Kaczyński pytany w wywiadzie, który ukazał się w środowym wydaniu "Gazety Polskiej", o ocenę szans na porozumienie Polski z KE, oświadczył, że z informacji, którymi dysponuje, "wynika, że to porozumienie jest możliwe". Planujemy dokonać zmian w prawie uzgodnionych z KE - zapowiedział, dodając, iż nie jest to łatwe, "ale unormowanie sytuacji tego wymaga".

Reklama

Na uwagę dziennikarza, że premier Mateusz Morawiecki oszacował szanse na zakończenie sporu na 70 proc., lider PiS odparł: "Ja mogę powiedzieć – 80 proc. I uważam, że może się to stać niebawem".

PiS złożyło w Sejmie projekty dotyczące nowelizacji ustaw: o ustroju sądów powszechnych, o Sądzie Najwyższym i o Trybunale Konstytucyjnym. Projekt dotyczący przepisów o TK przewiduje, że prezes Trybunału zarządza ogłoszenie trzech nieopublikowanych wyroków TK z 2016 r. w terminie siedmiu dni od wejścia w życie tej nowelizacji. Z kolei projekt zmian w ustawach o ustroju sądów powszechnych i SN zakłada m.in. dwustopniową procedurę konsultacji przy odwołaniu prezesa lub wiceprezesa sądu - minister sprawiedliwości najpierw zasięgałby opinii kolegium sądu, a jeżeli ta byłaby negatywna, zwracałby się do KRS. W projekcie PiS zaproponowano też zrównanie wieku przechodzenia w stan spoczynku sędziów dla kobiet i mężczyzn do 65 lat.

Prezes PiS: Nowela ustawy o IPN jest obowiązującym w Polsce prawem

Prezes PiS był pytany o sprawę nowelizacji ustawy o IPN, która wywołała krytykę m.in. ze strony Izraela i USA. Kaczyński stwierdził, że w tym przypadku sprawa "nie jest taka prosta".

Reklama

W tle jest także kwestia roszczeń, bo chociaż może nie ma bezpośredniego związku między tymi sprawami – chcę wierzyć, że go nie ma – to jednak zbieżność czasowa jest oczywista. Chodzi o mienie obywateli RP narodowości żydowskiej, którzy zginęli z rąk Niemców w czasie wojny i nie pozostawili spadkobierców - zaznaczył Kaczyński.

Co do samej nowelizacji (ustawy o IPN-PAP) to mogę powiedzieć tyle, że jest ona obowiązującym w Polsce prawem. Nie wiem, jaką decyzję podejmie Trybunał Konstytucyjny, zobaczymy - dodał prezes PiS.

Reklama

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o IPN 6 lutego, a następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do TK.

Kaczyński podkreślił, że jeśli chodzi o nowelę ustawy o IPN, "na pewno intencją ustawodawcy nie było karanie kogokolwiek za wspomnienia, nawet te najbardziej surowe wobec pojedynczych Polaków czy też grup, społeczności". I na pewno na mocy tego prawa, nikt za wspomnienia, relacje, badanie historii, opisywanie niegodziwości czy wręcz zbrodni, jakich dopuszczali się obywatele Polski, nie będzie miał najmniejszych problemów - zapewnił prezes PiS.

Podkreślił, że cel zmian w prawie "był i jest zupełnie jasny – powstrzymanie pomawiania Polski, przypisywanie nam państwowego, ogólnonarodowego zaangażowania w zbrodnie Niemców".

Jako państwo, jako naród, nie mieliśmy z tym nic wspólnego, przeciwnie – Polskie Państwo Podziemne, podobnie jak rząd na emigracji, mimo bardzo ograniczonych możliwości, robiło, co mogło, by chronić obywateli narodowości żydowskiej. Tysiące Polaków podjęło ogromne ryzyko – bo zagrożenie śmiercią dotyczyło także ich rodzin – pomocy żydowskim współobywatelom - podkreślił Kaczyński.

