Beata Szydło w wywiadzie podkreśliła, że po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych w tabloidach publikowano artykuły, w których można było przeczytać, że "Szydło przyniosła pecha, bo gdzieś pojechała i przez Szydło ktoś tam przegrał".

Reklama

- W tych samych miastach byli również inni politycy PiS, łącznie z panem premierem. Gdyby taką logikę stosować, to należałoby się zastanawiać, kto przynosił większego pecha? To prowadzi do dość zabawnych rozważań - oceniła.

Jak dodała, z drugiej strony są też smutne refleksje. - Jeżeli na naszym zapleczu funkcjonują osoby nierozumiejące, że wartością nadrzędną jest biało-czerwona drużyna, to nie jest to powód do radości - podkreśliła.

- Często myślę, że to nawet nie są ludzie związani z polityką, tylko tacy, których celem jest zagranie komuś na nosie - mówiła. Według Szydło takie zachowanie szkodzi całemu obozowi i dlatego się temu sprzeciwia. - Tu nie chodzi o Beatę Szydło. Plotki, przecieki, anonimowi informatorzy - to nie jest poważna polityka - powiedziała.

Reklama

Dopytywana, czy to powyborcza refleksja, Szydło zaznaczyła, że już od kilkunastu miesięcy "co rusz uruchamiany jest festiwal publikacji >anty-Szydło". - Patrząc na precyzję i specyfikę wielu pytań, ciężko nie mieć wrażenia, że to próby inspirowane - powiedziała.

Według wicepremier, Komitet Społeczny Rady Ministrów "jest na celowniku zdecydowanie częściej niż podobne międzyresortowe ciała funkcjonujące w ramach rządu". - Nie mam nic przeciw krytyce, jeśli jest oparta na faktach, a nie na wyssanych z palca opiniach anonimowych informatorów - podkreśliła.

Zaznaczyła, że pełniąc wysokie funkcje, rozumie, że jest "na świeczniku". - Jednak to dotyczy prywatności mojej oraz mojej rodziny. Ktoś ujawnił mój prywatny warszawski adres, jeden z tabloidów opublikował fotografie osiedla, na którym mieszkam. Czemu to miało służyć? Chyba tylko temu, żeby utrudnić życie mnie i moim sąsiadom - powiedziała Szydło.

Wicepremier przyznała, że dostaje pytania dotyczące swoich dzieci, a jej rodzinę w domu nachodzą dziennikarze i fotografują z ukrycia. - Niekiedy nosi to znamiona nękania, bo nie ma nic wspólnego z moją aktywnością publiczną - tę prześwietlajcie na wszelkie sposoby. Ale pozwólcie mojej rodzinie zachować prywatność - zaapelowała.

Reklama