Wszystko zaczęło się od zapowiedzi przedstawienia marszałkowi Sejmu ustawy "anty fake newsowej" – Dominik Tarczyński mówił o niej w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl. Przekonywał w nim, że media powinny płacić za publikację "zawoalowanego kłamstwa" karę 1 mln euro, czyli ponad 4 mln zł.

Reklama

To kolejna już taka zapowiedź Tarczyńskiego, ale w tym przypadku to odpowiedz na publikację Onet.pl, który informował o ochłodzeniu relacji między Polską a USA i braku możliwości spotkań między prezydentami.

Na propozycję Tarczyńskiego zwrócił uwagę Janusz Schwertner z Onet.pl, który napisał na Twitterze, że poseł PiS chce "odgórnie dyscyplinować dziennikarzy".

Reklama

"Redaktorze, dobra rada: Nie zaczepiaj mnie, bo już kilku takich jak Ty przekonało się, że to antyskuteczne i nieprzyjemne. Wstydu przy ludziach mam Ci narobić? Skończyła się dyktatura łżemediów. Nikt się Was nie boi. Wręcz przeciwnie. Gardzę waszymi #FakeNews" – odpowiedział Dominik Tarczyński.

Ale to był dopiero początek dyskusji.

"Poseł Dominik Tarczyński w całej swojej krasie. Racja, macie w rękach policję, prokuraturę i pośrednio sądy. Wiem, że to potwornie niebezpieczna siła. Można się Was bać, ale nie od tego jest dziennikarz, żeby się bać" - zareagował Schwertner. Tarczyński odpisał z kolei: "Dziennikarz jest od tego, aby pełnić służbę informowania, a nie manipulacji. Wasz ostatni #FakeNews pokazał kim jesteście. Dno. A stany lękowe proszę zostawić specjalistom. "Męczenniku”".


Dominik Tarczyński został wybrany do Sejmu po raz pierwszy w 2015 roku. Od tamtej pory głośno było i o innej jego wypowiedzi. "Bolek mówi przez media do posła na Sejm RP, że ‘wyrwie mnie z korzeniami’. Zapraszam cię na solo, bydlaku” - pisał na Twitterze do Lecha Wałęsy.

Tarczyński chce lustracji dziennikarza

Teraz w rozmowie z "Rzeczpospolitą" polityk przekonywał, że "to nie była żadna groźba".

– Uważam, że nie powinien podejmować tematu, który go kompromituje. Podejmuje temat fakenewsa, który Polsce szkodzi. Powinien uważać, bo jeśli ja to opiszę w szczegółach i zrelacjonuję, to będzie mu wstyd przed rodziną i Polakami – stwierdził Tarczyński.

Poseł PiS poszedł krok dalej i dodał, że chce wiedzieć, co robił dziadek dziennikarza. – Wszyscy wiedzą kim był mój dziadek. A ja chcę wiedzieć, kim był jego. Jego ojciec. Z jakiego środowiska się wywodzi. Dlaczego pracuje dla niemieckiej firmy, a nie dla polskiej. Oczywiście ma do tego prawo. Jesteśmy w demokratycznym państwie – mówił Tarczyński. – Jeżeli Onet publikuje informacje, które okazuje się nieprawdziwe, szkodzą bezpieczeństwu Polski, to już nie są żarty. To nie jest "pięć stów wierszówki”.

Janusz Schwertner odniósł się do słów Tarczyńskiego na Twitterze. "Pluje na mojego dziadka, którego nie zna. Mój jeden dziadek porzucił moją babcię, gdy ta była w ciąży, nigdy go nie poznałem. Po drugim - moja cudowna 88-letnia babcia płacze do tej pory, bo zmarł nagle, w 74 roku. Babciu, spokojnie, nie pozwolę mu nas obrażać" – napisał.