Doradca prezydenta był pytany w radiu TOK FM o jego słowa, które wypowiedział we wtorek w Pałacu Prezydenckim po młodzieżowej debacie oksfordzkiej nad tezą "Obrady Okrągłego Stołu były jedynym pokojowym sposobem obalenia komunizmu w Polsce".

Reklama

Prof. Zybertowicz powiedział wtedy: Wtedy nie uświadamialiśmy sobie tego, w jakiej rzeczywistej kondycji jest władza. Tak jak do dzisiaj wielu obserwatorów i komentatorów Okrągłego Stołu nie uświadamia sobie, jak głęboka prawda była w komentarzu Andrzeja Gwiazdy po rozmowach Okrągłego Stołu, gdy powiedział: "podczas obrad Okrągłego Stołu władza (komunistyczna) podzieliła się władzą z własnymi agentami".

W TOK FM prof. Zybertowicz wyjaśnił, że jego intencją było zwrócenie uwagi młodzieży, że "procesy społeczne poza wymiarem scenicznym mają swój wymiar zakulisowy". I jak dyskutujemy, czy istniała alternatywa dla Okrągłego Stołu i chcemy ocenić to ważne wydarzenie w dziejach Polski, to musimy patrzeć na to wielowymiarowo. I Andrzej Gwiazda zwrócił uwagę, że istniał pewien wymiar tego procesu, który dla niektórych dzisiejszych polityków, uczestników debaty publicznej, jest błędnie zapomniany - powiedział.

Pytany o to, czy uważa, że przy Okrągłym Stole obradowali przedstawiciele władzy komunistycznej i ich agenci, prof. Zybertowicz zwrócił uwagę, że nie była "to tylko grupa kilkudziesięciu osób, które zgromadziły się w tej sali, przy tym stole, tylko dziesiątki, jeśli nie setki innych osób obecnych przy podstolikach". I przez lata dowiadywałem się z bólem np., że jeden z profesorów prawa, szanowany opozycjonista mego uniwersytetu, uczestniczący w jednym z podstolików, po latach się okazywało, że był tajnym współpracownikiem. I takich przypadków było więcej - powiedział doradca prezydenta. Zaznaczył też, że wielu z TW odegrało ważną rolę w polityce polskiej co najmniej pierwszych dwóch dekad transformacji.

Reklama

Dodał, że nie będzie wymieniał nazwisk tajnych współpracowników SB, ponieważ po latach nie interesuje go piętnowanie ludzi uwikłanych we współpracę z SB - "z wyjątkiem Lecha Wałęsy, który jest bardzo zakłamany, który pozwala siebie sprowadzić do marionetki w pewnej grze politycznej".

Reklama

Doradca prezydenta zwrócił uwagę, że Lech Wałęsa nigdy nie przyznał się do "płatnego donoszenia na swoich kolegów", choć - jak przypomniał prof. Zybertowicz - wskazują na to dokumenty z teczek personalnej i pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek", które w 2016 r. przejął IPN z domu byłego ministra spraw wewnętrznych PRL Czesława Kiszczaka. Doradca prezydenta zwrócił uwagę, że wśród tych dokumentów są i te, które potwierdzają odbiór wynagrodzeń przez Wałęsę za donoszenie. Były prezydent stanowczo zaprzeczał autentyczności tych dokumentów i temu, by był kiedykolwiek tajnym współpracownikiem SB (Wałęsa wystąpił w środę do prof. Zybertowicza z wezwaniem do przeprosin za publiczne nazwanie go agentem Służby Bezpieczeństwa).

Być może bez "Bolków", czyli bez działaczy opozycyjnych, którzy tajnie współpracowali z policją polityczną wiele rewolucji miałoby bardziej krwawy przebieg. Być może "Bolki" jest to cena, którą warto płacić za bezkrwawy przebieg rewolucji, ale nie należy łudzić się jakimiś romantycznymi wizjami, że po jednej stronie były anioły, a po drugiej stronie diabły - mówił. Dodał też, że Lech Wałęsa zajmuje ważne miejsce w historii, ale - jak mówił - "nie do końca wiemy, czy jego kontakty tajne z SB skończyły się w momencie, gdy formalnie przestał być prowadzony jako tajny współpracownik".

Historyczna rola Wałęsy czeka jeszcze na swojego badacza, który wyważy plusy i minusy i nie wiemy, jakie jeszcze cienie mogą się pojawić - podsumował.

Pytany o swoją pracę naukową i doktoryzowanie się z Karola Marksa prof. Zybertowicz oświadczył, że "nigdy nie był członkiem PZPR-u ani żadnej innej partii". I gdy w stanie wojennym przyszedł czas próby, sprostałem jej. Od pierwszych dni stanu wojennego podjąłem działalność podziemną, a gdy zostałem zatrzymany i aresztowany przez SB nikogo nie wsypałem. Nie każdy może to o sobie powiedzieć, że podjął działalność po stronie wolności, a gdy został zatrzymany, aresztowany, nękany, gdy grożono w różny sposób, nikogo nie wsypał - powiedział.

Okrągły Stół - to negocjacje prowadzone od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 r. przez przedstawicieli władz PRL, części opozycji solidarnościowej oraz strony kościelnej. Prowadzone były w kilku miejscach, a ich rozpoczęcie i zakończenie odbyło się w siedzibie Urzędu Rady Ministrów PRL w Pałacu Namiestnikowskim (obecnie Pałac Prezydencki) w Warszawie. W sumie w obradach wszystkich zespołów, podzespołów i grup roboczych brało udział ponad 700 osób.

Cześć problemów rozstrzygana była w mniej formalnej atmosferze i w mniejszym gronie w trakcie poufnych spotkań roboczych w Magdalence. Niektórzy ważni członkowie opozycji jak np. Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda czy Kornel Morawiecki byli przeciwni ugodowym rozmowom z przedstawicielami władz PRL. Ich zdaniem obrady Okrągłego Stołu, podczas których elity Solidarności "dogadywały się" z komunistami, były zdradą wobec narodu.

Okrągły Stół uważany jest przez historyków za jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski, od którego rozpoczęły się zmiany ustrojowe PRL, w tym odbyły się częściowo wolne wybory do Sejmu, tzw. wybory czerwcowe - 4 czerwca 1989 r. Porozumienia między opozycją solidarnościową a władzą znacząco wpłynęły na upadek systemu komunistycznego i przemiany polityczne nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie Środkowo-Wschodniej.