Podczas rozmów w Warszawie namawiał pan polskich ministrów do przystąpienia do strategii przemysłowej.
Celem mojej wizyty było wzmocnienie relacji pomiędzy Polską a Francją w wymiarze gospodarczym. Widzę ogromny potencjał i jestem bardzo zadowolony z tego, co tu usłyszałem. Łączy nas wspólne spojrzenie na przyszłość europejskiego przemysłu. Polska popiera francusko-niemiecką inicjatywę dla europejskiego przemysłu. Jest gotowa na zmianę zasad konkurencji, by stały się bardziej efektywne. Dostosowanie przepisów jest kluczowe, by sprostać wyzwaniom XXI w.
Reklama
Reklama
Mamy bardzo konkretne projekty dotyczące produkcji baterii do samochodów elektrycznych. Polska chce być częścią inicjatywy, którą zapoczątkowaliśmy z Niemcami kilka dni temu. To dobra wiadomość. Jesteśmy na właściwej drodze do realizacji projektu.
Jest już jakiś harmonogram? Kiedy strategia wejdzie w życie?
Pierwsze decyzje przedsiębiorstw wchodzących w skład konsorcjum muszą zostać podjęte bardzo szybko, najlepiej już na początku kwietnia. Chiny i Korea Południowa są w tym obszarze bardzo zaawansowane. Najpierw potrzebujemy zielonego światła ze strony Komisji Europejskiej, która musi się zgodzić na pomoc publiczną. Gdy tylko to nastąpi, rozpoczniemy konkretne działania operacyjne, co umożliwi rozwój i rozpoczęcie produkcji baterii do samochodów elektrycznych.
Z jednej strony są Chiny, które stanowią coraz większą konkurencję dla zaawansowanej technologii europejskiej. Z drugiej strony mamy coraz bardziej protekcjonistyczne Stany Zjednoczone. Rosną również podziały wewnątrz UE. Jaka przyszłość czeka Europę?
Nasz wybór jest dość prosty. Albo sprostamy konkurencji na świecie i utrzymamy naszą pozycję pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi, albo podzielimy się i przepadniemy. Naszą rolą jako polityków jest wyjaśnienie obywatelom, w jakiej sytuacji Europa się obecnie znajduje. Konkurencja technologiczna ze strony Chin i USA jest ogromna, ponieważ obie potęgi strzegą swoich granic i technologii. Dalsze podziały w UE osłabią całą europejską konstrukcję.
Moim zdaniem powinniśmy zrobić wszystko, by dać nowy impuls Europie. O to zabiega prezydent Emmanuel Macron i strategia przemysłowa jest częścią tego planu. Staramy się znaleźć nowe fundusze na innowacje, w tym na sztuczną inteligencję, baterie czy energię odnawialną. To pozwoli Europie potwierdzić swoją pozycję potęgi w XXI w. Bardzo się cieszymy, że nasi przyjaciele w Polsce razem z nami chcą realizować ten plan.
To, co pan mówi, wskazuje na to, że po mroźnej zimie w relacjach pomiędzy Polską a Francją wreszcie nadeszła wiosna.
Nie tylko wiosna, lecz także lato. Polska może odegrać kluczową rolę, jeśli chodzi o przyszłość Europy, i Francja jest tego świadoma. Już teraz jest jednym z kluczowych graczy na europejskiej scenie.
Na początku konstrukcja europejska była inicjatywą napędzaną głównie przez kraje zachodniej części naszego kontynentu. Po upadku muru berlińskiego w 1989 r. Europa otworzyła się na Wschód i Polska wskutek historycznych wydarzeń zyskała możliwość zajęcia bardzo istotnego miejsca w Europie. Dlatego jestem wielkim rzecznikiem wzmocnienia relacji pomiędzy naszymi krajami.