Gdy dziś słyszę apele, byśmy, jak Austriacy, czuli się i napastnikami, i ofiarami jednocześnie, to przyznam szczerze – wpadam w wielki gniew. Hitler w Austrii witany był entuzjastycznie przez ogromną część obywateli. Austriacy stanowili niemałą część obsługi fabryk śmierci, zbudowanych przez Niemców. Zresztą sam Hitler był Austriakiem. Takie porównanie przeczy podstawowym i łatwo weryfikowalnym faktom historycznym. Naprawdę musimy bronić się przed kłamstwem, bo wprowadzanie go w życie przekroczyło już dawno granice bezczelności i absurdu - stwierdził Kaczyński.

Prezes PiS: nie możemy zaakceptować braku rekompensat za niemieckie zbrodnie i działania ZSRS

Prezes PiS był pytany o głosy, że być może ws. roszczeń Polska powinna porozumieć się ze środowiskami żydowskimi, aby one poparły starania Polski o odszkodowanie za zniszczenia dokonane przez Niemcy w czasie II wojny światowej, a Polska w tej kwocie uwzględniłaby kwestię mienia obywateli narodowości żydowskiej.

Kaczyński powiedział, że nie wie, czy taki scenariusz jest możliwy, ponieważ badanie sprawy odszkodowań jest dopiero na etapie parlamentu. Zwrócił uwagę na - jak powiedział - "absolutnie kluczową sprawę", czyli to, że Polska nie otrzymała odszkodowań za zniszczenia wojenne.

W żadnym wypadku nie możemy zaakceptować sytuacji, w której nie otrzymaliśmy rekompensaty nie tylko za niemieckie zbrodnie, lecz także za skutki działań ZSRS wobec Polski, na które Zachód się zgadzał. I mamy także za nie płacić - powiedział prezes PiS.

Jak mówił, jest oczywiste, że polskie prawo nie może ustanawiać przywilejów dla jakiejś grupy ze względów etnicznych. Podkreślił, że prawo musi działać wobec wszystkich.

To jest fundamentalna zasada społeczeństw, w których uznawana jest zasada równości wobec prawa. A przyjęcie zasad, które są postulowane przez niektóre środowiska, oznaczałoby zniszczenie całego porządku społecznego. Całkowite zdestabilizowanie systemu własnościowego i wreszcie obłożenie potomków biednych Polaków wielkim podatkiem na rzecz potomków bogatych Polaków. Nikt się na to nie zgodzi. Takie żądania to są rojenia - powiedział Kaczyński.

Pod koniec września 2017 r. z inicjatywy PiS powołano parlamentarny zespół ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od Niemiec za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej, którego przewodniczącym został poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. W skład zespołu wchodzi 15 parlamentarzystów z PiS.

Zgodnie z opinią Biura Analiz Sejmowych - o którą wnioskował Mularczyk - zasadne jest twierdzenie, że Rzeczypospolitej Polskiej przysługują wobec Republiki Federalnej Niemiec roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu jest nieuzasadnione. Z opinii zespołu naukowców Bundestagu wynika zaś, że polskie roszczenia są bezzasadne.

Kaczyński wskazuje kandydata na prezydenta Warszawy? "Dworczyk zdaje się mieć większe szanse"

Decyzja ws. kandydata na prezydenta Warszawy zapadnie bardzo szybko, wybór padnie albo na Patryka Jakiego, albo na Michała Dworczyka - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak ocenił, Dworczyk "zdaje się mieć większe szanse na poszerzenie elektoratu PiS w stolicy".

Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "Gazeta Polska", który ukazał się w środę, podkreślił, że ostateczna decyzja, kto będzie kandydatem PiS na prezydenta stolicy, nie została podjęta, ale to "bardzo szybko nastąpi".

