Zapytany w Radiu Warszawa na czym miałoby polegać inne rozłożenie akcentów odpowiedział, że "przydałoby się mniej sporów, więcej cierpliwego tłumaczenia naszych racji, szukania sojuszników i pewnej elastyczności, której można się uczyć np. od Victora Orbana".

Reklama

On bardzo umiejętnie od lat realizuje swoje cele, jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Od razu chciałbym też zaznaczyć, że nie ma co idealizować polityki węgierskiej w sprawach energetycznych. Victor Orban wyraźnie postawił na Wschód, na współpracę z Rosją. Nasz rząd ma pełną świadomość, że istnieje obszar wspólnoty interesów z Węgrami, ale istnieje też obszar rozbieżności - powiedział wicepremier Gowin.

Zapytany, czy może to nie wina ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, tylko centrum decyzyjnego w rządzie odpowiedział: "Czy ja w jakimkolwiek momencie zasugerowałem winę ministra Waszczykowskiego? Korekty wymaga nie tylko i nie tyle postawa MSZ, co pewna generalna linia polityczna, jeżeli chodzi o sprawy międzynarodowe".

Reklama

Wicepremier zapytany o procedurę wszczętą wobec Polski przez Komisję Europejską stwierdził, że jest przekonany, że da się ją zatrzymać.

Teraz pytanie, czy na etapie pierwszym czy na etapie finalnym. Na etapie pierwszym musielibyśmy mieć poparcie przynajmniej 6 krajów członkowskich. Na etapie drugim wystarczy sprzeciw jednego kraju i ten sprzeciw mamy zagwarantowany. Chodzi oczywiście o Węgry i jasną deklaracje premiera Orbana, że nie zgodzi się na ograniczanie suwerenności, na początek Polski, ale w przyszłości jeżeli ten precedens by się dokonał, to także następnych krajów unijnych, przede wszystkim krajów tej młodej Europy - powiedział Gowin.

Wicepremier zaznaczył, że nie obawia się, że premier Węgier nie poprze Polski. Już dotychczasowe deklaracje Victora Orbana były tak bardzo stanowcze, że zamknęły mu drogę do dalszych elastycznych negocjacji i przehandlowania polskiej sprawy. Po drugie Victor Orban świetnie zdaje sobie sprawę, że jest następny w kolejce - uzasadnił Gowin.

Reklama

KE zdecydowała o uruchomieniu wobec Polski procedury z art. 7.1 unijnego traktatu, który mówi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE (składająca się z przedstawicieli wszystkich państw członkowskich) większością czterech piątych, po uzyskaniu zgody PE, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych; przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane państwo, i stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia.

W kolejnych ustępach tego artykułu, opisane są następne etapy postępowania, którego efektem może być nałożenie sankcji na dane państwo, w tym w postaci zawieszenia prawa do głosowania na forum UE. Nałożenie sankcji wymaga jednak jednomyślności unijnych państw. Zgłoszenie sprzeciwu wobec nałożenia na Polskę sankcji zapowiedziały już Węgry.

Wiceszef Komisji Frans Timmermans, który poinformował o decyzji ws. uruchomienia procedury z art.7.1, podkreślił, że KE daje Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji dotyczących praworządności.