Były pewne różnice zdań, to prawda. Musimy je jednak przezwyciężyć i skupić się na wzmacnianiu współpracy. Potencjał jest ogromny i jestem przekonany, że w obszarze współpracy gospodarczej jesteśmy na najlepszej drodze.
Ta zima zaczęła się od zakończenia rozmów przez Polskę na temat zakupu śmigłowców Caracal. Czy ten spór można uznać za zakończony?
Ten spór odbił się na polsko-francuskich relacjach i był wielkim rozczarowaniem dla francuskiego rządu. Jednakże w polityce trzeba umieć radzić sobie z rozczarowaniami i myśleć o przyszłości, a nie o przeszłości. Liczą się działania na przyszłość.
Obszarem, w którym Polska i Francja mogą współpracować, jest nowy unijny budżet. Oba kraje czerpią duże korzyści ze wspólnej polityki rolnej.
Przez trzy lata byłem ministrem rolnictwa i byłem wtedy w częstym kontakcie z moimi polskimi odpowiednikami. Jesteśmy nie tylko za utrzymaniem wspólnej polityki rolnej, lecz także za jej wzmocnieniem. Osobiście uważam, że jest to nie tylko kwestia europejskiego wzrostu gospodarczego, lecz przede wszystkim europejskiej tożsamości. Dlatego powinniśmy ramię w ramię współpracować z Polską.
Elementem przyszłego unijnego budżetu ma być rozporządzenie umożliwiające wstrzymanie wypłat z unijnego budżetu krajom naruszającym zasady praworządności. Francja popiera to rozwiązanie.
Wszyscy muszą przestrzegać reguł. Popieramy tę ideę, podobnie jak większość krajów członkowskich. Każdy powinien rozumieć, że przynależność do pewnej społeczności, takiej jak UE, zakłada konieczność przestrzegania wspólnych zasad. Jestem przekonany, że nasi partnerzy w Polsce są tego świadomi.
Rozmawiał pan o praworządności w Warszawie?
Przyjechałem do Polski, by nadać nowy impuls polsko-francuskim relacjom gospodarczym. Polska dobrze zna naszą pozycję, jeśli chodzi o praworządność.
Francja popiera ideę wprowadzenia podatku cyfrowego. Ale kilka krajów, w których interesy mógłby on uderzyć, mówi "nie". Ma pan pomysł, jak uniknąć klinczu i posunąć prace do przodu?
To kolejny obszar, w którym jesteśmy bardzo zgodni z Polską. Oba kraje popierają ideę, że UE powinna nałożyć sprawiedliwy podatek na cyfrowych gigantów do czasu podjęcia decyzji na szczeblu międzynarodowym. Wartościami, które chcemy tu chronić, jest wydajność i równość. Jeśli chcemy w przyszłości zachować zdolność do finansowania dóbr publicznych, musimy obciążyć podatkami w sprawiedliwym wymiarze firmy o największych na świecie przychodach. W jaki sposób możemy obronić brak takich podatków? Jak wyjaśnić obywatelom, że małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce i Francji płacą średnio 14 pkt proc. podatku więcej od międzynarodowych gigantów?
Nie wszystkie kraje się jednak zgadzają. Dokładnie cztery blokują tę decyzję. Będziemy robić wszystko, by przekonać je do zaakceptowania propozycji europejskiej. Francja wraz z Niemcami zaproponowały kompromis, postulując ograniczenie zakresu podatku cyfrowego. Mam nadzieję, że cztery pozostałe kraje w duchu kompromisu przekonają się do tego pomysłu.
Olbrzymim problemem w relacjach Polski z Niemcami jest rozbudowa gazociągu Nord Stream. Francja na początku lutego, gdy ważyły się losy dyrektywy gazowej, była gotowa poprzeć przepisy blokujące tę inwestycję. Potem jednak wspólnie z Niemcami zaproponowała zmianę, która może otworzyć furtkę Gazpromowi.
