„Nie istnieją rozwody, które nie zostawiałyby negatywnych skutków u osób rozwodzących się, a przede wszystkim u ich dzieci. Jeden rodzic nie zastąpi dziecku drugiego, dziecko potrzebuje ich obojga. Utrata pełnej rodziny wskutek rozwodu powoduje u dziecka poczucie zagrożenia” – to fragment „pouczenia o indywidualnych i społecznych skutkach rozpadu małżeństwa”, które będą musiały przestudiować skłócone pary z dziećmi, zanim ostatecznie zdecydują się rozstać.
Dokument przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości w porozumieniu z resortem rodziny to jedna z nowości, które wprowadzi nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (projekt niedługo trafi pod obrady Rady Ministrów).

Trauma rozstania

Reklama
Resort sprawiedliwości przekonuje, że pouczenie jest odpowiedzią na postulaty organizacji społecznych, środowisk prawniczych i mediatorów. Z ich doświadczeń wynika, że skonfliktowani małżonkowie zbyt często pochopnie decydują się na wszczynanie spraw rozwodowych. Urzędowe ostrzeżenie ma uzmysłowić im, że zakończenie małżeństwa to nie tylko jedno z najbardziej traumatycznych i kosztownych majątkowo doświadczeń w życiu, lecz przede wszystkim proces, który może wywołać nieodwracalne skutki z punktu widzenia rozwoju osobowości dzieci.
Reklama
"Odejście jednego z rodziców sprawia, że w dziecku narasta smutek, przygnębienie i poczucie osamotnienia. Rodzi się w nim złość, bunt, agresja. Pojawiają się trudności w nauce, nałogi, izolacja od otoczenia, zamknięcie w sobie" – czytamy w pouczeniu.
Dokument przestrzega też pary przed czekającym je po rozwodzie obniżeniem standardu życia. Do tego dochodzi dotkliwy psychologicznie podział wspólnego majątku oraz konieczność „przeorganizowania dotychczasowego życia, co rodzi kolejne głębokie konflikty na tle finansowym i majątkowym”.

Eksperci podzieleni

Eksperci, którzy na co dzień stykają się z realiami kryzysów małżeńskich, nie są jednak zgodni ani co do wartości i przesłania urzędowego pouczenia, ani co do samej idei, aby państwo uświadamiało skonfliktowane pary.
– Choć nazwa „pouczenie” nie za bardzo mi się podoba, dokument zawiera wiele wartościowych informacji o rozwodzie: że jest to kryzys, z którego nie wychodzi się szybko, że dziecko bierze na siebie odpowiedzialność za rozstanie i obwinia się o kłótnie w domu, że po rozwodzie rodzice będą musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I przede wszystkim, że nie mogą dopuścić do tego, aby dziecko było wplątane w ich konflikty – ocenia Joanna Drosio-Czaplińska, psycholog i psychoterapeuta w Instytucie Psychoterapii Masculinum.
Innego zdania jest mec. Magdalena Czernicka-Baszuk specjalizująca się w sprawach rodzinnych, która uważa, że pouczenie ma wyraźny wydźwięk ideologiczny.
– Jest bardzo protekcjonalne. Narzuca obywatelom wizję jedynie słusznej moralności. Rodzinę ukazuje jako kolebkę szczęśliwego dzieciństwa, dlatego jej jedność powinna być priorytetem. A co jeśli występowała w niej przemoc fizyczna czy psychiczna albo jej członkowie wyrządzają sobie nawzajem krzywdę? Rozwód bywa wtedy dla dzieci jedynym wyjściem z sytuacji kryzysowej – mówi.
Ekspertka uważa, że pouczenie powinno ograniczać się do podstawowych informacji o konsekwencjach dotyczących praw i obowiązków oraz relacji rodzinnych, a także propozycji terapii czy mediacji.

Obowiązkowa mediacja

Pouczenie będzie elementem rodzinnego postępowania informacyjnego. Nowelizacja MS przewiduje, że będzie ono przeprowadzane obowiązkowo przed formalnym wniesieniem pozwu rozwodowego bądź sprawy o separację, jeśli rozstająca się para ma dzieci. Celem tej procedury jest pojednanie małżonków, w czym ma pomóc mediacja rodzinna. Jeśli okaże się, że naprawa związku nie wchodzi w grę, mediator będzie miał za zadanie doprowadzić do wypracowania ugody stron co do zasad sprawowania opieki nad dzieckiem czy alimentów.
– Jeśli państwo stworzy system, który pomoże ludziom się rozwodzić, a nie utrzymywać jedność rodziny za wszelką cenę, ma on szansę się sprawdzić. Rozstającym się rodzicom przyda się ktoś, kto powstrzyma ich przed „graniem” dziećmi i uświadomi, że alimenty nie są odwetem za zdradę ani jałmużną – ocenia Joanna Drosio-Czaplińska.
Podkreśla, że mediatorami muszą być ludzie, którzy nie będą bronić świętości więzi małżeńskiej, nawet jeśli w rodzinie dochodziło do przemocy.
Rodzinne postępowanie informacyjne nie będzie obligatoryjne jedynie wówczas, gdy któraś ze stron ma zarzuty lub została skazana za przestępstwo na szkodę partnera bądź dziecka. Praktycy podkreślają jednak, że w sprawach o przemoc domową postępowania karne są długotrwałe i często nie dochodzi do skazania, a nawet postawienia zarzutów. Co nie znaczy, że przemoc nie miała miejsca.
– To samo dotyczy sytuacji, gdy jeden z rodziców jest alkoholikiem czy narkomanem. Prokurator nie postawi zarzutów, choć rodzic robi z życia dzieci piekło – zaznacza mec. Czernicka-Baszuk.