Dziennikarze Onet.pl jako pierwsi przeanalizowali 40 tomów akt afery taśmowej. Pomysłodawcą nagrywania biznesmenów i polityków w warszawskich restauracjach "Sowa i Przyjaciele" oraz "Amber Room" miał być przedsiębiorca Marek Falenta, a wykonawcami - pracujący tam kelnerzy - Łukasz N. oraz Konrad Lasota (zgodził się na ujawnienie nazwiska). I to właśnie z zeznań kelnerów wynika, że istnieje taśma z obecnym premierem, bardzo dla Mateusza Morawieckiego niewygodna. Prokuratura i służby specjalne nie poszły dotąd jej tropem.

Reklama

Jako pierwszy, w 2014 r., nagrania z restauracji ujawnił na swoich łamach tygodnik "Wprost". Onet.pl otrzymał teraz zgodę sądu na przejrzenie wszystkich nietajnych akt afery podsłuchowej. Nigdy wcześniej nikt nie publikował informacji opartych o analizę pełnej i oficjalnej dokumentacji ze śledztwa i procesu.

Jeden z najważniejszych niepoznanych dotąd wątków dotyczy obecnego premiera Mateusza Morawieckiego, w momencie wybuchu afery podsłuchowej kierującego bankiem BZ WBK (dziś Santander Bank Polska).

Z analizy akt wynika, że podczas przesłuchań w prokuraturze i przed sądem kelnerzy z "Sowy i Przyjaciół" najczęściej pytani byli o to, kogo nagrywali i co na owych nagraniach usłyszeli. Z zeznań kelnerów wynika, że nieznanych publicznie nagrań są dziesiątki, a być może setki. Wiele z nich do dziś pozostaje w nieznanych rękach.

Reklama

Dziennikarze Onet.pl wzięli pod lupę wszystkie zeznania kelnerów, od pierwszych złożonych przy zatrzymaniu, aż po oświadczenia podczas procesu sądowego. W tych właśnie zeznaniach pojawia się Mateusz Morawiecki.

Kupowanie "na słupy"

Jest początek 2015 r., śledztwo w sprawie afery taśmowej wchodzi w decydującą fazę. Podczas jednego z przesłuchań prowadząca sprawę prokurator Anna Hopfer z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga pyta kelnera Łukasza N.: „Czy zarejestrował pan rozmowę jednego z prezesów banku dotyczącą zawierania pożyczek i kredytów na podstawione osoby, tzw. słupy?”.

Łukasz N. odpowiada (pisownia oryginalna - red.): „Tak, tak mi się wydaje, bo jakość tego nagrania była słaba, ja je odsłuchiwałem to było nagranie Morawieckiego z jakimś mężczyzną. Ja nie znam tego mężczyzny, w tej rozmowie brały udział tylko tych dwóch mężczyzn. Morawiecki jest z banku BZW BK. Z tego co pamiętam to rozmawiali o jakiś budynkach, tamten drugi człowiek którego nie znam powiedział że jakaś osoba się obawia i chce się wycofać z tego interesu. Rozmawiali o zakupie budynków pod inwestycje i mieli tam wynajmować pod jakieś biznesy ale dokładnie nie pamiętam. Rozmawiali że dokumenty mają być sporządzone na jakąś osobę. Rozmawiali, że będą mieli te, że oni będą mieli te lokale zakupione na inne osoby, że na inne osoby będą wystawione dokumenty. Nie pamiętam czy w tej rozmowie była mowa o pożyczkach i kredytach na słupy. Oni rozmawiali o tym że będą kupować nieruchomości na podstawione osoby. Ten mężczyzna który się spotkał z Morawieckim powiedział, że prawdopodobnie jakaś kobieta się obawia i chce się wycofać. Nie pamiętam czy on precyzował czego się boi ta kobieta. Marek Falenta dostał ode mnie to nagranie. Ja o tym nagraniu mówiłem pani [XXX] z CBŚ ([XXX] to policjantka, prowadząca czynności w sprawie afery - red.).”.