Zawsze mieliśmy zastrzeżenia do tego projektu o oczywistym wymiarze strategicznym, który należy brać pod uwagę. Dzięki uporowi Francji dyrektywa mogła zostać przyjęta, znaleźliśmy satysfakcjonujące rozwiązanie, za którym opowiedziała się także Polska, a które daje wszelkie, niezbędne gwarancje objęte ramami i kontrolą europejską.
Francja popiera dyrektywę i jest przeciwna Nord Streamowi?
Popieramy przestrzeganie europejskich zasad i wzmocnienie naszej suwerenności energetycznej. Dzięki tej dyrektywie, która nie mogłaby zostać przyjęta bez zaangażowania Francji, projekt będzie musiał spełniać wymogi europejskich przepisów.
W tym tygodniu spotyka się pan z włoskim ministrem finansów Giovannim Trią. Niedawno powiedział pan, że włoska recesja stanowi zagrożenie dla francuskiej gospodarki. Czy Włosi, biorąc pod uwagę, że Francja wycofała swojego ambasadora z Rzymu, to teraz trudny partner do rozmów?
Odwołanie naszego ambasadora z Rzymu było w pełni uzasadnione postawą nie do przyjęcia kilku członów włoskiego rządu. Od tego czasu Włochy wykazały chęć załagodzenia sytuacji. Teraz musimy jednak otworzyć nowy rozdział i dlatego spotykam się z Giovannim Trią. Płyniemy na tej samej łódce. Nie można spodziewać się dobrych wyników, gdy sąsiad należący do tej samej strefy walutowej odnotowuje straty. Recesja we Włoszech i spowolnienie gospodarcze w Niemczech stanowią problem dla całej strefy euro. Dlatego nie mamy innego wyjścia, jak wspólnie usiąść do stołu i poszukać rozwiązania najlepszego z możliwych. Zwłaszcza, gdy spoza europejskich granic płyną tak niepokojące sygnały. Groźba wybuchu wojny handlowej pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi pozostaje realna, zaś Waszyngton może nałożyć na europejski przemysł samochodowy cła. To mogłoby bardzo wyhamować europejski wzrost. Musimy o tym myśleć wszyscy razem. Jeśli chcemy być silni, musimy pozostać zjednoczeni. To klucz do sukcesu.
Francja promuje ideę wspólnej europejskiej armii. Polska jednak w zakresie bezpieczeństwa stawia na zupełnie innego konia, inwestując bardzo wiele w relację ze Stanami Zjednoczonymi, co mogliśmy zobaczyć niedawno w czasie konferencji blisko wschodniej w Warszawie.
W obszarze obronności, podobnie jak w gospodarce, należy się kierować realiami. Albo jesteś niepodległy, albo uzależniasz się od innych. Francja od zawsze była przekonana, że powinniśmy budować swoją suwerenność na europejskim poziomie, zarówno w obszarze ekonomicznym, jak i bezpieczeństwa. Trzeba wyjść poza mylną debatę: Europa obrony buduje się w uzupełnieniu do NATO, a nie wbrew więzom transatlantyckim. Zresztą same Stany Zjednoczone zachęcają nas do przejęcia większej odpowiedzialności za naszą obronę, nie mogą nam z tego zatem czynić później zarzutu.
W ostatnim czasie Stany Zjednoczone podjęły decyzje dotyczące handlu, przemysłu i obronności, które powinny stanowić dla Europy poważny sygnał do wzmacniania własnej suwerenności we wszystkich obszarach.
Polska jednak inwestuje w Stany Zjednoczone. To w pana ocenie zły ruch?
Znam polską historię i jestem świadomy powodów, dla których polski rząd polega na wsparciu amerykańskiej administracji. Pomimo to powinniśmy podejść poważnie do rozmowy na temat strategicznej pozycji Europy na świecie i realiów, jakie panują w stosunkach pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi dzisiaj. Powinniśmy też zastanowić się, co może się stać, jeśli zignorujemy tę rzeczywistość.