Suski powiedział, że publikacje "Gazety Wyborczej" dotyczące nagrań rozmów Jarosława Kaczyńskiego nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. - To po prostu kłamstwa i jak widać rozpoczęła się kampania wyborcza - powiedział szef gabinetu premiera.

Reklama

- "GW" bardzo nie lubi PiS, kiedyś nie lubiła Porozumienia Centrum, nigdy nie kochała Jarosława Kaczyńskiego, więc ogromna radość, chyba szampana pili, że mają jakieś taśmy, a jak się okazało, co w tych taśmach jest, to ja bym powiedział - gdyby tak inni politycy rozmawiali, kiedy nie wiedzą, że są na żywo i są nagrywani (...), ani jednego złamania prawa ani jednego przekleństwa, dowcipy i inteligentna rozmowa ludzi, którzy chcą coś tworzyć - dodał Suski.

Suski zaprzeczył, jakoby wiedział coś na temat przekazywania pieniędzy dla PiS ze spółki Srebrna.

Pytany, czy Jarosław Kaczyński mógł otrzymać pieniądze od spółki Srebrna, odpowiedział: "nie mam pojęcia". - Pamiętam, kiedy opiekował się swoją mamą, to od znajomej pożyczył pieniądze, bo po prostu nie miał. Gdyby korzystał z pieniędzy jakieś fundacji czy spółki, to pewnie nie musiałby pożyczać - powiedział Suski.

Reklama

Szef gabinetu politycznego premiera był pytany także o okres, w którym osobiście pracował w spółce Srebrna. Jak podkreślił, zasiadał w niej w radzie nadzorczej. Poinformował, że na ówczesne warunki zarabiał w niej "zdecydowanie poniżej średniej krajowej".

- Od 20 chyba lat nie mam z tą spółką związku, więc nie znam sprawozdań finansowych, nie jestem uprawniony z resztą do ich poznania - mówił.

Suski pytany był także o określanie prezesa PiS jako miliardera. - To jest zwykły obywatel, który nie posiada nie tylko miliardów, ale i milionów - stwierdził.

Reklama

- Ja pamiętam, kiedy było jeszcze Porozumienie Centrum, kiedy była ta spółka to był różne oskarżenia, była szafa Lesiaka, były różne wymysły, że z afery FOZZ jakieś ogromne pieniądze. Tylko ci, którzy tworzyli media z pieniędzy z afery FOZZ, to takie oskarżenia rzucali na nas, ale to taka stara zasada - złodziej krzyczy "łapać złodzieja". Jeśli ktoś oskarża Jarosława Kaczyńskiego czy spółkę Srebrna, że nie wiadomo skąd pochodzą pieniądze, to raczej próbuje jakieś swoje brudne sprawki zasłonić - dodał Suski.

Suski był także pytany o czwartkowe zeznania mecenasa Roberta Nowaczyka przed komisją weryfikacyjną. Według zeznań Nowaczyka były wiceszef stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub R. w 2016 r. miał zapewniać, że jeśli Nowaczyk "odda 30 proc. swoich dochodów z reprywatyzacji, to CBA będzie miało nad nim pieczę".

Nowaczyk mówił także, że b. wicedyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub R. powiedział mu, że systematycznie spotykał się m.in. z obecnym zastępcą ministra koordynatora służb specjalnych Maciejem Wąsikiem (w l.2006-2009 zastępcą szefa CBA) i obecnym szefem CBA Ernestem Bejdą (w l. 2006-2009 zastępcą szefa CBA). Nowaczyk zeznał, że Jakub R. powiedział mu, że został zatrudniony w ratuszu, aby załatwić sprawę Srebrnej 16.

Suski stwierdził, że to "obrona przez atak". - Tego typu zachowania mnie nie dziwią, bo ktoś kto ma groźbę poważnych zarzutów, więzienia, utraty majątku będzie oskarżał wszystkich dookoła - mówił szef gabinetu premiera.