Prokuratura chce postawić sekretarzowi generalnemu Platformy zarzuty popełnienia pięciu przestępstw, w tym trzech o charakterze korupcyjnym. Chodzi o okres, kiedy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra ochrony środowiska w rządach PO-PSL.

Reklama

Sekretarz generalny PO zwołał w piątek konferencję prasową w Szczecinie, na której tłumaczył, że czuje się zobowiązany do przedstawienia szerokich wyjaśnień dotyczących "tych wszystkich rzeczy, które są w przestrzeni publicznej".

Zanim przystąpił do wyjaśnień, oświadczył, że zgadza się na upublicznianie swojego wizerunku. - Nie wstydzę się ani swojego nazwiska, ani swojego wyglądu, więc jeżeli kiedykolwiek będzie taka potrzeba - a spodziewam się, że w wydaniu prokuratury PiS-owskiej taka potrzeba się może pojawić, proszę używać całego nazwiska i całego wizerunku – powiedział dziennikarzom Gawłowski.

Reklama

Przekonywał, że prokuratura "nie posiada ani jednego twardego dowodu" wobec jego osoby. - Wszystko jest oparte o zeznania trzech działaczy. Wszyscy związani z PiS-em, wszyscy stojący pod zarzutami, a jeden z nich, już po zakończonym procesie, a przed odsiadką; wszyscy posiadający interes własny, żeby złagodzić im wyrok, bo wystarczy obciążyć posła opozycji, a tak właśnie to w tej chwili wygląda – powiedział polityk PO.

Reklama

Gawłowski przedstawił dziennikarzom materiały, które - jak mówił, mają być "odpowiedzią na zarzuty, które są w przestrzeni publicznej". Wśród nich znalazł się stenogram rozmowy b. dyrektora Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Mieczysława O. i b. zastępcy dyrektora IMGiW Łukasza L. z 2013 r. Jednym z zarzutów, które chce postawić prokuratura, jest przyjęcie przez Gawłowskiego jako łapówki zegarków od obu mężczyzn.

- Te osoby rozmawiają o mnie. Szukają sposobu, jak ukryć się przede mną (...) Obaj rozmawiają o tym, jak należy się schować, jak przeczekać do czasów przyjścia rządu PiS, że z PiS-em mają już wszystko poukładane – powiedział Gawłowski.

Sekretarz generalny PO stwierdził ponadto, że działanie prokuratury "odbywa się na zamówienie polityczne". Jak ocenił, prokuratura w formułowaniu zarzutów "wykazała się niechlujstwem". - Chciałbym uprzejmie poprosić prokuraturę, żeby mnie wezwała. Ja się stawię, nieważne - w niedzielę, wtorek, za tydzień, kiedy prokuratorzy znajdą czas, ja jestem do dyspozycji – powiedział Gawłowski. - Prokuratura nie ma żadnych podstaw, by postawić mu zarzuty - oświadczył.

- Ale jeżeli jest dyspozycja polityczna, PiS-owska, to te zarzuty zostaną mi postawione, co do tego nie mam też najmniejszych wątpliwości – powiedział Gawłowski. Jak mówił, liczy na to, iż sprawa szybko trafi do sądu, ponieważ - jego zdaniem - "tak przygotowane dokumenty spowodują wielką katastrofę prokuratury przed sądem".

Komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych stwierdziła w środę formalną poprawność oświadczenia posła i sekretarza generalnego Platformy Stanisława Gawłowskiego (PO) o zrzeczeniu się immunitetu w związku z postępowaniem, które toczy się w jego sprawie w prokuraturze. Komisja podjęła jednocześnie decyzję, że na kolejnym posiedzeniu rozpatrzy wniosek prokuratury dotyczący zgody Sejmu na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie Gawłowskiego.

W grudniu ub.r. rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik mówiła, że "obszerny i skrupulatnie zgromadzony materiał dowodowy wskazuje na to, że w związku z pełnioną funkcją (Gawłowski) przyjął jako łapówki co najmniej 175 tysięcy złotych w gotówce, a także dwa zegarki marki Tag Heuer o łącznej wartości prawie 26 tysięcy złotych. Zarzuty, które prokuratura zamierza ogłosić posłowi, dotyczą również nakłaniania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tysięcy złotych oraz ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej".

Pod koniec stycznia mecenas Roman Giertych, który jest obrońcą Gawłowskiego, ocenił, że jego analiza wniosku prokuratury o zgodę na pociągnięcie Gawłowskiego do odpowiedzialności karnej i zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu wskazuje, że prokuratura "nie posiada żadnych twardych dowodów dotyczących winy posła Gawłowskiego".