- Nie jest tajemnicą, że wybór padnie albo na Patryka Jakiego, albo na Michała Dworczyka. Gdybyśmy kierowali się jedynie sondażami – dziś przecież wszystkie partie je przeprowadzają – to należałoby ocenić, że szanse tego drugiego w rywalizacji o prezydenturę stolicy są większe - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, atutem Jakiego, który jest wiceszefem resortu sprawiedliwości i przewodniczącym komisji weryfikacyjnej, jest "znana twarz, kojarząca się obywatelom z wielkim dynamizmem".

Ale - jak zaznaczył prezes PiS - Dworczyk, który obecnie jest szefem KPRM, to także człowiek bardzo dynamiczny.

- Sęk w tym, iż wyrazistość pana Jakiego ma zdolność mobilizującą nie tylko jego zwolenników, lecz także przeciwników. Michał Dworczyk zdaje się mieć większe szanse na poszerzenie dzisiejszego elektoratu PiS w stolicy - ocenił Kaczyński. Podkreślił jednocześnie, że ostatecznej decyzji na razie nie ma.

Dopytywany, czy w zbliżających się wyborach samorządowych w każdym dużym mieście będzie wspólny kandydat obozu Zjednoczonej Prawicy, prezes PiS stwierdził, że negocjacje wewnątrz obozu są na bardzo zaawansowanym etapie.

- Dziś mogę powiedzieć, że na pewno we wszystkich miastach wojewódzkich i niemal wszystkich dawnych wojewódzkich kandydaci na prezydentów będą wspólni - wskazał. - W mniejszych miejscowościach może się zdarzyć, że tak nie będzie - zaznaczył.

Szef PiS mówił też, że Porozumienie Jarosława Gowina planuje wystawienie kilku swoich przedstawicieli, którzy "niekoniecznie są nam po drodze", ale - jak dodał - to zjawisko ma "naprawdę charakter marginalny i jest przewidziane w naszej umowie koalicyjnej, zatem sensacji nie ma".

- Uważnie pilnujemy wszystkich naszych list, bo zależy nam, by zminimalizować, jak tylko się da – a najlepiej wyeliminować – mechanizm ograniczania konkurencji w partii poprzez uniemożliwianie kandydowania ludziom z potencjałem - mówił Kaczyński.

- Tak to niestety bywa, że niekiedy lokalne struktury bronią się przed promowaniem ludzi, którzy w przyszłości, choćby jako radni powiatowi, wojewódzcy, mogą zagrozić pozycji miejscowych posłów. To niekorzystne zjawisko, ale w partiach spotykane. Walczymy z nim - dodał.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości był też pytany jak ocenia szanse na powstanie szerokiej koalicji "antyPiS" i jej start w wyborach parlamentarnych.

Kaczyński nie wykluczył, iż "coś takiego powstanie". - I widzę tutaj jeden czynnik o silnie spajającym potencjale – obawa przed konsekwencjami za to, co się wyprawiało przez osiem lat rządów - ocenił. - Wiemy już dużo na ten temat, ale nieporównanie mniej niż sami uczestnicy tych procederów. Strach przed odpowiedzialnością może stworzyć taki byt polityczny - powiedział.

Kaczyński zaznaczył jednocześnie, że zbudowanie szerokiej koalicji to jedno, a połączenie elektoratów to drugie "i niekoniecznie idzie w parze".

- Wiele będzie zależało od nas. Czy uda nam się przekonać wyborców, że nasza polityka będzie im stale oferowała korzystne rozwiązania: od tych ekonomicznych, aż po takie o charakterze godnościowym. To zadanie pana premiera Mateusza Morawieckiego - zwrócił uwagę szef PiS.

Dopytywany jak szef rządu się z niego wywiązuje, Kaczyński stwierdził, że w jego ocenie bardzo dobrze. - I co ważne – coraz lepiej. A przecież to dopiero początek jego misji - dodał szef PiS.

Pierwsza tura wyborów samorządowych odbędzie się w jedną z trzech niedziel: 21 października, 28 października lub 4 listopada br. W wyborach wybierzemy wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a także rady gmin i powiatów oraz sejmiki województw.