytykowanej za to, że na tę chwilę nie ma ludzi, środków i doświadczenia - niezbędnych do nadzorowania i administrowania viaTOLL-em). W piątek Sejm przegłosował nowelizację ustawy o drogach publicznych, czym resort infrastruktury nie omieszkał się pochwalić, rozsyłając komunikat do mediów.

Spać spokojnie nie może minister środowiska Jan Szyszko. Z jednej strony w samym PiS traktowany jest on jako wizerunkowe obciążenie partii. - Szyszko miał na klubie PiS prezentację o Puszczy. Przy drugim slajdzie zaczęły się kpiny. "To przed wycinką?", "Przynieść ci piłę?". Minister się obraził i przerwał projekcję - podał na Twitterze publicysta Wojtek Szacki. Z drugiej jednak strony minister środowiska cieszy się dużym poparciem ze strony o. Tadeusza Rydzyka i jego środowiska, czyli twardego elektoratu PiS. Właśnie tego, który sprzeciwia się odwołaniu Beaty Szydło. Szyszko próbuje jednak zdobyć punkty o nowego premiera. W piątek miała się odbyć konferencja, na której minister miał zamiar pochwalić się działaniami jego resortu w zakresie walki z afrykańskim pomorem świń (ASF). Czyli problemem, z którym PiS od wielu miesięcy nie może sobie poradzić (a zwłaszcza resort rolnictwa kierowany przez Krzysztofa Jurgiela). Znamienne jest jednak to, że konferencja została odwołana na dwie godziny przed jej rozpoczęciem.

Według aktualnych doniesień, Mateusz Morawiecki ma wygłosić exposé już we wtorek. To będzie pierwszy sygnał dotyczący tego, kto z rządu ostanie się na karuzeli nazwisk, a kto za moment z niej wypadnie.