Czy zgadza się Pan z postulatami protestujących policjantów?

Jan Dziedziczak: Nie, nie zgadzam się. Uważam, że to operacja wyłącznie o politycznym charakterze.

Reklama

Na jakiej podstawie pan tak uważa? Z czyjej inspiracji ten protest ma charakter polityczny?

Myślę, choć tu chcę podkreślić, że to moja osobista opinia, że z inspiracji niektórych liderów związków zawodowych którzy są związani z dawnym systemem. Osobiście z przyjemnością skierowałbym ich do lustracji. Wnioski mogłyby być niezwykle interesujące i być może pozwoliłyby nam odpowiedzieć na wiele podobnych pytań.

Reklama

Co uważa więc pan za przyczynę protestów? Obniżenie emerytur dawnym służbom?

Nie, to po prostu całkowicie nieuzasadniona próba wywołania chaosu i nastrojów antyrządowych w tym środowisku w przeddzień wyborów samorządowych.

Nauczyciele również niedawno protestowali.

Reklama

Tak naprawdę przeżywamy obecnie powtórkę z czasów poprzednich rządów prawicy. Wówczas też niektóre związki zawodowe, jakoś dziwnie i podejrzanie mało aktywne za rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej czy Platformy Obywatelskiej i PSL, nagle się uaktywniły i zaczęły zgłaszać radykalne postulaty płacowe. Trudno tutaj mówić o przypadku. Wracając do nauczycieli - za rządów PO-PSL odeszło z zawodu czterdzieści tysięcy nauczycieli oraz zlikwidowano tysiąc szkół. Nie słyszałem wtedy o żadnych protestach w tak wielkiej skali. W wyniku reformy minister Zalewskiej, przyjęto do pracy 18 tys. nauczycieli. Realizujemy obiecane podwyżki (łącznie aż 15 proc.!)
Za rządów PO-PSL przeprowadzono też bardzo niekorzystne z punktu widzenia funkcjonariuszy zmiany w polityce dotyczącej służb mundurowych. Nie było podwyżek, ograniczono też możliwość przejścia na emeryturę. Mimo tego, próżno szukać protestów o takiej skali jak dziś. Co się stało, że teraz kiedy są podwyżki płac pojawiają się takie protesty? Każdy rozsądny czytelnik jest w stanie domyślić się przyczyny.

Policjanci uważają jednak, że zarabiają zbyt mało. Niesłusznie?

Pamiętajmy, że praca w policji jest służbą dla kraju. Jeśli ktoś patrzy na ten zawód tylko przez pryzmat pieniędzy to być może powinien zastanowić się nad zmianą profesji. Zdaje się, że w innych miejscach są dostępne lepiej płatne zajęcia. Nie każdy przecież musi być policjantem. Wierzę, że większość pracowników służb mundurowych swoje zaangażowanie traktuje jako służbę dla kraju. Dokonaliśmy największego skoku podwyżek od lat. Dzięki sukcesywnie wprowadzanym podwyżkom uposażeń, w styczniu 2019 r. policjanci będą zarabiać średnio o ponad 800 zł więcej niż w 2015 r., a wynagrodzenia pracowników cywilnych policji wzrosną średnio o 750 zł. Niezależnie od tego, od 1 maja br. podwyżki otrzymali najmniej zarabiający i nowo przyjęci funkcjonariusze służb podległych MSWiA. Policja dostała na ten cel ponad 98 mln zł. Podniesiony został również dodatek dla 9,2 tys. policjantów, którzy pełnią służbę w garnizonie stołecznym. Wynosi on teraz 479,90 zł. Policja na ten cel otrzymała 15 mln zł. Podczas ostatnich rozmów Szef MSWiA zaproponował funkcjonariuszom służb podległych resortowi dodatkowe podwyżki, płatne nadgodziny oraz rezygnacja z wymogu ukończonych 55 lat przy przechodzeniu na emeryturę.
Sytuacja w policji naprawdę się poprawia. Protesty to szukanie dziury w całym. To, że przez osiem lat PO-PSL tych podwyżek w zasadzie nie było skutkuje tym, że musimy teraz wiele nadrobić, ale nasze starania na pewno znacznie przewyższają działania poprzedników.

Czy rząd nie padł ofiarą własnego sukcesu? To naturalne, że ciągłe komunikowanie o świetnej sytuacji budżetowej powoduje wzrost oczekiwań płacowych.

