Wniosek o odwołanie minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej złożyła Platforma Obywatelska. Głosowanie nad nim odbyło się w środę rano - Sejm odrzucił wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej.

Reklama

Wniosek przedstawiła Urszula Augustyn (PO). Zarzuciła minister m.in. przepełnienie szkół i przeciążenie uczniów. - Kilka dni temu była pani w szkole lub przedszkolu i maluchy zadały pani pytanie, bardzo zresztą sympatyczne: o czym pani marzyła, kiedy była pani dzieckiem, kim pani chciała zostać i pani im szczerze odpowiedziała, że chciała zostać baletnicą. Powiem równie szczerze: było trzeba iść w tym kierunku, trzeba było – powiedziała Augustyn.

Posłanka PO odniosła się także do wypowiedzi minister edukacji o tym, że w wyniku reformy o 18 tys. zwiększyła się liczba etatów dla nauczycieli. Według Augustyn te nowe miejsca to oferta po kilka godzin w różnych szkołach, w efekcie nauczyciele muszą jeździć między kilkoma placówkami, by wypełnić pensum lub porzucają pracę w szkole i podejmują ją poza dotychczasowym zawodem.

Mówiła też o podwyżkach dla nauczycieli. - Zapomniała pani powiedzieć, że te podwyżki to 100 zł rocznie – powiedziała Augustyn, zwracając się do Zalewskiej. Posłanka skrytykowała również nowy sposób oceny pracy nauczycieli. Podkreśliła, że krytykują go także związki zawodowe.

Reklama

- Pani minister, bilans dokonań wypada mizernie. Platforma Obywatelska sprawi, że uczeń będzie chodził bez teczki. Pani swoją tekę powinna stracić natychmiast. W szkole potrzeba spokoju, a nie szalonych pomysłów – oceniła.

Okazja

Szefowa MEN, odpowiadając na krytykę opozycji, podkreśliła, że wniosek o wotum nieufności "to okazja, by porozmawiać, a przede wszystkim obalić półprawdy, nieprawdy i manipulacje". Zalewska podała, że wdrażanie reformy edukacji poprzedziło 1,5 tys. spotkań kuratorów i przedstawicieli resortu edukacji z nauczycielami i samorządowcami.

Podziękowała premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że dzięki niemu realizowane są cywilizacyjne projekty: szkoły wyposażane są w multimedialne tablice, pracownie fizyczne i chemiczne. Zapewniła, że do 2020 r. w każdej szkole będzie szerokopasmowy internet. Podała też, że w dwieście szkół znajdzie się w programie "Dostępność plus". Mówiła o wsparciu dla małych szkół – zwiększeniu pieniędzy z subwencji oświatowej właśnie na te szkoły.

Minister edukacji przypomniała też, że jedną z pierwszych wprowadzonych przez nią zmian było właśnie zniesienie obowiązku szkolnego dla siedmiolatków i danie rodzicom prawa decydowania, w jakim wieku dzieci rozpoczną naukę. Podkreśliła, że 95 proc. rodziców zdecydowało, że chce, by sześciolatki uczyły się w przedszkolu, a nie w szkole.

W swoim wystąpieniu oceniła stan polskiej oświaty za rządów koalicji PO-PSL. Mówiła o tym, że zlikwidowano wówczas kilka tysięcy szkół, zmniejszyła się liczba stołówek szkolnych, chciano też zlikwidować biblioteki szkolne. Powiedziała, że tylko 27 proc. gimnazjów i 18 proc. szkół podstawowych miało gabinety przedmiotowe, a 10 proc. szkół internet szerokopasmowy.

Reklama

- Dziś będziemy prezentować z ogromną satysfakcją napisaną wspólnie z pracodawcami ustawę mówiącą o szkolnictwie branżowym i technicznym. Słuchamy również krytycznych głosów i dziękujemy za te krytyczne głosy, bo one rzeczywiście pozwalają nam być cały czas pokornymi. Dla dobra dzieci, rodziców i nauczycieli. Dziękuję – tymi słowami minister zakończyła swoje wystąpienie.

Medal

W debacie sejmowej głos zabrał także premier Mateusz Morawiecki. Ocenił, że Annie Zalewskiej "należy się medal za to, co zrobiła". Wymienił programy wdrażane przez resort edukacji. Wskazał m.in. na program podłączania szkół do internetu szerokopasmowego. Podkreślił, że w najbliższych dwóch latach na ten cel zostaną przeznaczone około 4 mld zł.

