"Wyznaczam 250 000 zł nagrody (które zamierzam wypłacić przy pomocy moich sympatyków) dla świadka który brał udział w perfidnej prowokacji wrabiającej mnie w agenturalną działalność i dostarczy niepodważalnych dowodów wykazujących kto za tym stoi. Moim zdaniem to bracia Kaczyńscy wykorzystując panią Kiszczak i podrobione przez SB dokumenty, przy pomocy takich ludzi jak Gwiazda, Cenckiewicz i Wyszkowski próbują na siłę zrobić ze mnie agenta i wmówić Polakom kłamstwa na mój temat" - napisał w mediach społecznościowych były prezydent Lech Wałęsa (pisownia oryginalna).

Reklama

Zasugerował również, że prawdę o jego działaniach w latach 70. można znaleźć w książce "Wałęsa" wydanej "bez mojej wiedzy i zgody przez Wydawnictwo Morskie w 1981r. zanim bracia Kaczyńscy, Wyszkowski, Gwiazda i Cenckiewicz dla swoich egoistycznych korzyści politycznych zaczęli zakłamywać fakty i niszczyć fenomen zwycięskiej walki jaką wtedy stoczyliśmy".

W lipcu tego roku białostocki oddział IPN umorzył śledztwo w sprawie podrabiania w latach 70. dokumentów z teczki agenta „Bolka”. Śledczy stwierdzili, że sześć dokumentów dołączonych do teczki Lecha Wałęsy bezpieka rzeczywiście sfabrykowała. Sprawę jednak umorzono, bo karalność przestępstwa się przedawniła. Jak ustalili prokuratorzy IPN – większość papierów w teczce byłego prezydenta jest jednak autentyczna.

Szczegółów sprawy jednak nie ujawniono. – Akta postępowania przygotowawczego mogą być za zgodą prokuratora udostępnione w wyjątkowych wypadkach. W niniejszej sprawie taki wyjątkowy wypadek nie zachodzi – oświadczyła Katarzyna Opacka z pionu śledczego białostockiego IPN, gdy m.in. tygodnik "Wprost" zwrócił się do Instytutu Pamięci Narodowej o udostępnienie akt postępowania w trybie dziennikarskim.

Reklama