Pytany przez dziennikarzy, jak ocenia przebieg środowego przesłuchania, mec. Dubois zaznaczył, iż "dziś jest zmartwiony, bo narracja i sposób prowadzenia sprawy dla nas diametralnie się zmieniła". - Odczułem zupełnie inną atmosferę (...) musieliśmy ciężko walczyć o protokół i zachowanie standardów postępowania. Dawno nie toczyłem takich bojów proceduralnych - dodał.

Reklama

Prokuratura Okręgowa w Warszawie kontynuowała przesłuchanie Birgfellnera. W środę trwało ono około czterech godzin. Birgfellner i drugi z jego pełnomocników - mec. Roman Giertych - nie wyszli po jego zakończeniu do dziennikarzy.

Birgfellner zeznawał już w warszawskiej prokuraturze okręgowej przez ponad sześć godzin w poniedziałek. Austriak jest wzywany w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które pod koniec stycznia złożył w prokuraturze mec. Dubois. Według mecenasa, doszło do popełnienia oszustwa na kwotę kilku milionów złotych.

W poniedziałek dostrzegliśmy niesamowitą wnikliwość prokuratury, która ustalała działania mogące naruszać prawo. Dziś dostrzegliśmy jak gdyby działania, które miały zniwelować te odkrycia. Jesteśmy przekonani, że celem prokuratury było wysondowanie, co nasz klient wie, a nie dotarcie do istoty tej sprawy, czyli czy doszło do czynu zabronionego - ocenił mec. Dubois wychodząc z Prokuratury Okręgowej w Warszawie po czterech godzinach środowego przesłuchania Birgfellnera.

Reklama

Jak zaznaczył "mamy olbrzymie obawy, czy to postępowanie idzie w kierunku, żeby ustalić czy czyn zabroniony został popełniony i kto go popełnił, czy też bardziej idzie w kierunku, żeby doprowadzić do tego, aby uniemożliwić dotarcie do prawdy i doprowadzić do sytuacji, w której wiedza naszego klienta zostanie być może użyta przeciwko niemu".

Mec. Dubois podkreślił, że w związku z tym jest zaniepokojony "toczącymi się zdarzeniami". - Dziś dostrzegłem, że nie rozmawiamy o czynie zabronionym, ale jak gdyby prowadzimy działalność sondażową, na ile nasz klient może zaszkodzić osobie przeciwko której się toczy postępowanie. Pozostawiam państwu interpretację, z czego to może wynikać - powiedział.

Reklama

O ile w poniedziałek byłem bardzo optymistyczny, o tyle boję się czy efekt zmiany ustawy o prokuraturze i element ręcznego sterowania właśnie w dniu dzisiejszym nie zaczyna działać. Ale to jest oczywiście tylko moja ocena, bo na ten temat żadne słowa nie padły - mówił mec. Dubois.

Pytany, czy do prokuratury trafiły nośniki z nagranymi rozmowami m.in. prezesa PiS z Birgfellnerem mec. Dubois odpowiedział: - Wywiązaliśmy się ze wszystkich obowiązków, które nałożyła na nas prokuratura, współpracujemy w pełnym zakresie. Wszystko, o co zostaliśmy poproszeni, zostało przez nas przekazane - dodał. Zaznaczył, iż więcej szczegółów nie może ujawnić ze względu na tajemnicę postępowania.

Ciąg dalszy przesłuchania ma nastąpić w przyszłym tygodniu - jeszcze nie ma ustalonego konkretnego terminu. - Materiał do przekazania prokuraturze jest jeszcze bardzo obfity - zaznaczył adwokat. Jak powiedział, jeśli będziemy się koncentrować na zawiadomieniu, to będziemy szli szybko do celu. Jeśli zaś będziemy się zajmować sondowaniem, na ile pewne rzeczy mogą zagrażać potencjalnie osobom zainteresowanym tą sprawą, to możemy utknąć - ocenił mec. Dubois.

Z kolei mec. Giertych po zakończeniu środowego przesłuchania napisał na Twitterze: "Skończyliśmy przesłuchanie. Zeznania Geralda Birgfellnera są według mnie wstrząsające. Oczekujemy na niezwłoczne, podkreślam niezwłoczne wszczęcie śledztwa i rozpoczęcie zabezpieczania dowodów".

Przed tygodniem prokuratura podała informację, że zapoznaje się z zawiadomieniem i prowadzi czynności sprawdzające. Mec. Dubois wyrażał przekonanie, że w sprawie zostanie wszczęte śledztwo. "Liczymy, że w tej sprawie zapadnie szybkie i zgodne z regułami procesu karnego rozstrzygnięcie" - mówił.

Przed dwoma tygodniami "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. prezesa PiS z Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Zawiadomienie złożone w sprawie dotyczy braku zapłaty za złożone biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do inwestycji.

W środę "GW" opublikowała pełnomocnictwo, którego spółka Srebrna udzieliła Birgfellnerowi do prowadzenia w jej imieniu projektu dwu wież w Warszawie. Jak podaje gazeta, pełnomocnictwo wystawiono 6 czerwca 2017 r. Podpisali je członkowie zarządu spółki Srebrna: prezes Małgorzata Kujda, Janina Goss i Jacek Cieślikowski.

Gazeta napisała, że pełnomocnictwo, które upoważnia Birgfellnera do prowadzenia prac, ma charakter "zobowiązującej umowy", choć nie jest w nim określona kwota honorarium.

W wywiadzie dla PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do rozmów z austriackim biznesmenem i publikacji mediów na ten temat podkreślił: "Nie powiedziałem nic o rzeczach, które mogłyby być przeciwko mnie wykorzystane". "Według mnie to nawet nie był kapiszon, jeśli już, to przemokły" - dodał.

"Ten pan żądał pieniędzy za prace, które były nieudokumentowane w żaden sposób. Jego żądanie można streścić do tego, że miałbym zmusić radę nadzorczą i zarząd spółki Srebrna, żeby wbrew prawu, wbrew ustawie o rachunkowości wypłaciły mu pieniądze, czego nie chciałem, ani nie mogłem zrobić. Żadne z tych ciał nie uległoby podobnym żądaniom" - zaznaczył Kaczyński.