Według premiera w czasach rządów PO-PSL z pracy odeszło około 40 tys. nauczycieli. Zamknięto blisko tysiąc szkół. Premier wyraził też wdzięczność dla Zalewskiej m.in. za to, że "przywróciła lekcje historii" w szkołach. Jego zdaniem reforma szkolnictwa przeprowadzana przez Zalewską będzie dobra "dla całego systemu edukacji i dla Polski".

W debacie sejmowej poseł PiS Dariusz Piontkowski podkreślił, że "przekłamany wniosek nie może być przyjęty przez wysoką izbę", a realizowana reforma jest zgodna z potrzebami Polaków. Piontkowski stwierdził, że było wyraźnie widać, że składający wniosek i go popierający oraz Prawo i Sprawiedliwość mają zupełnie inną wizję edukacji w Polsce.

Przekonywał, że "wbrew temu, co mówiła opozycja, że będzie chaos po każdym etapie reformy, dziś szkoły spokojnie funkcjonują". - Zmianowość, o której mówiliście, pojawiła się wtedy, kiedy dzieci sześcioletnie zmusiliście do pójścia do szkoły. Wtedy nie martwiliście się tym, że malutkie dzieci uczyły się do godz. 18.00 czy 19.00. W ogóle tego problemu nie zauważaliście. Nie zauważaliście, gdy władze samorządowe z Platformy likwidowały szkoły. W Warszawie ponad 20. I to stąd m.in. jest problem ze zmianowością w dużych miastach – powiedział.

Chaos

Z kolei Krystyna Szumilas (PO) oceniła, że rząd uczy dzieci, że dla utrzymania władzy można kłamać i manipulować. Wskazała, że po reformie edukacji dzieci są "przeciążone nauką", a dla nauczycieli nie ma pracy. Dodała, że premier polskiego rządu w kampanii wyborczej "posługuje się kłamstwem, aby wygrać z opozycją". - Daje przykład młodym ludziom, że dla zdobycia władzy wszystkie chwyty są dozwolone – podkreśliła.

Posłanka PO wskazała także na problem ciężkich tornistrów. - Minister edukacji chce przekonać społeczeństwo, że tornistry są lekkie jak piórko. I co robi? Waży tornistry, w których nie ma podręczników – powiedziała.

Katarzyna Lubnauer (N) zaznaczyła, że proponując reformę edukacji, trzeba mieć cel, a nie sondaże. - Jeżeli spojrzymy, jak została przeprowadzona ta reforma, to widać, że daleko niewystarczająco dobrze – oceniła.

Józef Brynkus (Kukiz'15) nazwał wniosek o wotum nieufności dla szefowej MEN "polityczną hucpą". Dodał, że argumentacja wnioskodawców jest "bardziej polityczna niż merytoryczna". Zaznaczył jednocześnie, że wielu członków Kukiz'15 uważa, że minister Anna Zalewska "popełnia wiele błędów, które może jeszcze naprawić". Oświadczył, że Kukiz'15 decyzję o głosowaniu w sprawie wotum nieufności pozostawia swoim członkom.

Z kolei Krystian Jarubas (PSL-UED) ocenił, że minister edukacji narodowej "zasłużyła na tytuł królowej chaosu polskiej edukacji". Poseł przekonywał, że to na barki samorządów spłynie walka o godny byt ucznia i nauczyciela. - A pani minister zdaje się wyłączona. Jakoś nie widać jej w szkołach. Na spotkania związkowe też nie raczy się pofatygować. Jaki ma plan na rozwiązanie kryzysu? Żadnego – powiedział. Podkreślił, że wotum nieufności to "jedyne słuszne rozwiązanie".

Ireneusz Zyska (koło Wolni i Solidarni) ocenił z kolei, że poprzednicy obecnego rządu "zafundowali społeczeństwu szkołę zagubioną". Dodał, że szkoła po reformie "będzie szkołą spójną, która nie będzie tylko uczyć, ale też wychowywać". Oświadczył, że koło WiS zagłosuje przeciwko odwołaniu Zalewskiej.

W uzasadnieniu wniosku o odwołanie Zalewskiej oceniono, że szefowa MEN, reformując edukację, m.in. wprowadziła do szkół chaos, skróciła o rok edukację ogólną, obciążyła uczniów klasy VII i VIII nadmiernym i niemożliwym do zrealizowania materiałem, w efekcie czego są zestresowani i przemęczeni, a także, że doprowadziła do przepełnienia szkół podstawowych.

Komisja edukacji, nauki i młodzieży rekomendowała Sejmowi odrzucenie wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec minister edukacji. To drugi wniosek PO o odwołanie Zalewskiej ze stanowiska. Pierwszy Sejm odrzucił w listopadzie 2016 r.

Sejm wyraża wotum nieufności większością głosów ustawowej liczby posłów, czyli musi opowiedzieć się za tym minimum 231 posłów.