- Porozumienie dotyczy poparcia dla Morawieckiego w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i utrzymania stanu posiadania dla Zbigniewa Ziobry - mówi nasz informator. Rozmowy na ten temat toczyły się w ostatnich dniach. - Na razie zostaje wszystko po staremu - potwierdza inna osoba związana z obozem władzy.

Reklama

Szef resortu sprawiedliwości nie zostanie jednak wicepremierem - a takie pogłoski pojawiały się w mediach. Liczba zastępców premiera pozostanie bez zmian, tyle że w miejsce Mateusza Morawieckiego wicepremierem będzie Beata Szydło. Porozumienie przewiduje także, że wiceprezes Solidarnej Polski Beata Kempa, choć przestanie być szefową kancelarii premiera, otrzyma inne stanowisko w rządzie.

Uzgodnienia mają rozładować napięcie między Morawieckim i Ziobrą, które nasiliło się w ostatnich miesiącach na tle rywalizacji o wpływy w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. Premier Beata Szydło brała w nich stronę ministra sprawiedliwości. Dlatego po ogłoszeniu nominacji dla Morawieckiego wśród nominatów Zbigniewa Ziobry pojawiły się obawy, że w niedługiej przyszłości będą oni musieli pakować walizki. Porozumienie jednak zatwierdza istniejący podział stref wpływów i tym samym ma rozproszyć tę niepewność. Z drugiej strony ma zagwarantować Mateuszowi Morawieckiemu, że swych rządów nie rozpocznie on od konfliktu z jednym z najsilniejszych ministrów.

Przejęcie premierostwa przez dotychczasowego szefa resortów finansów i rozwoju ma być utrzymaniem ogólnego status quo. Na początku tygodnia nastąpić ma zaprzysiężenie gabinetu, ale jego skład pozostanie niemal niezmieniony - stanowiska mają zachować wszyscy szefowie resortów. Zmiany mogą dotyczyć zaplecza kancelarii premiera. - Przesądzone jest odejście Elżbiety Witek i Henryka Kowalczyka, choć mogą oni trafić na inne mniej eksponowane funkcje. To najbliżsi współpracownicy pani premier, którzy byli na pierwszej linii frontu z Morawieckim - mówi osoba znająca kulisy zmian.

Reklama

Możliwe są także nominacje w resortach: rozwoju i finansów, którymi kierował Mateusz Morawiecki. Nie wiadomo jeszcze, czy do czasu przeglądu rządu i możliwej szerszej wymiany ministrów, zapowiadanej na styczeń, nowy premier zostawi sobie kierowanie tymi resortami, czy już teraz mianuje nowych szefów.