Prokurator Hopfer dopytuje, czy Łukasz N. mówił o taśmie Morawieckiego swemu wspólnikowi Konradowi Lasocie, który nagrywał gości w innej warszawskiej restauracji „Amber Room”. Łukasz N. wyjaśnia: „Możliwe że ja o tym nagraniu mówiłem Konradowi Lasocie, ale ja nie kojarzę”.

Reklama

W tej sytuacji prokurator odczytuje Łukaszowi N. fragment zeznań Lasoty, złożonych kilka dni po zatrzymaniu.

Kluczowe zdanie tych zeznań brzmi tak: „Dodatkowo [Łukasz N. — przyp. red.] poinformował mnie o nagranej przez niego rozmowie prezesa banku BGŻ albo BH z kimś z jego najbliższego otoczenia dotyczącej zawierania pożyczek i kredytów na słupy, tj podstawione osoby. Oni mieli zaciągać kredyty na słupy i w ten sposób działać na szkodę banku. Nie jestem pewny jaki to był bank. O tym byłem informowany w okolicach września 2013 r.”

Po odsłuchaniu zeznań Lasoty, Łukasz N. zeznaje dalej: „Ten fragment dotyczył tej rozmowy Morawieckiego z tym mężczyzną, aczkolwiek ja nie odpowiadam za dosłowność słów Konrada. To jest interpretacja moich słów, ja nie pamiętam co dokładnie powiedziałem Konradowi”.

Najważniejsza różnica w obu zeznaniach dotyczy tego, czy na podstawione osoby miały być kupowane nieruchomości (tak twierdzi Łukasz N.), czy też brane kredyty (tak uważa Lasota). Pamiętać przy tym należy, że to Łukasz N. nagrał Morawieckiego, zaś Lasota zeznaje prawie w oparciu o zasłyszaną wersję.

Który z kelnerów ma rację w sprawie Morawieckiego? A może racji nie ma żaden z nich? Instrumenty, by to wyjaśnić, są w rękach organów ścigania.

Przesłuchiwany? Tylko jako poszkodowany

Tyle że w aktach nie ma żadnych śladów działań prokuratury, policji czy służb specjalnych w celu zweryfikowania zarzutów Łukasza N. wobec Morawieckiego - przekonują dziennikarze Onet.pl. Prezes Morawiecki był co prawda w aferze podsłuchowej przesłuchiwany jako poszkodowany, ale nie został zapytany o zarzuty kelnera. Na dodatek przesłuchiwany był nie przez główną prokurator Annę Hopfer, która dopytywała Łukasza N. o sprawę słupów, lecz przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Onet.pl zapytał więc premiera m.in. o to, czy w jakiejkolwiek rozmowie mógł poruszać tematykę zakupu nieruchomości pod inwestycje dla siebie lub w imieniu innych osób oraz ile — wedle jego wiedzy — takich rozmów z jego udziałem mogło zostać nagranych. „Ze względu na toczące się postępowanie, w którym Pan Mateusz Morawiecki ma status osoby pokrzywdzonej, nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na Pańskie pytania” — odpowiedziała rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska.

Skoro na taśmach — jak podkreślają kelnerzy — nie ma osób związanych z PiS-em, to czemu nagrał się tam Morawiecki? Bo choć dziś jest premierem rządu PiS i członkiem ścisłych władz tej partii, to w czasie, gdy pracowały restauracyjne nagrywarki, należał do kręgu biznesowo-towarzyskiego Platformy - odpowiada Onet.pl.

Morawiecki był wówczas członkiem Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. Ale to nie wszystko. Adwokatem, który w śledztwie taśmowym reprezentował Morawieckiego, był prawnik pracujący równocześnie dla innych osób nagranych w "Sowie i Przyjaciołach": Pawła Grasia, Bartosza Arłukowicza, Krzysztofa Kwiatkowskiego i Andrzeja Biernata. Wszyscy to ważni politycy Platformy, ministrowie w różnych okresach jej rządów.

