Piotr Gliński odpowiadał w Sejmie na pytania posłów Cezarego Grabarczyka i Rafała Grupińskiego (PO). W ocenie Grupińskiego szef MKiDN "nie potrafi zachować właściwej retoryki". Poseł PO zapytał, czy Gliński jako minister "nie wie, że słowa potrafią ranić mocniej niż nóż i broń, że potrafią tkwić w sercach i pamięci".

Reklama

Odpowiadając na pytanie parlamentarzysty, Gliński podkreślił, że jego wypowiedź "dotyczyła działań części obecnej polskiej opozycji politycznej". - Miała charakter opisu ich zamierzonych czy niezamierzonych skutków czy, ujmując to nieco inaczej, projekcji państwa zamiarów i celów, realizowanych za pomocą odpowiednio dobranych albo przypadkowo stosowanych technik propagandowych - powiedział.

Jak dodał, jedyne porównanie, jakiego dokonał, "dotyczy podobieństwa metod i technik działania oraz celów i ewentualnej intencji autorów propagandy, a nie np. jej skali intensywności, sytuacji ogólnej grupy osób, wobec których ona jest stosowana". - Nie mówiąc już o porównywaniu do ewentualnych konsekwencji, ostatecznych skutków podobnych działań, które znamy z historii. To jest skandaliczna nadinterpretacja. Służy do manipulacji, do używania tych najsilniejszych, największych, najcięższych argumentów, żeby niszczyć - mam nadzieję, że wciąż kontrpartnera - na polu politycznym. Nikt przytomny nie może snuć takich paraleli - stwierdził Gliński.

Szef MKiDN zwrócił uwagę, że "w wolnym, demokratycznym kraju możemy i mamy obowiązek dyskutować o metodach walki politycznej". - Jeżeli kogoś to boli, bo ktoś został zaatakowany czy oskarżony o metody propagandowe - bardzo niebezpieczne w swoich skutkach, bo wyłączające niejako szerokie grupy społeczne z obszaru praw obywatelskich, bo do tego służy ta metoda - to tylko i wyłącznie jest to część polskiej obecnej opozycji (…). Ta część polskiej opozycji, która te metody niestety stosuje. I na tym polega główny problem. Być może także powinien o tym usłyszeć świat, że państwo stosujecie podobne techniki. Nikt więcej nie jest przedmiotem tej mojej krytyki - zaznaczył.

Reklama

Według wicepremiera, "wszelkie inne interpretacje są nieuzasadnione". - Jeżeli ktoś poczuł się z tego powodu urażony, to jest mi z tego powodu oczywiście bardzo przykro. Ubolewam nad tym, ale wynika to – mniemam i mam nadzieję – tylko i wyłącznie z niezrozumienia tego przekazu, o którym mówimy - powiedział.

Jak zaznaczył, wypowiedź dla "Wprost" "odnosiła się jedynie do języka polskiej debaty publicznej, do jej niespotykanego wręcz zaostrzenia. - Mam na myśli określanie przeciwników politycznych takimi słowami jak "PiS-owska szarańcza", ostatnio w mediach bardzo często powtarzane przez pana Neumanna chociażby (…). Nowotwór, faszyzm, Hitler, jaczejka bolszewicka, neobolszewizm, pisiaki, depisyzacja - jak deratyzacja - obrzydliwy, pisowski; przymiotnik "pisowski" wypowiadany ze szczególną emfazą, z takim deprecjonującym, emocjonalnym znaczeniem i najlepiej w co drugim zdaniu - wyjaśnił Gliński.

Cezary Grabarczyk zwracając się do Glińskiego podkreślił, że ten zawiódł jako minister kultury i dziedzictwa narodowego. - Wywołał pan skandal. Nie tylko tu, nad Wisłą, pana słowa zostały odczytane i odpowiednio zinterpretowane, ale także w Europie i za oceanem, u naszego największego sojusznika. "The New York Times", "The Washington Post", "Newsweek" - te tytuły odnotowały pana wypowiedź i określiły jako skandaliczną. Pan utrwala, także swoim dzisiejszym wystąpieniem, stereotyp antysemity - powiedział Grabarczyk. - Kiedy wycofa się pan z tych skandalicznych słów i kiedy przeprosi za tę wypowiedź? - dodał.

- Panowie, igracie z ogniem, to wy stosujecie te metody i próbujecie tę obrzydliwą, haniebną metodę teraz wykorzystać w walce politycznej, kłamiąc na temat moich intencji i mojej wypowiedzi. Mówiłem wyraźnie o języku propagandy, o niczym więcej. Jest oczywiste, że intencje mojej wypowiedzi były jak najdalsze od urażenia kogokolwiek, narażenia na szwank bardzo dobrych relacji polsko-izraelskich; i proszę tego nie mieszać! - odpowiedział Gliński.

Reklama

- (Moje intencje) były też jak najdalsze od dokonywania nieuprawnionych porównań historycznych - tylko szaleńcy albo ludzie złej woli mogą to robić. Chciałem jeszcze raz przestrzec przed niebezpieczeństwem stosowania znanych z przeszłości chwytów retorycznych i propagandowych. Nawoływałem do opamiętania w stosowaniu zła w walce politycznej i takie były moje intencje - powiedział wicepremier.

Jak podkreślił minister, współczesna Polska nie może stosować takich metod. - Niezależnie od tego, jak wielkie i absurdalne armaty przeciwko mnie wytoczono, będę przeciwko tego typu metodom protestował i będę o tym mówił. Ze smutkiem przyjąłem (...) że ktoś zaczął powtarzać wyrwany z kontekstu fragment zdania i wywołał tak niewspółmierną, nieadekwatną i opartą na fałszywych przesłankach reakcję. Ze smutkiem przyjąłem również komunikat ambasady Izraela w Warszawie, w którym przytoczono moją wypowiedź w sposób niepełny, a niepełna wypowiedź w bardzo łatwy sposób może być manipulowana. Tym bardziej, że dyskusja nt. aktualnych odniesień do metod propagandowych z tamtych ciemnych czasów czy metod np. propagandy bolszewickiej, jest obecna zarówno w polskim życiu publicznym, jak i w debacie naukowej w Polsce i na świecie od bardzo wielu lat - przypomniał.

- Nie wiem, dlaczego teraz ktoś próbuje tak skłamać, panowie się do tego dokładacie. Będziecie się za to wstydzić przed historią. Mogę jeszcze raz wyrazić ubolewanie, że moje słowa zostały zrozumiane w sposób niewłaściwy. Błędem politycznym z mojej strony było to, że stworzyłem pretekst do niebywałych wręcz, absurdalnych niekiedy nadinterpretacji - powiedział Gliński.

- Mój szacunek dla wielkiej tragedii narodu żydowskiego wyrażałem wielokrotnie, (...) także czynem i dbałością o pamięć i dziedzictwo kulturowe polskich Żydów, które jest ważnym elementem polskiego dziedzictwa narodowego. Owa dbałość jest naszym obowiązkiem. (...) Przedmiotem działań mojego resortu od wielu lat jest dbanie o pamięć i dziedzictwo kulturowe. To jest piękny, ważny element polskiego dziedzictwa narodowego, z którego jesteśmy dumni i moja wypowiedź w najmniejszym stopniu nie deprecjonuje czy nie odnosi się do tych tragicznych wydarzeń, z którymi państwo próbujecie zlepić tą wypowiedź - dodał.