Do dokumentu znajdującego się w Państwowej Komisji Wyborczej dotarli dziennikarz śledczy Radia ZET Mariusz Gierszewski oraz dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski. W aktach złożonych do sprawozdania finansowego znajduje się umowa wraz z załącznikami - te zawierają dokładne wyliczenie i wycenę kilku tysięcy “automatycznych komentarzy”, które w Internecie miała zamieszczać wynajęta przez sztab kandydata PiS firma z Warszawy. Zobowiązała się do tego, żeby co miesiąc zajmować się tysiącem wątków i dokonywać 5 tysięcy wpisów automatycznych.

Reklama

Eksperci są zgodni, że taką liczbę memów, wpisów i komentarzy, która miała miejsce w czasie obowiązywania umowy można uzyskać tylko za pomocą botów, czyli kont fałszywych użytkowników. W tym konkretnym przypadku wskazują na jedno z internetowych wydarzeń, które miało miejsce w czasie obowiązywania umowy, czyli między lutym a kwietniem 2015 roku. W tym czasie kandydat PiS Andrzej Duda zaczął zyskiwać na popularności, a starający się o reelekcję Bronisław Komorowski musiał się zmierzyć z tak zwaną "aferą Szoguna". Chodziło o słynną wpadkę w japońskim parlamencie, kiedy to Komorowski zwrócił się żartobliwie do szefa BBN: "mój Szogunie".

Komorowskiego w sieci zalała fala ośmieszających memów i tysiące prześmiewczych wpisów. Hasztag #szogun stał się jednym z najpopularniejszych. Firma Sotrender, która przeanalizowała prezydencką kampanię wyborczą w 2015 roku, pokazała, że na każdego tweeta Komorowskiego przypadało 47 aktywności. Każdy tweet przyszłego prezydenta podawano czy odpowiadano na niego 1200 razy.

Reklama

Eksperci są zgodni, że taka skala wskazuje na użycie botów.

To właśnie w tym czasie Duda zyskał w sondażach: Duda w połowie lutego tracił do Bronisława Komorowskiego 30 punktów procentowych. W kwietniu już tylko 15.

Odpowiedzialny za internetową część kampanii Dudy obecny wiceminister spraw wewnętrznych Paweł Szefernaker pytany przez Radio ZET o szczegóły umowy twierdzi, że nie pamięta, co kryło się za sformułowaniem "automatyczne komentarze". - Automatycznie usuwano jedynie wulgarne wpisy w mediach społecznościowych - dodaje. Mówi też, że w sztabie “nie było przyzwolenia na działania nieetyczne”.

Reklama

Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała na pytania Radia ZET, czy prezydent wiedział o tego typu umowach i praktykach.

Według dokumentów umowa z firmą została zerwała po upływie półtora miesiąca. Sztab wyborczy Dudy przelał na konto firmy kilkadziesiąt tysięcy złotych.