Do tej pory wiedzieliśmy o istnieniu jednej taśmy z udziałem Morawieckiego. A dokładniej: poznaliśmy publicznie fragmenty stenogramu jednej z jego rozmów. To spotkanie z wiosny 2013 r. w "Sowie i Przyjaciołach".

W tym spotkaniu uczestniczyli ówcześni nominaci PO w kluczowych spółkach skarbu państwa: szef banku PKO BP Zbigniew Jagiełło (przyjaciel Morawieckiego, jeden z niewielu, który zachował stanowisko po wyborach), prezes PGE Krzysztof Kilian (wieloletni przyjaciel Tuska) oraz jego zastępczyni Bogusława Matuszewska.

Teraz, dzięki dostępowi do akt sądowych, znamy dokładny przebieg tego spotkania. Pojawia się podczas niego informacja, że Mateusz Morawiecki rozważany jest (wiosną 2013 r.) jako kandydat na ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska.

Jagiełło (pisownia oryginalna - red.): — Wczoraj dzwonił do mnie, jak byłem w (…) na spotkaniu. No i dzwoni gdzieś w połowie… gdzieś o czternastej, piętnastej Fogelman… (Lejb Fogelman, polsko-amerykański prawnik specjalizujący się w wielkich prywatyzacjach, fuzjach i przejęciach przedsiębiorstw – red.).

Morawiecki: — …tak, do mnie też.

Jagiełło: — …i oddzwoniłem do ciebie, bo on mówi mi: Słuchaj, ten twój przyjaciel z Walczącej (Solidarność Walczącą, w której w latach PRL-u działali Morawiecki i Jagiełło - red.) ma zostać właśnie ministrem skarbu”, nie…

Kontakty nie po linii politycznej

W dalszej części rozmowy obecny premier dodaje: - Kilka razy się Arabski (Tomasz Arabski, wówczas szef Kancelarii Premiera – red) ze mną kontaktował, ale (…) wczoraj się mieliśmy spotkać na koniec dnia… Co chwilę mi... Co godzinę przysyłał smsy, że mnie przeprasza, bo tu Cichocki (Jacek Cichocki, ówczesny szef MSW i koordynator służb specjalnych w rządach PO - red.), tutaj to, Tusk, a na koniec, że… że nie da rady, nie…

Wynika z tego, że Morawiecki utrzymywał regularne kontakty z Arabskim trzy lata po katastrofie smoleńskiej, gdy politycy PiS wielokrotnie i publicznie oskarżali szefa kancelarii Tuska o współodpowiedzialność za tę tragedię.

Wiosną 2013 r. panowie rozmawiają też m.in. o tym, że Arabski właśnie wyjeżdża do Hiszpanii jako polski ambasador. W tamtym czasie PiS ostro przeciwko temu protestowało, a krótko po wyborach w 2015 r. rząd Beaty Szydło, już z Morawieckim jako wicepremierem, odwołał Arabskiego z tej placówki.

W aktach śledztwa taśmowego dziennikarze Onet.pl znaleźli dowody na to, że nagrań z obecnym premierem może być więcej. Wynika to z przesłuchania Morawieckiego przeprowadzonego przez ABW w grudniu 2014 r., czyli niecały rok przed jego wejściem do rządu PiS.

Morawiecki w trakcie rozmowy przyznaje, że w latach 2012-2014 bywał zarówno w restauracji "Sowa i Przyjaciele", jak i "Amber Room". Twierdzi, że w "Sowie" był cztery lub pięć razy, natomiast w "Amber Roomie" – dwu- lub trzykrotnie.

„Spotykałem się tam z różnymi osobami – były to spotkania o charakterze biznesowym oraz towarzyskim. W restauracji bywałem zarówno w sali ogólnej, ale także w salach wydzielonych. Sale te rezerwowane były przez moją asystentkę – może dwa albo trzy razy lub też gdy byłem zapraszany na spotkanie rezerwacją zajmowała się osoba zapraszająca” - tłumaczył ówczesny prezes BZ WBK. Nie zdradza jednak personaliów osób, z którym widział się w restauracjach.