Na pewno jest to cynicznie wykorzystywane przez upolitycznionych liderów związków zawodowych. W takim razie proponuję, żeby zgodzili się na zrównanie swoich pensji z najniższymi zarobkami policjantów. To byłoby naprawdę sprawiedliwe rozwiązanie.

Dotyczyłoby to wszystkich branżowych związków? Solidarność Nauczycieli również protestowała. Może więc jednak istnieje realny problem niskich wynagrodzeń w oświacie?

Problem w płacach jest uniwersalny. Wszyscy chcielibyśmy zarabiać tyle co w Europie Zachodniej. To nie ulega żadnej wątpliwości, bo Polacy na to zasługują. Jednak budżet państwa nie jest w stanie przeciwdziałać obecnej sytuacji. Przypomnę, że za naszej kadencji zmniejszyliśmy nawet zarobki parlamentarzystom, aby ją poprawić i sprostać oczekiwaniom społecznym. Niestety praw ekonomii nie przeskoczymy. Chcielibyśmy dać podwyżki, bo bardzo szanujemy pracę nauczycieli czy służb mundurowych. To służba dla kraju i należy się jej szacunek. Robimy wszystko, aby zarabiali jak najlepiej. Stąd istotne wzrosty, choć zdajemy sobie sprawę, że nie aż tak duże jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli.

W jaki sposób rząd planuje zakończyć problemy protestujących?

Rozmawiamy z liderami tych środowisk. Chodzi o to, aby rozmawiać racjonalnie i bez zacietrzewienia politycznego, które proponują niektórzy z przywódców demonstracji. Podwyżki są tak duże, a zmiany tak korzystne, iż jestem przekonany, że protesty nie obejmą większości pracowników.

Jakich działań obecnie spodziewa się strona polska ze strony Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej?

W całej tej sprawie nie chodzi o sądy. Warto przypomnieć, że w czerwcu 2008 r. Komisja Europejska odpowiedziała na petycję polskich sędziów w sprawie ich zarobków. Poinformowała ich, iż nie ma uprawnień do podejmowania tematów związanych z wymiarem sprawiedliwości. W 2007 roku Platforma miała w swoim programie powołanie 22 osób z 25 członków KRS przez Sejm. Potem od tego odeszła, bo ugrupowanie to słynie z tego, że program wyborczy to jedno, a rzeczywistość to drugie. Nasze pomysły są tożsame z rozwiązaniami wielu państw Unii Europejskiej, także tych z których wywodzą się niektórzy tak agresywnie nas atakujący unijni liderzy. Tu chodzi o wybicie się na podmiotowość państwa polskiego. Zamierzamy kontynuować podążanie wyznaczoną ścieżką – zgodną z oczekiwaniami polskich obywateli.

Opublikowano taśmy z wypowiedziami premiera Morawieckiego. Nie znaleziono tam treści potwierdzających zeznania kelnerów. Jednak używany język może przeszkadzać...

Proszę pamiętać, że obecny premier Mateusz Morawiecki był wówczas osobą prywatną. W przeciwieństwie do polityków PO-PSL nagranych w tej restauracji, nie płacił za swoje posiłki z pieniędzy podatników. Poza tym wypowiedziane tam tezy są tożsame z tym co premier Mateusz Morawiecki realizuje dziś jako szef rządu. Wypowiadał się z uznaniem o sposobie myślenia i działania kanclerz Angeli Merkel. Nie ulega bowiem wątpliwości, że twardo dba ona o interesy Niemiec. To samo robi dziś Mateusz Morawiecki jako premier względem naszego kraju.

Opozycja zarzuca premierowi hipokryzję. W prywatnych rozmowach chwalił kanclerz, a publicznie rząd prowadzi politykę wymierzoną w Niemcy.

Obecny premier Mateusz Morawiecki chwalił Angelę Merkel za to, że dba o interesy Niemiec i jest dobrym kanclerzem z punktu widzenia tego kraju. Dziś on robi dokładnie to samo - dba o interesy Polski w analogiczny sposób. Rzeczywiście politycy Platformy Obywatelskiej mogą nie rozumieć tego mechanizmu, bo przez lata służyli właśnie Angeli Merkel. A tu chodzi o wzorowanie się na jej działaniach przy prowadzeniu polskiej, suwerennej polityki.